Sprawa dr. Mirosława G. wraca na wokandę

Sąd Najwyższy uchylił we wtorek decyzję sądu o umorzeniu śledztwa ws. przyczynienia się do śmierci pacjenta dr. Mirosława G. - byłego ordynatora kardiochirurgii ze szpitala MSWiA w Warszawie.

2009-11-24, 14:03

Sprawa dr. Mirosława G. wraca na wokandę

Według SN nienależycie zbadano zażalenie rodziny zmarłego pacjenta Floriana M. W jego   sercu w czasie operacji pozostawiono gazę, którą usunięto dopiero po tygodniu.  

"Pozostawienie gazy w sercu to błąd w sztuce, ale prokurator nie przeanalizował tego zdarzenia w kontekście narażenia pacjenta na niebezpieczeństwo, a sąd - rozpatrując zażalenie - przeszedł nad tym do porządku dziennego" - mówił sędzia SN Jarosław Matras uzasadniając postanowienie. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację złożoną w tej sprawie przez Rzecznika Praw Obywatelskich i popartą we wtorek przez reprezentanta prokuratury.

Decyzją SN, który zastrzegał, że nie przesądza o tym, czy doszło do przestępstwa ani też do jakiego, sprawa trafi teraz do Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów, który ponownie ma zbadać zażalenie na umorzenie śledztwa przeciwko dr. G., złożone przez pełnomocnika rodziny Floriana M., mec. Rafała Rogalskiego. On sam twierdzi, że gdyby nie pozostawienie w czasie operacji gazy w sercu M., pacjent by żył.

Sprawa Mirosława G.

Kardiochirurg Mirosław G. został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne12 lutego 2007 roku. Dwa dni później, na specjalnej konferencji prasowej, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i szef CBA Mariusz Kamiński poinformowali, że prokurator postawił lekarzowi 20 zarzutów, w tym zarzut zabójstwa pacjenta. Pozostałe dotyczyły głównie korupcji.

Po trzech miesiącach, za zgodą Sądu Apelacyjnego kardiochirurg opuścił areszt. Decyzję o jego zwolnieniu uzasadniono tym, że prokuratura nie wykazała dużego prawdopodobieństwa, iż dopuścił się on umyślnego zabójstwa.

REKLAMA

W maju 2008 roku prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko lekarzowi w sprawie zabójstwa pacjenta oraz narażenia na utratę życia lub zdrowia innego chorego z powodu "niepopełnienia przez podejrzanego zarzucanych mu przestępstw".

We wrześniu 2008 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie oficjalnie postawiła doktorowi Mirosławowi G. zarzuty. Został oskarżony o popełnienie kilkudziesięciu przestępstw, polegających na przyjmowaniu korzyści majątkowych od pacjentów lub członków ich rodzin, a także na uporczywym naruszaniu praw pracowniczych na szkodę personelu medycznego.

Według komunikatu Centralnego Biura Antykorupcyjnego, w 2006 roku kardiochirurg przeprowadził przeszczep serca u pacjenta, wiedząc o poważnych przeciwwskazaniach do zabiegu. Po dokonaniu przeszczepu zażądał od rodziny pacjenta łapówki, której nie otrzymał. Kilka dni po operacji wydał polecenie odłączenia pacjenta od urządzeń wspomagających czynności życiowe, co spowodowało natychmiastowy zgon chorego.

W maju 2007 roku zapadła decyzja o zwolnieniu Mirosława G. z aresztu. Oprócz 350 tysięcy złotych kaucji, sąd przyjął poręczenie osobiste wiceprezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, doktora Andrzeja Włodarczyka i skarbnika Polskiego Towarzystwa Transplantologii, Pawła Adadyńskiego.

REKLAMA

Proces rozpoczął się 29 listopada 2008 roku. Mirosława G. oskarżono o popełnienie prawie 50. przestępstw. Zarzucono mu przyjmowanie korzyści majątkowych od pacjentów lub członków ich rodzin, a także naruszanie praw pracowniczych na szkodę personelu medycznego. Zarzuty dotyczyły także znęcania się nad osobą najbliższą i zmuszania pracownicy szpitala "do innej czynności seksualnej".

Wraz z doktorem Mirosławem G., na ławie oskarżonych zasiadło 21 innych osób, oskarżonych o wręczanie lekarzowi korzyści majątkowych. Proces trwa przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów. Kardiochirurg utrzymuje, że nie uzależniał od korzyści majątkowej przyjmowania pacjentów do szpitala, a wręczane mu pieniądze były wyrazem wdzięczności pacjentów.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej