"Manewry na Bałtyku to sygnał, że Pekin wspiera działania Rosji na naszym morzu"
Wysłanie okrętów w rejon napięć na linii Rosji i Zachodu nie poprawia pozycji Chin w regionie i stoi w kontraście z inicjatywą nowego Jedwabnego Szlaku – powiedział ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Marcin Kaczmarski w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl.
2017-07-24, 23:40
Powiązany Artykuł
Były ambasador USA w Polsce: nigdy więcej nie będzie Jałty
Ekspert OSW Marcin Kaczmarski zauważył, że poprzez udział w manewrach obie stolice, Pekin i Moskwa, sygnalizują Stanom Zjednoczonym swoje globalne ambicje.
Manewry z udziałem chińskich okrętów na Morzu Bałtyckim to zapewne inicjatywa Rosji, za którą będzie musiała się zrewanżować – ocenił też w rozmowie z portalem PolskieRadio.p Marcin Kaczmarski z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Jakie cele chce osiągnąć Rosja, dzięki zaangażowaniu Pekinu w ćwiczenia wojskowe w rejonie Europy Środkowo-Wschodniej? Jakiego rewanżu mogą oczekiwać Chiny? Zachęcamy do lektury wywiadu.
***
REKLAMA
PolskieRadio.pl: Rosja i Chiny ćwiczą razem na Bałtyku. To pierwsze manewry tego rodzaju, jak mamy je rozumieć?
Marcin Kaczmarski, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich: Trzeba podkreślić, że to nie są pierwsze ćwiczenia morskie Rosji i Chin. Są prowadzone regularnie od 2012 roku. Na Morzu Bałtyckim odbywają się pierwszy raz. Wcześniej odbywały się w Azji Wschodniej, na Morzach Żółtym, Południowo- i Wschodniochińskim. Wcześniej był też przypadek przeprowadzenia ich na Morzu Śródziemnym, ale nie do końca było to zaplanowane, wynikało z dynamiki sytuacji politycznej wokół Syrii.
Manewry te mają przede wszystkim aspekt polityczny, a wymiar wojskowy jest drugoplanowy.
Ćwiczenia te pomogą oczywiście z pewnością marynarce rosyjskiej i chińskiej we współdziałaniu, będą okazją do przećwiczenia jakiejś formy współpracy. Najważniejsze są jednak sygnały polityczne, które chcą wysłać obie strony.
Jakie to są sygnały?
Powiązany Artykuł
MANEWRY ROSJI I CHIN NA BAŁTYKU: SZTAB NA MIERZEI WiŚLANEJ
Rosja chciałaby demonstrować światu, że ma poparcie polityczne ze strony Pekinu, a Chiny są nieomal jej sojusznikiem. Oczywiście Moskwa zapewne nie użyje tego słowa. Chiny też nie, Pekin twierdzi, że oba kraje nie są w sojuszu polityczno-wojskowym.
REKLAMA
Moskwa chciałaby wysłać sygnał, że Chiny wspierają jej działania na Morzu Bałtyckim. Musimy też pamiętać o tym, jak Moskwa zachowuje się na tym akwenie – dochodziło tam do demonstracji floty i lotnictwa wobec państw NATO.
Chiny z kolei chciałyby zademonstrować, że mają już flotę o wymiarze globalnym. I że nie operuje już ona wyłącznie na morzach wokół Chin, w akwenie Azji Wschodniej, ale jest już niemalże jak amerykańska, to znaczy jest w stanie prowadzić operacje daleko od własnych baz, jest flotą oceaniczną.
Na ile rzeczywiście mamy do czynienia z sojuszem Rosji i Chin? Co skłoniło Pekin, by wziąć udział w manewrach, w rejon, który jest w centrum uwagi w okresie napięć między Rosją i Zachodem? Gdzie Rosja demonstruje swoją agresję?
To wciąż nie jest sojusz. Tu poparcie jest wciąż bardzo delikatne. Chiny mają swoje pretensje na Morzu Południowochińskim. Jednak ani Rosja nie chce popierać otwarcie pretensji Chin, i także Chiny nie będą popierać ambicji Moskwy na Bałtyku.
Wydaje się także, że Chiny będą oczekiwać rewanżu ze strony Rosji. Chiny posunęły się bardzo daleko, posyłając okręty na Bałtyk. Pekin może oczekiwać od Rosji poparcia politycznego w kwestii roszczeń Chin na Morzu Południowochińskim, ewentualnie Morzu Wschodniochińskim.
REKLAMA
A czy to sygnał oparcia dla rosyjskich kroków agresywnych na Morzu Bałtyckim?
To może być tak odczytywane. Bez wątpienia ma to pokazać, że Chiny będą postępować trochę niezależnie od tego, jakie mają relacje gospodarcze. Pekin ma w regionie Bałtyku bardzo dobre relacje gospodarcze – spójrzmy na ostatnie wizyty w państwach Europy Środkowo-Wschodniej. Jednak chcą pokazać, że ich interesy mają wymiar globalny i tak jak gospodarczo mają dobre relacje z państwami regionu, tak strategicznie chcą wysłać pewien sygnał – głównie do USA. Z punktu widzenia Chin, głównym odbiorcą sygnałów są Stany Zjednoczone – a niekoniecznie państwa europejskie.
Nie mamy jednak wciąż sojuszu Rosji i Chin. Bo żadna ze stron nie chce jednoznacznie poprzeć agresywnej polityki drugiej strony. Chcą pokazać, że będą robiły, co będzie dogodne dla nich, bez względu na interesy gospodarcze.
Co w takim razie z projektem Jedwabnego Szlaku? Jak on się tutaj wpisuje w kontekst?
Powiązany Artykuł
WICESZEF MISJI OBWE W DONBASIE: W NASZĄ STRONĘ PADAJĄ STRZAŁY, JESTEŚMY ZASTRASZANI
Ciężko jest mówić o strategii, w której wszystko jest zgodne z sobą. Nowy Jedwabny Szlak czy, jak mówią Chińczycy, Inicjatywa Pasa i Drogi ma generować poparcie dla Chin, tworzyć pozytywny wizerunek. Myślę, że elity chińskie nie dostrzegają, ze posłanie okrętów w ten rejon Morza Bałtyckiego będzie stało dokładnie w kontraście z tą polityką.
Może brakuje koordynacji, może są różne frakcje, z których jedna jest umiarkowana, a inna chciałaby zademonstrować możliwość rozmieszczenia na morzu marynarki wojennej. Udział w ćwiczeniach z flotą rosyjską z pewnością nie poprawia wizerunku Chin w regionie.
REKLAMA
O ile Jedwabny Szlak jest skutecznym narzędziem tworzenia pozytywnego obrazu Chin, to uczestnictwo w manewrach Rosji nie poprawi wizerunku Chin w Europie.
Rosja przygotowuje sobie grunt pod kolejne działania? Rosji bardziej zależało z pewnością na tych ćwiczeniach.
Pytanie, o co chodzi, czy nowe agresywne działania, czy utrzymanie status quo.
Co do Chin – na pewno nie jest to prezent dla Rosji i Moskwie przyjdzie się zrewanżować.
***
REKLAMA
Z Marcinem Kaczmarskim, ekspertem Ośrodka Studiów Wschodnich, rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl.
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA