"Jeden poseł, jeden głos". Ryzykowna zagrywka prezydenta?

Jednym z kluczowych założeń projektu o KRS przedstawionego przez prezydenta jest wybór przez Sejm członków-sędziów większością 3/5 głosów. Andrzej Duda zaproponował również rozwiązanie awaryjne na wypadek, gdyby posłowie nie potrafili dojść do porozumienia. Wariant, który ma uchronić KRS przed wakatami wzbudził duże kontrowersje, nawet w obozie rządzącym.

2017-09-27, 10:25

"Jeden poseł, jeden głos". Ryzykowna zagrywka prezydenta?

We wspomnianym wariancie awaryjnym jeden poseł będzie miał jeden głos. - Takie rozwiązanie w efekcie będzie powodowało multipartyjny wybór członków KRS - przekonywał prezydent. W praktyce oznaczać to będzie wygaszenie kadencji wszystkich 15 członków Krajowej Rady Sądownictwa. Propozycja głowy państwa będzie miała ponadpartyjny charakter i sens tylko wtedy, gdy członkowie-sędziowie do KRS będą wybierani jednocześnie.

Najlepiej jest to omówić na przykładzie. Załóżmy, że kończy się kadencja członka X. Sejm przystępuje do jego wyboru, ale nie udaje się uzbierać wymaganej większości 3/5. W tej sytuacji przystępujemy do wariantu awaryjnego, w którym jeden poseł ma jeden głos. PiS zgłasza kandydata Y, na którego głosują wszyscy posłowie tej partii i bez trudu zdobywa on mandat członka KRS. W tej sytuacji nie można mówić o multipartyjnym charakterze. Jest on możliwy tylko w sytuacji, gdy wraz z X kończy się kadencja pozostałych członków KRS.

Ryzykowna gra o mandaty

Wtedy liczący 236 posłów klub PiS nie jest wstanie wybrać wszystkich 15 członków. Na jedenastu przypada 16 głosów, a na czterech 15 głosów. Partia rządząca będzie musiała więc tak rozłożyć sejmowe szable, aby zagwarantować sobie jak największą liczbę pewnych mandatów w KRS. W najbardziej prawdopodobnym wariancie PiS wybierze 8-9 członków, PO 4-5, Kukiz’15, Nowoczesna po 1, PSL 1 lub żadnego. Generalnie skład KRS będzie odzwierciedleniem proporcji występujących w polskim Sejmie.

Generalnie wiele zależałoby też od frekwencji oraz wewnątrzpartyjnych targów, chociażby z PSL-em, któremu brakuje głosów do tego, aby pewnie wybrać swojego kandydata. Przy odpowiednim rozłożeniu głosów własnego kandydata w KRS może zostać pozbawiona również Nowoczesna. Wariant awaryjny niesie ze sobą pewne ryzyko. Ewentualny błąd poselski mógłby zakończyć się dla danej partii utratą mandatu do KRS. Ważna byłaby również kolejność głosowań. Na przykład wystawienie w pierwszej kolejności kandydatów opozycyjnych zmniejszyłoby szanse jej przedstawicieli na wewnętrzne kalkulacje.

REKLAMA

Krytykuje opozycja, ale i PiS

Propozycja prezydencka jest krytykowana przede wszystkim przez opozycję, która zwraca uwagę na jej niekonstytucyjność. Członkowie KRS są wybierani na określoną kadencje i nie można odwołać ich przed czasem. Tymczasem wyjście awaryjne właśnie ku temu zmierza. Kadencja dwóch z 13 członków kończy się dopiero w 2020 roku. W związku z tym odwołanie ich jeszcze w tym roku uznano za rozwiązanie niekonstytucyjne.

W nieoficjalnych rozmowach wariant awaryjny jest również krytykowany przez posłów partii rządzącej. – Nie ma gwarancji, że nasi kandydaci zdobędą większość w KRS. Wystarczy, że wkradnie się jakiś błąd – mówi portalowi PolskieRadio.pl poseł PiS pragnący zachować anonimowość.

Cała KRS liczy 25 członków. 10 wskazywanych przez parlament (4 posłów, 2 senatorów – przyp. red.), prezydenta oraz minister sprawiedliwości, I prezes Sądu Najwyższego i prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego i 15 przez środowisko sędziowskie. Po zmianach tych ostatnich miałby wskazywać spośród sędziów Sejm większością 3/5 głosów lub w wariancie awaryjnym metodą „jeden poseł jeden głos”. Obecnie PiS posiada 5 swoich przedstawicieli we wspomnianej „10”. W związku z tym, aby mieć większość w KRS musiałby wybrać 8 własnych sędziów-członków. Wariant prezydencki otwiera mu taką możliwość, ale niczego nie gwarantuje.

- Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej