Samorządowcy przejmą władzę? Ekspert: odbiorą głosy PO i zwiększą szanse kandydatów PiS-u
Wybory samorządowe w Stargardzie zakończyły się triumfem kandydata bezpartyjnego i klęską polityków wspieranych przez PO i PiS. Jak ten wynik przełoży się na ogólnopolskie nastroje wyjaśnia w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl, dr hab. Piotr Borowiec, socjolog polityki z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
2017-04-12, 14:51
O czym mówi nam wynik wyborów w Stargardzie? W jaki stopniu odzwierciedla on ogólnopolskie nastroje?
Uważam, że tego co wydarzyło się podczas wyborów samorządowych w tym mieście nie można przełożyć na sytuację ogólnokrajową. W Stargardzie zwyciężył kandydat, który celowo zastosował strategię kontynuacji. Rafał Zając był przecież zastępcą zmarłego prezydenta Sławomira Pajora. Jego polityka była przez mieszkańców znakomicie oceniana, dlatego postanowili zaufać osobie, która obiecała, że będzie ją kontynuować. Poza tym Stargard jest wyjątkowy pod tym względem, że w tamtejszej radzie miasta zasiadają tylko trzy osoby posiadające legitymację partyjną, a pozostali są związani ze stowarzyszeniami samorządowymi. To pokazuje, że mieszkańcy chętnie ufają lokalnym działaczom.
W ostatnich wyborach parlamentarnych zwyciężyła tu jednak Platforma Obywatelska. Teraz jej kandydata otrzymał niecałe 2 proc.
Myślę, że PO może czuć się największą przegraną tych wyborów. Platforma podjęła próbę sprawdzenia, czy jej szyld partyjny wciąż działa na wyborców w mieście, w którym niedawno zwyciężyła. Skutek był taki, że mieszkańcy skierowali swoją sympatię na działacza samorządowego. Pamiętajmy jednak o tym, że w przeszłości był on związany z PO. W związku z tym można mówić o strategii Platformy, która okazała się porażką, ale z drugiej strony nie mamy pewności, czy wśród wyborców Rafała Zająca nie znajdowali się zwolennicy ugrupowania Grzegorza Schetyny. To pokazuje, że trudno jest interpretować wyniki wyborów w Stargardzie.
Wpływ na postawę wyborców mógł mieć też fakt, że kandydaci PO i PiS nie startowali pod szyldami partyjnymi.
Oczywiście. Myślę, że wynikało to ze specyfiki miasta i jego polityczno-obywatelskiej struktury, o której już wspominałem. Partie wiedząc, że miasto głosuje na samorządowców i nie eksponowały mocno własnych kandydatów. Zauważmy, że zaangażowanie liderów PiS, jak i PO było niewielkie w stosunku do innych wyborów. Wydajemy się, że oba ugrupowania spokojnie podeszły do tego głosowania, uznając, że Stargard ma pewną specyfikę.
Chciałbym na moment zatrzymać się przy postawie opozycji. Nowoczesna i lewica wsparły kandydaturę Rafała Zająca. Natomiast PO poszła własną drogą, czy to pokazuje jak w praktyce będzie wyglądać zjednoczenie opozycji podczas wyborów samorządowych?
Uważam, że w przypadku PO próba sprawdzenia własnego logo była rozsądnym rozwiązaniem, nawet jeśli mogło to narazić partię na straty wizerunkowe. Natomiast Nowoczesna i SLD wykorzystały pewien moment. Z sondaży wynikało pewnie, że Rafał Zając ma duże poparcie i w związku z tym postanowiły sprytnie rozegrać sprawę. Poparły kandydata, który miał największe poparcie i szanse na zwycięstwo już w pierwszej turze z ogromną różnicą głosów.
REKLAMA
W przyszłorocznych wyborach samorządowych partie opozycyjne powtórzą tę strategię?
Myślę, że będzie to wyglądało różnie, w zależności od samorządu. Przypuszczam, że PO wszędzie będzie chciała mieć własnego kandydata, który spróbuje przeciwstawić się PiS. Natomiast tam, gdzie są silni samorządowcy kojarzeni z Platformą, partia Grzegorza Schetyny i inne ugrupowania opozycyjne udzielą im wsparcia.
Sukces kandydata niezależnego zachęci innych samorządowców do postawienia partiom politycznym trudniejszych warunków w przedbiegach do wyborów samorządowych 2018?
Myślę, że to będzie najbardziej widoczna konsekwencja zwycięstwa Rafała Zająca. Jestem przekonany, że kandydaci, którzy mają silną pozycję w samorządach i odpowiednie zaplecze lokalne, np. są wspierani przez miejscowe struktury urzędnicze, będą śmielej i odważniej stawiać żądania partiom politycznym. Uważam, że chętniej zdecydują się też na samodzielny start pod własnym, lokalnym szyldem.
Na ile ta trzecia, samorządowa siła będzie w stanie zagrozić dwóm największym partiom politycznym, czyli PiS i PO?
Taka alternatywa była już wielokrotnie próbowana i zawsze w mniejszym lub większym stopniu okazywała się porażką. Poszczególni kandydaci dawali sobie radę i wygrywali, ale w większości przypadków to partie polityczne były górą. Przypuszczam, że podczas najbliższych wyborów sytuacja ta nie ulegnie zmianie.
Wspólne listy samorządowców odbiorą jednak część głosów partiom politycznym. Której najbardziej?
Zdecydowanie PO. Jak pokazują ostatnie miesiące elektorat tej partii jest zmienny. Podczas ostatnich wyborów prezydenckich i samorządowych wyborcy odpłynęli od tej partii. Obecnie jak pokazują sondaże, część z nich wraca, ale z racji tego, że nie są oni stali w politycznych uczuciach, to nie ma pewności, że nie odejdą do innego ugrupowania w wyborach samorządowych. Z kolei elektorat PiS-u jest stały, a przynajmniej jego duża część. Najlepiej świadczy o tym fakt, że trwał on przy swojej partii przez 8 lat, gdy była w opozycji. W związku z tym uważam, że formacje samorządowe odbiorą głosy PO i zwiększą szanse kandydatów PiS-u.
REKLAMA
- rozmawiał Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA