Media: rodzina Marokańczyków, sprawców z Rimini miała opuścić Włochy

Rodzina imigrantów z Maroka, z której pochodzą dwaj nieletni sprawcy napaści w Rimini, miała trzy lata temu opuścić Włochy - podały w poniedziałek włoskie media. Władze miasteczka koło Pesaro oferowały jej 20 tysięcy euro za powrót do ojczyzny.

2017-09-04, 21:17

Media: rodzina Marokańczyków, sprawców z Rimini miała opuścić Włochy
Zdjęcie ilustracyjne . Foto: Shutterstock/ChiccoDodiFC

Według dziennika "Il Resto del Carlino" ojciec dwóch nastoletnich braci, oskarżonych obecnie o brutalną napaść, został wcześniej wydalony z Włoch, ale zdołał do nich powrócić.

Burmistrz miasteczka Vallefoglia Palmiro Ucchielli powiedział, że w 2014 roku lokalne władze podjęły starania, by odesłać mieszkającą w komunalnym lokalu rodzinę z czworgiem dzieci do Maroka. - Znaleźliśmy pieniądze na ten cel, około 5 tysięcy euro na osobę, być może nawet więcej, by wrócili do Maroka, gdzie przebywał już ojciec wydalony z Włoch - wyjaśnił burmistrz, cytowany w poniedziałek na stronie internetowej gazety z Bolonii. Według jego słów matka zgodziła się wyjechać z Włoch. Rodzina miała otrzymać również opłacone bilety na podróż.

Burmistrz dodał, że wszystko było gotowe do wyjazdu. - Matka z czworgiem dzieci była nawet na posterunku załatwić formalności wyjazdowe. Potem nie wiem, co się stało, ale od sądu do spraw nieletnich dowiedzieliśmy się, że ojciec rodziny jest znowu w Vallefoglia, gdy my czekaliśmy, że rodzina wyjedzie na zawsze.

Dziennik wyjaśnił, że zgodę na repatriację nieletnich dzieci urodzonych we Włoszech muszą wyrazić rodzice. W przeciwnym razie osoby urodzone we Włoszech nie mogą zostać zmuszone do opuszczenia tego kraju.

Ojciec rodziny powrócił do Włoch nielegalnie. Otrzymał za to potem karę roku i 4 miesięcy pozbawienia wolności, którą właśnie odbywa w areszcie domowym. Bolońska gazeta napisała również, że przed sądem, który zgodził się na to, aby pozostał we Włoszech, obiecał, że będzie pilnował swych synów, sprawiających kłopoty w okolicy.

Jego dzieci - twierdzi dziennik - były zaniedbane i porzucone przez rodzinę. Miejscowi karabinierzy często zbierali pieniądze, by dać im na jedzenie. To, że chłopcy byli często głodni, potwierdziła także ich była nauczycielka. Rodzina korzystała z pomocy Caritas i władz gminy, które opłacały jej rachunki.

abi

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej