"Nie byłoby chrześcijańskiego optymizmu, gdyby nie fakt, że to wszystko nie skończyło się na krzyżu"
- Zmartwychwstanie oznacza życie, religia chrześcijańska to jest pójście za życiem. To nie jest kult zmarłego Jezusa, to nie jest kult porażki, ale to jest naprawdę kult wielkiego zwycięstwa. Nie moralnego, ale faktycznego zwycięstwa - mówił w wywiadzie dla PolskieRadio.pl ks. Przemysław Śliwiński, rzecznik Archidiecezji Warszawskiej.
2017-04-15, 09:18
Ksiądz Przemysław Śliwiński jest kapłanem Archidiecezji Warszawskiej. Pochodzi z Lubawy. Ukończył studia specjalistyczne na Wydziale Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Santa Croce w Rzymie. Jesienią 2013 roku, objął stanowisko rzecznika prasowego Archidiecezji Warszawskiej oraz dyrektora Archidiecezjalnego Centrum Informacji. Wykłada edukację medialną w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie.
Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl: Zacznijmy od banalnego pytania, może nie banalnego… podstawowego pytania - czym dla chrześcijanina są Święta Wielkanocne? Czym powinny być?
Ks. Przemysław Śliwński: Święta Wielkanocne to jest chyba za małe słowo, bo mówimy o całym Triduum Paschalnym. Zaczyna się ono w Wielki Czwartek wieczorem i trwa trzy dni, które obejmują całość tego, co jest kluczem Ewangelii, historii Jezusa. Nie byłoby chrześcijaństwa bez tych wydarzeń. Innymi słowy, wszystko zaczyna się od ustanowienia kapłaństwa, Ostatniej Wieczerzy. Tym żyje Kościół, to jest nasz codzienny pokarm. Życiodajna siła, która zasila wiernych.
Jezus sam siebie zostawił. To pierwszy kluczowy moment. Nastąpił on w Wielki Czwartek wieczorem, w przeddzień piątku, który jest dniem śmierci Jezusa na krzyżu. Ten krzyż jest centralnym miejscem w chrześcijaństwie, nie tylko jako symbol, nie tylko jako pewnego rodzaju odniesienie, ale jako pokazanie perspektywy. Perspektywa krzyża pokazuje w ogóle całą logikę chrześcijańskiego życia.
Nie byłoby tego naszego chrześcijańskiego optymizmu, gdyby nie fakt, że to wszystko nie skończyło się jednak na krzyżu. Skończyło się zmartwychwstaniem. Jezus przeszedł tę drogę, która czeka też każdego z nas. Z naszego puntu widzenia zmartwychwstanie Jezusa jest najważniejszym wydarzeniem w dziejach świata. Tym żyjemy. Stąd te najważniejsze obchody w ciągu roku - najpierw śmierci Jezusa, a potem zmartwychwstania.
REKLAMA
Nie byłoby tego naszego chrześcijańskiego optymizmu, gdyby nie fakt, że to wszystko nie skończyło się jednak na krzyżu. Skończyło się zmartwychwstaniem. Jezus przeszedł tę drogę, która czeka też każdego z nas. Z naszego puntu widzenia zmartwychwstanie Jezusa jest najważniejszym wydarzeniem w dziejach świata. Tym żyjemy. Stąd te najważniejsze obchody w ciągu roku - najpierw śmierci Jezusa, a potem zmartwychwstania
Ks. Przemysław Śliwiński
Sama śmierć, kogokolwiek, jest dramatem. A jednak zmartwychwstanie przezwycięża ten dramat. I stąd to zestawienie zawarte w słowie "Triduum", czyli "trzy dni", jest bardzo, bardzo istotne.
W jednym z artykułów na stronie stacja7.pl zwrócił ksiądz uwagę na kwestie liturgiczne obchodów Wielkiej Nocy. Zaznacza ksiądz, że w tym okresie pierwsze czytanie nie pochodzi, jak przez cały rok, ze Starego Testamentu, ale z Dziejów Apostolskich. Czemu tak jest i jakie to ma znaczenie?
Przez pięć tygodni, aż do zesłania Ducha Świętego, Kościół odchodzi od tej zasady, że pierwsze czytanie pochodzi ze Starego Testamentu. Bierze się to stąd, że Dzieje Apostolskie po prostu opisują moment rodzącego się Kościoła, jak to wszystko było i to jest niesamowite. Czasem nudzimy się słuchając tych czytań, na stacja7.pl staramy się robić takie lekkie wprowadzenie, które pozwala nam dostrzec, że to są takie pierwsze momenty, kiedy Kościół po zmartwychwstaniu powoli się wykluwał.
