Być jak twórcy Bonda, czyli skąd brać pieniądze na filmy

2017-09-21, 16:00

Być jak twórcy Bonda, czyli skąd brać pieniądze na filmy
James Bond. Kadr z filmu "Spectre". Foto: Mat. pras./Forum Film Poland

W Stanach Zjednoczonych kinematografia to biznes, w który inwestują międzynarodowe koncerny. W Polsce większość producentów bazuje na państwowych dotacjach, ale są już pierwsi, którzy idą za przykładem kolegów z Zachodu. To np. twórcy "Bogów" czy "Pitbulla". Jak oni to robią?

Polski producent filmowy swoje pierwsze kroki kieruje zwykle do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – państwowej instytucji finansującej rozwój kinematografii.  – Rola PISF dla rozwoju polskiej kinematografii jest nie do przecenienia. Pojawiają się jednak głosy, że dotacje rozleniwiają środowisko filmowe i powodują, że wielu producentów nie szuka prywatnych pieniędzy i nie zakłada, że na eksploatacji filmu zarobi – zauważa mec. Maciej Kubiak z kancelarii LSW, specjalizujący się m.in. w prawie filmowym.

- Polski system promuje brak zależności od sukcesu komercyjnego – przyznaje Krzysztof Gawrysiak, inwestor i producent filmowy. - W USA popularna jest forma odroczonych płatności zależnych od sukcesu komercyjnego. Twórca filmowy dostaje tym wyższe wynagrodzenie, im lepiej sprzedają się bilety. W Polsce to forma trudna do zaakceptowania przez reżyserów.

Jednak budżet PISF nie jest z gumy (w 2016 r. na produkcję filmową przeznaczono 111 mln zł) i by rynek mógł rosnąć, potrzebne są pieniądze od prywatnych inwestorów. Dla nich obok scenariusza równie istotnym dokumentem będzie formularz kalkulacyjny z planowanym budżetem przedsięwzięcia.

Pieniądze i misja – znaleźć balans

Okazuje się jednak, że także w Polsce można zarobić na filmie. Udowadnia to Patryk Vega, który podkreśla, że wszystkie swoje produkcje finansuje wyłącznie w oparciu o prywatny kapitał. Film traktuje jak produkt, który powinien trafić w gusta odbiorców. W pozyskiwaniu kolejnych inwestorów pomogła mu popularność pierwszego "Pitbulla".

Pozytywny przykład to także filmy "Bogowie" i "Sztuka kochania", których mecenasem została Polpharma. Ich producent Piotr Woźniak-Starak w wywiadach podkreśla, że przepisem na sukces są jakość produktu, budżet i widz. 

Współproducent obu filmów Krzysztof Terej przyznaje, że najtrudniejszy jest balans pomiędzy tym, by film był jednocześnie mądry, wartościowy i atrakcyjny dla szerokiej rzeszy odbiorców. – Punktem wyjścia jest temat filmu. Jeśli nie widzimy potencjału komercyjnego, mówimy: "nie dziękuję". Przy "Bogach" borykaliśmy się z niskim zaufaniem inwestorów, nie jest to branża, w której można coś przewidzieć. W przypadku "Sztuki kochania" było łatwiej, to my dobieraliśmy partnerów pod względem wartości dodanej, którą można wykorzystać promocyjnie – wspomina Terej. I dodaje, że pokazanie inwestorowi samego scenariusza to za mało, bo kluczem do sukcesu jest także rozwijanie pomysłu już na początku pracy nad filmem.

Producenci obu tych filmów podkreślają, że jako jedyna firma dwukrotnie zwrócili dotację z PISF (przyznane pieniądze zwraca się po osiągnięciu odpowiednio wysokich wpływów).

Od przedsprzedaży po crowdfunding

Na polskim rynku filmowym jednym z najpopularniejszych sposobów finansowania poza PISF są minima gwarantowane dystrybutorów (MG) oraz tzw. telewizyjne presale. - MG to nic innego jak gwarantowana, bezzwrotna zaliczka na poczet wpływów z eksploatacji. Im film ma mniejszą szansę na komercyjny sukces, tym wydaje się być bardziej atrakcyjna - tłumaczy mec. Maciej Kubiak.

Na Zachodzie popularnym sposobem finansowania jest product placement, w Polsce ma on na razie marginalne znaczenie. - Stawki są bardzo niskie, możliwe, że rynek został zepsuty przez telewizję i agresywne lokowanie – mówi Gawrysiak. Krzysztof Terej także przyznaje, że taka dotacja znacząco nie zwiększa budżetu filmu. - Przez lata różne usługi oferowane były bardzo tanio – mówi.

Mistrzami w lokowaniu produktu są zdecydowanie producenci filmowej serii o Jamesie Bondzie. Agent brytyjskiej królowej zwykle reklamował produkty z wyższej półki, ale gdy pojawił się odpowiednio bogaty inwestor, zamienił martini z wódką (wstrząśnięte, nie zmieszane) na piwo popularnej marki.

Interesującym przykładem jest też film "Cast Away - poza światem". Główny bohater (w tej roli Tom Hanks) w wyniku katastrofy trafia na bezludną wyspę, a jego jedynym przyjacielem staje się piłka marki Wilson. - Producent zarzekał się publicznie, że to wyłącznie potrzeba scenariuszowa i że nie był to product placement, co nie zmienia faktu, że ekspozycja marki na ekranie wynosiła około 20 minut  - podkreśla mec. Maciej Kubiak.

Ciekawą opcją dla filmów niskobudżetowych jest działalność crowdfundingowa, czyli finansowanie produkcji przez samych widzów zainteresowanych powstaniem filmu na jakiś temat. Jak zaznacza mec. Kubiak, w przypadku filmu "Veronica Mars" w reżyserii Roba Thomasa akcja na portalu Kickstarter, której celem było zebranie 2 mln dolarów, zakończyła się pełnym sukcesem i to w mniej niż 11 godzin. W ciągu miesiąca zebrano 5,7 mln dolarów. Zbiórka zaś ustaliła kilka rekordów w historii portalu - najszybciej zebrany milion dolarów, najszybciej zebrane 2 mln dolarów, największy osiągnięty cel minimalny, najwięcej osób, które wsparły jeden projekt.

Potrzebne zmiany systemowe

Krzysztof Gawrysiak jako inwestor zwraca uwagę na bolączki polskiego rynku finansowania filmów. - Bardzo trudno jest uzyskać konkretną informację o liczbie sprzedanych biletów, opieramy się tylko na deklaracjach z kin, nie mamy dostępu do informacji z kas fiskalnych - mówi. Ubolewa też nad brakiem zachęt dla inwestorów. - Istnieją dwa modele wsparcia: zwolnienia podatkowe i rabaty wydatkowe. My poszliśmy w tę drugą stronę, od wiosny czeka projekt ustawy w tej sprawie. Model ten polega na tym, że jeżeli wydałem na produkcję np. 100 tysięcy, to z budżetu państwa dostaję zwrot części tej kwoty. To przyciągnęłoby do Polski zagraniczne produkcje filmowe. Dziś producenci lokują plany zdjęciowe w Pradze, a mogliby to robić w Warszawie.

Eksperci podkreślają też, że polski rynek filmowy wciąż jeszcze się rozwija. – Potrzebujemy czasu i sukcesów – podsumowuje producent Krzysztof Terej.

Podczas 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni 21 września odbyła się dziś debata na temat pozyskiwania pieniędzy na produkcję filmową.

Marta Grzymkowska

Polecane

Wróć do strony głównej