Proces prezydenta Gdańska: bliscy Pawła Adamowicza odmawiają składania zeznań. "Rozważamy rozszerzenie listy świadków"
Kolejne cztery osoby, bliscy prezydenta Gdańska, odmówili w piątek składania zeznań przed Sądem Rejonowym w Gdańsku, jako świadkowie w procesie, w którym Paweł Adamowicz odpowiada za podanie nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012.
2017-11-17, 11:52
Posłuchaj
Na piątkowej rozprawie składania zeznań odmówili brat prezydenta Gdańska, jego rodzice oraz szwagier. Prezydent Gdańska był nieobecny w sądzie, reprezentował go adwokat Jerzy Glanc.
Także na poprzedniej rozprawie w środę składania zeznań odmówili bliscy Adamowicza - żona Magdalena A. i teściowie.
Piotr Baczyński z Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Poznaniu powiedział dziennikarzom, że prawo do odmowy składania zeznań mają najbliżsi członkowie rodziny oskarżonego tj. żona, dzieci, rodzeństwo, rodzice, a także ze strony małżonki ci sami bliscy.
- W tej sytuacji sąd nie może brać pod uwagę zeznań tych osób z postępowania przygotowawczego w prokuraturze. Nie można ich odczytywać jako dowód w sprawie - ich jakby, po prostu, nie było - wyjaśnił.
REKLAMA
- W świetle tego, że najbliżsi członkowie rodzin odmawiają składania zeznań rozważam złożenie wniosku o przesłuchanie pozostałych członków rodziny, którzy mogą posiadać wiedzę na temat środków pieniężnych, które oskarżony otrzymał od rodziny, bo taka jest przecież linia obrony oskarżonego - dodał prokurator.
Kolejna rozprawa ws. Adamowicza odbędzie się 13 grudnia.
Proces prezydenta Gdańska
Podczas rozpoczęcia procesu, pod koniec września, Adamowicz przyznał, że nie podawał w oświadczeniach majątkowych wszystkich informacji o majątku i odmówił składania wyjaśnień, a także odpowiedzi na pytania stron procesu.
W odczytanych przez prokuratora wyjaśnieniach złożonych podczas śledztwa, prezydent Gdańska tłumaczył, że jego pomyłki w oświadczeniach majątkowych były skutkiem powielania błędów z poprzednich oświadczeń, a pierwsze z nich powstało w kwietniu 2010 r.
REKLAMA
Z jego wyjaśnień wynika, że był w tym czasie zaangażowany w organizację kilku uroczystości pogrzebowych ofiar katastrofy smoleńskiej pochodzących z Gdańska, a jego żona będąc w zaawansowanej i zagrożonej ciąży trafiła do szpitala.
Adamowicz mówił też śledczym, że sprawami finansowymi, ze względu na nadmiar jego obowiązków zawodowych, zajmuje się żona.
"Nie było moim zamiarem ukrywanie czegokolwiek"
Prezydent Gdańska tłumaczył w prokuraturze, że pomyłka miała charakter mechaniczny i nieświadomy, i była powielana automatycznie przy kolejnych oświadczeniach, a kiedy zdał sobie sprawę z błędu sam skorygował go w kolejnych oświadczeniach. - Opłacaliśmy z żoną od naszych mieszkań stosowne podatki, więc nie było moim zamiarem ukrywanie czegokolwiek - zapewniał. Wyjaśniał też w prokuraturze niejasności związane z danymi o oszczędnościach. Tłumaczył, że obie jego córki dostały pieniądze od dziadków i pradziadków (ze strony żony) w kwocie kilkuset tysięcy złotych. "Te darowizny stanowią majątek odrębny moich dzieci i nie wymagały wykazywania tego w moich oświadczeniach majątkowych - mówił w trakcie śledztwa.
To już drugie sądowe postępowanie w tej sprawie. Po raz pierwszy trafiła ona do gdańskiego sądu rejonowego w grudniu 2015 r. Wówczas wniosek o warunkowe umorzenie postępowania, na okres dwóch lat próby, oraz zasądzenie od prezydenta Gdańska świadczenia w wysokości 40 tys. zł, złożyła prowadząca śledztwo Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu. Sąd wniosek prokuratury w marcu 2016 r. uwzględnił.
REKLAMA
Wydając takie postanowienie, gdański sąd rejonowy uznał, że wina i społeczna szkodliwość zarzucanych prezydentowi czynów nie są znaczne, a także nie ma podstaw do uznania, że działał on z zamiarem bezpośrednim popełnienia przestępstwa.
Sąd wyjaśnił też m.in., że posiadając już pięć mieszkań i dwie działki, Adamowicz kupił wraz z żoną w styczniu 2009 r. i lutym 2010 r. dwa kolejne mieszkania w Gdańsku, nie umieszczając ich jednak w oświadczeniu majątkowym; nie zgadzały się również dane dotyczące zgromadzonych oszczędności, wszystkie były zaniżone - najmniej o kwotę ponad 51 tys. zł, a najwięcej o ok. 320 tys. zł. Po tym orzeczeniu, polecenie złożenia apelacji na niekorzyść Adamowicza wydał poznańskim prokuratorom dyrektor Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej - prokurator tym samym zaskarżył postanowienie, o jakie sam wcześniej wnosił.
Rozpatrując to odwołanie, Sąd Okręgowy w Gdańsku w grudniu 2016 r. uwzględnił wniosek prokuratury i uznał, że sprawa podawania przez prezydenta miasta Pawła Adamowicza nieprawdziwych danych w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012 musi być ponownie rozpatrzona przez sąd niższej instancji. Zdaniem sądu okręgowego, sąd niższej instancji powinien m.in. wnikliwie zbadać motywy i pobudki postawy Adamowicza.
mr
REKLAMA
REKLAMA