Powiedzmy sobie szczerze - to byli słabi ludzie, którzy opuścili Jezusa, którzy wrócili, spotkali tego zmartwychwstałego a jednak z tego wszystkiego powstał Kościół, który do dzisiaj istnieje. Jak to możliwe? Właśnie jest tam ukryty malutki dowód, że tylko dzięki śmierci i zmartwychwstaniu, on wyrasta z krzyża Jezusa, z zesłania Ducha Świętego. Te nadprzyrodzone dary i wydarzenia sprawiają, że ten Kościół istnieje. Mimo słabości ludzi, mocą Boga.
Okres wielkanocny i te czytania z Dziejów Apostolskich, misja Piotra, potem misja św. Pawła pokazują na czym polega i dzisiaj ten Kościół, bo ta historia i ta logika jest też aktualna dzisiaj. Bo dzisiaj też tak jest, że Kościół jest o tyle, o ile jest w nim Chrystus - tak to można ująć, korzystając z takiego fajnego fragmentu Listu do Koryntian. To co nie jest w oczach świata, jest w Kościele dlatego, że jest tam Chrystus.
REKLAMA
Powiedzmy sobie szczerze - to byli słabi ludzie, którzy opuścili Jezusa, którzy wrócili, spotkali tego zmartwychwstałego a jednak z tego wszystkiego powstał Kościół, który do dzisiaj istnieje. Jak to możliwe? Właśnie jest tam ukryty malutki dowód, że tylko dzięki śmierci i zmartwychwstaniu, on wyrasta z krzyża Jezusa, z zesłania Ducha Świętego. Te nadprzyrodzone dary, wydarzenia sprawiają, że ten Kościół istnieje. Mimo słabości ludzi, mocą Boga
Ks. Przemysław Śliwiński
Przed Wielkanocą mamy okres Wielkiego Postu. Jakie znaczenie ma Wielki Post na obchodzenie Świąt Wielkiej Nocy? Jak ksiądz skomentuje postulat papieża Franciszka do postu od internetu i mediów społecznościowych?
Wielki post ma podwójne znaczenie. Jest oparty na dwóch wydarzeniach w życiu Jezusa. Generalnie 40 dni dlatego, że tyle dni Jezus pościł na pustyni. Co ciekawe, ten post na pustyni był na początku działalności Jezusa, czyli tak trzy lata przed męką i śmiercią. Często nam się to myli.
Stąd wielki post nie od razu ma charakter wielkopiątkowy, związany z męką Jezusa. Chodzi po prostu o post jako taka bardzo ważna chrześcijańska postawa odjęcia sobie czegoś, czyli np. post od jedzenia, albo od internetu, żeby złapać równowagę, żeby zobaczyć, że nie samym chlebem, nie samym internetem człowiek żyje. Tylko, że jego kondycja jest oparta na czymś innym. Są inne pokarmy. Tym najważniejszym pokarmem jest słowo Boga. "Nie samym chlebem żyje człowiek, przede wszystkim żyje tym, co pochodzi z ust Boga" - tak mówi Jezus do szatana na pustyni.
Druga sprawa jest taka, że ja nie tylko poszczę, aby odjąć sobie. Zaoszczędzony w ten sposób czas, jedzenie czy pieniądze muszę dać innym, muszę się podzielić, muszę się otworzyć, dostrzec drugiego człowieka. I to się wyraża w słowie jałmużna.
Chyba mało osób sobie zdaje z tego sprawę.
To prawda, ale to jest właśnie ten kierunek - sobie odejmuje, ale nie mogę tego zostawić po prostu dla siebie. Musi być kierunek na innych. To musi być taka wielka inwestycja, mówiąc językiem nowoczesnym. To jest kapitał, który musi dać świadectwo na zewnątrz.
REKLAMA
To o czym powiedział papież Franciszek, my jako duszpasterze, od dawna już polecamy, zwłaszcza młodym. Dajemy za pokutę post od internetu, od telewizji, od Iphone’a…
Przez tydzień zakaz wchodzenia na Facebooka?
Tak, żeby zrobić sobie czas offline. Z mojego punktu widzenia to nie jest nic nowego, to jest naturalne dla każdego, kto jest duszpasterzem. Musimy się uczyć w tych nowych czasach dobrego korzystania z tego dobrodziejstwa jakim jest internet. Znaczy ot również, że trzeba umieć panować nad tym, tak jak nad każdą inną rzeczą.
Pierwsza część wielkiego postu służy temu, aby wziąć do ręki taką busolę duchową i znaleźć na powrót kierunek do Boga. A potem ten wielki post zmienia się w takie przygotowanie do męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Czyli mamy w tym wielkim poście takie dwa aspekty - tego wyjścia Jezusa na pustynie a potem włącza się ten moment Jezusa w Ogrójcu, który przygotowuje się do swojej męki, a my jesteśmy przygotowani do tego, żeby mu współtowarzyszyć, żeby być z nim.
