Elektryk ze Stoczni Gdańskiej pozwał Lecha Wałęsę. Żąda przeprosin. Odrzucono wniosek o wyłączenie jawności

Były pracownik Stoczni Gdańskiej Henryk Jagielski żąda od Lecha Wałęsy przeprosin za nazwanie go tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Proces w tej sprawie ruszył przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Pełnomocnik Wałęsy wniósł o wyłączenie jawności procesu, ale sąd odrzucił ten wniosek. 

2017-05-19, 13:52

Elektryk ze Stoczni Gdańskiej pozwał Lecha Wałęsę. Żąda przeprosin. Odrzucono wniosek o wyłączenie jawności
Lech Wałęsa. Foto: Shutterstock.com

W gdańskim Sądzie Okręgowym ruszył proces, w którym były działacz opozycji i współorganizator strajku w Stoczni Gdańskiej - Henryk Jagielski pozwał byłego prezydenta, bo jak twierdzi ten naruszył jego dobra osobiste.

- Według Wałęsy to ja jestem "Bolkiem", a nie on. To oszczerstwa, bełkot i same kłamstwa. Niech pokaże, że ja na kogokolwiek donosiłem. To przez niego przenieśli mnie na inny wydział Stoczni Gdańskiej i przez 10 lat mniej zarabiałem" - mówił w piątek dziennikarzom 85-letni Jagielski, który jak Wałęsa był elektrykiem w Stoczni Gdańskiej w latach 70. XX wieku.

Henryk Jagielski żąda przeprosin za nazwanie go tajnym współpracownikiem SB. Rejestrację Jagielskiego potwierdził w sądzie Sławomir Cenckiewicz ale uznał jego przypadek za "dość złożony". Oprócz przeprosin Jagielski domaga się też od Wałęsy 20 tys. zł zadośćuczynienia, ale żądanie to znajduje się w pozwie rozszerzonym, którego sąd jeszcze oficjalnie nie przyjął.

Lech Wałęsa nie stawił się w sądzie. Jego pełnomocnik, adwokat Maciej Prusak nie chciał komentować pozwu Jagielskiego. Dodał, że Wałęsa złożył odpowiedź na pozew w tym sporze i wnosi o oddalenie powództwa. - Lech Wałęsa nie stawił się w sądzie, bo nie miał takiego obowiązku - dodał pełnomocnik byłego prezydenta. W piątek 19 maja mają zeznawać dwaj świadkowie: Krzysztof Wyszkowski i Sławomir Cenckiewicz.

REKLAMA

Pełnomocnik Wałęsy wniósł o wyłączenie jawności procesu, ale sąd odrzucił ten wniosek.

Jak poinformował pełnomocnik powoda Łukasz Syldatk, sprawa dotyczy wypowiedzi b. prezydenta RP z 20 stycznia podczas konferencji naukowej organizowanej przez Instytut Pamięci Narodowej pt. "Sprzeczne Narracje. Historia powojennej Polski".

"Były prezydent w swoim wystąpieniu odnosił się do kwestii ujawnienia przez IPN faktu, iż był on zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa PRL jako 'TW Bolek', zaś ekspertyzy grafologiczne potwierdziły autentyczność podpisów pozwanego na dokumentach współpracy. W swojej wypowiedzi pozwany odniósł się m.in. do osoby powoda Henryka Jagielskiego, który został przez niego określony jako 'osoba, która została przez IPN wystawiona przeciwko mnie'" – napisano w pozwie przeciwko Wałęsie.

Henryk Jagielski pracował z Lechem Wałęsą w Stoczni Gdańskiej w latach 70. XX wieku na wydziale W4. Obaj byli elektrykami.

Podczas konferencji IPN, Wałęsa zarzucił Jagielskiemu tajną współpracę z SB. Według b. prezydenta, Jagielski miał się też dopuścić pobicia stoczniowca, "czego konsekwencją na skutek wstawiennictwa związkowców, w tym Lecha Wałęsy, miało być wyłącznie przesunięcie na inny wydział".

Tajne przymierze?

Wałęsa mówił też, że Jagielski w latach 50. ub. wieku "miał zawrzeć tajne antykomunistyczne przymierze z dwoma kolegami, w którym miała obowiązywać zasada, iż przypadku zdrady jednego z członków przymierza członek zdradzony był uprawniony do wykonania na nim wyroku śmierci". W pozwie napisano też, że obecnie pozostali członkowie tego przymierza zwrócili się do Wałęsy z prośbą o pomoc w wykonaniu takiego wyroku wobec Henryka Jagielskiego.

Jak podkreślił adwokat reprezentujący Jagielskiego, szczególnie dotkliwe dla powoda jest oskarżenie o współpracę z aparatem bezpieczeństwa PRL.

Przypomniał, że poczynając od 1970 r. Jagielski był aktywnie zaangażowany w działalność antykomunistyczną. W grudniu 1970 r. był współorganizatorem strajku w Stoczni Gdańskiej, członkiem komitetu strajkowego oraz uczestnikiem demonstracji. Również w czerwcu 1976 r. był uczestnikiem strajku w stoczni.

W latach 1978-1980 Jagielski był współpracownikiem Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża i kolporterem pism niezależnych. W sierpniu 1980 r. współorganizował strajk w Stoczni Gdańskiej. Od września 1980 r. był członkiem NSZZ "Solidarność".

13 grudnia 1981 r., w dniu wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, wraz z delegacją stoczniowej "Solidarności" przebywał w RFN. Postanowił nie wracać do ojczyzny. Powrócił po 1989 r.

W okresie grudzień 1981 - styczeń 1983 współorganizował demonstracje w Bremie przeciwko stanowi wojennemu w Polsce. Do sierpnia 1983 r. kierował Biurem Informacyjno-Koordynacyjnym "Solidarności" w Bremie, które m.in. organizowało transporty materiałów poligraficznych, nadajników radiowych, kaset audio dla podziemnej "S" w Polsce.

"Powód nigdy nie zdradził ideałów opozycyjnych, pozostaje im wierny do dzisiaj" – podkreślono w pozwie.

Adwokat podkreślił, że zarzut tajnej współpracy z SB Jagielski uważa za "szczególnie rażący, również ze względu na fakt, iż był on jedną z ofiar współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa".

"Z ujawnionej przez Instytut Pamięci Narodowej teczki 'TW Bolka' wynika, iż ujawniał on okoliczności dotyczące opozycyjnej działalności powoda, np. opisywał jego zaangażowanie w kontestowanie obchodów pierwszomajowych w 1971 r., a także iż w latach 1971-1973 zadaniem wyznaczonym przez SB dla Lecha Wałęsy było obserwowanie m.in. osoby powoda oraz 'w miarę możliwości nawiązanie z nim bliższego kontaktu'" – czytamy w pozwie.

pg

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej