Podpalił dom z żoną i czwórką dzieci? W drugiej połowie listopada usłyszy prawomocny wyrok
21 listopada Sąd Apelacyjny w Katowicach ogłosi wyrok w procesie Dariusza P., którego prokuratura oskarżyła o podpalenie w 2013 r. domu w Jastrzębiu-Zdroju i zabicie w ten sposób żony i czworga dzieci. W pierwszej instancji mężczyzna został skazany na dożywocie.
2017-11-09, 17:58
Posłuchaj
W czwartek odbyła się rozprawa odwoławcza. Obrona domaga się uniewinnienia lub ponownego procesu. Uważa, że do pożaru mogło dojść na skutek zwarcia w instalacji elektrycznej. Prokuratura domaga się tylko niewielkiej korekty wyroku.
Do pożaru domu jednorodzinnego w Jastrzębiu doszło w maju 2013 r. Dariusz P. został zatrzymany i aresztowany w marcu 2014 r. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu zabójstwo pięciu osób, a także usiłowanie zabójstwa szóstej - najstarszego syna Wojciecha, który ocalał z pożaru. Wojciech wspiera ojca, do sądu przysłał oświadczenie, w którym napisał, że Dariusz P. jest niewinny.
Przeciwne stanowisko reprezentują bliscy jego nieżyjącej matki – są oskarżycielami posiłkowymi w procesie.
Sam Dariusz P. w "ostatnim słowie" powiedział, że kategorycznie nie zgadza się z wyrokiem z I instancji. - Zapewniam i podkreślam, że tego czynu nie popełniłem - oświadczył. Wyraził też przekonanie, że gdyby sąd I instancji przeprowadził wizję lokalną w jego domu, dostrzegłby "absurdalność" aktu oskarżenia. Przed rozprawą do sądu przysłał liczące ok. 100 stron pismo, określone jako "osobista apelacja".
Obrońca P. mec. Eugeniusz Krajcer wyraził przekonanie, że brak jest podstaw do skazania jego klienta i wniósł o uniewinnienie lub zwrot sprawy do I instancji. - Wyrok jest niesłuszny, a co najmniej przedwczesny - powiedział adwokat.
Przypomniał zasadę, że nie dające się usunąć wątpliwości należy interpretować na korzyść oskarżonego. Tych – w opinii obrońcy - jest bardzo dużo.
Argumenty obrony
Zdaniem obrony, ustalenia, które według prokuratury i sądu układają się w nierozerwalny łańcuch poszlak, wcale nie są takie pewne. Obrona kwestionuje m.in. opinie biegłych, według których w domu P. doszło do podpalenia, i analizy logowania telefonu komórkowego oskarżonego, a także sam motyw zbrodni.
REKLAMA
Adwokat domagał się powołania nowych biegłych w zakresie pożarnictwa. Zdaniem obrony w domu doszło do przypadkowego pożaru, a P. w tym czasie był w oddalonym o ok. 10 km zakładzie w Pawłowicach, w którym montował meble.
Materiał dowodowy nie budzi wątpliwości?
Oskarżyciele wnieśli o nieuwzględnienia apelacji obrony. Prok. Karina Spruś podkreśliła, że opinia dotycząca okoliczności i przyczyn powstania pożaru jest jasna i pełna, nie budzi żadnych wątpliwości, podobnie jak analiza logowania się telefonu komórkowego P.
Apelacja prokuratury nie dotyczy wymiaru kary ani ustaleń poczynionych przez sąd I instancji. Chodzi o dwa zarzuty dotyczące mniej istotnych kwestii - sprawy technicznej w treści wyroku i niezasądzenia zadośćuczynienia na rzecz syna P. Według prokuratury, Wojciech powinien dostać 1 mln zł.
Wyrok sądu I instancji
Nieprawomocny wyrok zapadł w grudniu 2016 r. przed rybnickim wydziałem Sądu Okręgowego w Gliwicach. Sąd nie miał wątpliwości, że Dariusz P. zabił swoich najbliższych, chcąc uzyskać pieniądze z ubezpieczenia i uwolnić się od rodziny. Zgodnie z tamtym orzeczeniem, o warunkowe przedterminowe zwolnienie P. mógłby się ubiegać najwcześniej po 35 latach.
Według prokuratury i sądu, P. podłożył ogień w kilku miejscach. Aby ogień mógł się łatwo rozprzestrzeniać, ułożył rząd poduszek z mebli ogrodowych. Aby zasugerować przypadkowy pożar, przeciął kabel zasilający, a obok przewodu ułożył truchło myszy.
Oskarżony konsekwentnie nie przyznawał się do zabójstwa, choć potwierdził, że próbował skierować śledztwo na fałszywe tory – np. wysyłał sobie sms-y, z których miało wynikać, że dom podpalił ktoś inny.
Biegli, którzy uznali P. za poczytalnego, rozpoznali u niego osobowość psychopatyczną, wskazali m.in. na płytkość uczuć i wymuszony płacz, łatwość wysławiania się, powierzchowny urok, egocentryzm i brak wyrzutów sumienia. U P. znaleziono książkę pt. "Psychiatria kliniczna i pielęgniarstwo psychiatryczne", która prawdopodobnie pomagała mu symulować chorobę i uniknąć kary w dwóch wcześniejszych sprawach karnych - biegli uznali go wtedy za niepoczytalnego.
Do pożaru doszło nocą 10 maja 2013 r. Powierzchnia pożaru była niewielka - ok. 15 m kw. Jego ognisko znajdowało się na piętrze domu jednorodzinnego, paliły się część schodów i szafa. W wyniku pożaru zmarło pięć osób, ocalał tylko najstarszy syn. Na miejscu zginęła 18-letnia najstarsza córka, czterolatka - w trakcie udzielania pomocy. Potem w szpitalach zmarli kolejno: 10-letni chłopiec i 40-letnia matka dzieci oraz 13-letnia dziewczynka. Wszystkich pięcioro spoczęło w jednym grobie na cmentarzu w Jastrzębiu
ksem/
REKLAMA