Ludzie chorzy, cierpiący, przeżywający życiowe dramaty, tym bardziej dzięki towarzyszeniu Jezusowi być może jest w stanie doznać jakiejkolwiek ulgi, dzięki temu, że uświadomi sobie, że nie jest w tym wszystkim sam. Jest z nim w tym cierpieniu Chrystus.
REKLAMA
Ludzie chorzy, cierpiący, przeżywający życiowe dramaty, tym bardziej dzięki towarzyszeniu Jezusowi być może jest w stanie doznać jakiejkolwiek ulgi, dzięki temu, że uświadomi sobie, że nie jest w tym wszystkim sam. Jest z nim w tym cierpieniu Chrystus
Ks. Przemysław Śliwiński
W innym fragmencie zwraca ksiądz uwagę na przypowieść o kamieniu węgielnym, która przywołana jest w Psalmie 118. Zwróćmy uwagę na piękną metaforę, ukrytą w ostatniej zwrotce psalmu. "Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym - to nie tylko wyrażenie pewności, że Bóg, co wielokrotnie powtarza Biblia, wywyższa odrzuconych. To także proroctwo, które wypełniły śmierć i zmartwychwstanie Jezusa: odrzuconego Kamienia, który stał się Kamieniem węgielnym. Podobna do niej jest druga strofa, która zyskuje nowe znaczenie w świetle Nowego Testamentu" - pisze ksiądz. Zastanawiam się jaki jest wpływ historii Jezusa na fakt, że wiele razy w historii naszej cywilizacji, budowano ruchy społeczne, polityczne, kulturowe na bazie kultu zmarłej osoby. Czy jest to wyłączne dla naszego kręgu kulturowego?
Religioznawcy pewnie przyklasnęliby Panu w tym o czym Pan mówi, że śmierć jakiegoś męczennika, nawet świeckiego jest okazją do stworzenia kultu. Tak było z Eligiuszem Niewiadomskim, tak było niedawno z Saddamem Husajnem itd. Były dyskusje w jego przypadku czy w ogóle go chować lub ukryć miejsce pochówku. Podobnie było z Hitlerem. Religioznawcy tak by powiedzieli, ale mówię: nie, dlatego że nie ma grobu Jezusa. Grób jest pusty, to jest zupełnie inna rzecz. To nie jest taki spontaniczny kult, który rodzi na czyimś grobie, ale na życiu. Zmartwychwstanie oznacza życie, religia chrześcijańska to jest pójście za życiem. To nie jest kult zmarłego Jezusa, to nie jest kult porażki, ale to jest naprawdę kult wielkiego zwycięstwa. Nie moralnego zwycięstwa, ale faktycznego zwycięstwa.
Dlatego to święto zmartwychwstania naprawdę różni się jakościowo od takiego spontanicznego kultu. Oczywiście, kult męczenników, którzy zostali zabici w imię Jezusa, to inna sprawa. Oni triumfują, to jest gloria zwycięstwa. Dlaczego? Dlatego, że oni weszli w tę samą logikę.
Często padają pytania o ruchomą datę Wielkiej Nocy. Z czego to wynika?
Mało kto pewnie wie, że zawsze kiedy jest Wielkanoc i wyjrzymy przez okno to zobaczymy księżyc w pełni. To jest odpowiedź na pytanie, dlaczego nigdy nie mamy daty stałej Wielkanocy, tak jak mamy Boże Narodzenie 25 grudnia. Nie korzystamy tutaj z kalendarza stanowionego, słonecznego, tylko kalendarza księżycowego.
REKLAMA
Powodem jest to, że Jezus Chrystus został skazany i zmarł na krzyżu dokładnie wtedy, kiedy było żydowskie święto Paschy. To było najważniejsze święto Żydów, związane z wyjściem z tego narodu z Egiptu. To był ten sam dzień. I na tym też polega geniusz tego wydarzenia, bo Żydzi obchodzili Paschę 15. dnia miesiąca Nisan, który był obliczany na podstawie kalendarza księżycowego. Czyli wtedy kiedy była pierwsza pełnia wiosenna. Co więcej - dla nich to był nowy rok, jak u nas 1 stycznia. I to był ten najważniejszy dla Żydów dzień i jednocześnie dzień ukrzyżowania Jezusa. Dlatego Chrystus jest nową Paschą. Jezus jest nowym Mojżeszem, który przechodzi przez morze czerwone - to są analogie ze Starym Testamentem.
Jest też wielkie pytanie - czy Ostatnia Wieczerza nie była tą ucztą paschalną przed ucieczką Izraela z Egiptu, o której wspomina Księga Wyjścia. Dlatego też do dzisiaj, w imię tej samej tradycji, Wielkanoc przypada zaraz po pierwszej wiosennej pełni księżyca i co roku jest to inna data.
Z ks. Przemysławem Śliwińskim rozmawiał Daniel Czyżewski, PolskieRadio.pl
REKLAMA