Dzieci bez przyszłości. Formalnie nawet nie istnieją

Tysiące syryjskich dzieci od kilku lat są na świecie choć formalnie… nie istnieją. Chodzi o małych Syryjczyków, którzy urodzili się na emigracji w Libanie.

2017-12-16, 19:09

Dzieci bez przyszłości. Formalnie nawet nie istnieją
Sana, w środku, formalnie nie istnieje. Foto: Wojciech Cegielski/PR

Posłuchaj

Problem dzieci bezpaństwowców. Korespondencja Wojciecha Cegielskiego
+
Dodaj do playlisty

Ich rodzice, którzy uciekli z Syrii w obawie przed wojną, albo nie mają żadnych dokumentów dziecka albo posiadają jedynie wpis do książeczki rodzinnej. Dziecko nie ma jednak ani syryjskiego ani libańskiego paszportu i w rezultacie jest bezpaństwowcem. Gdy wojna w Syrii się skończy tysiące takich bezpaństwowców będzie stanowić ogromny problem.

Formalnie nie istnieje

Sana jeszcze nie wie, jak bardzo różni się od swych trzech sióstr. Ma cztery lata i jako jedyna w rodzinie urodziła się nie w Syrii, ale w Libanie. Jej matka Ruwejda, z trójką dziewczynek i Saną w brzuchu uciekła z syryjskiego Homs. Dzięki przemytnikom trafiła do przygranicznej miejscowości Al-Bireh w Libanie. - Sana codziennie pyta o swojego ojca, który został w Syrii. Chce go zobaczyć. Jak rozmawia z nim przez telefon prosi go - przyjedź, przywieź mi ciasteczka - mówi. Jak dodaje, Sana jest bardzo gadatliwym i radosnym dzieckiem. Uwielbia oglądać bajki z Tomem i Jerrym na smartfonie. Szybko się uczy i ma dobrą pamięć.

Ojciec rodziny, który jest w Syrii, stara się właśnie o dokumenty, by wyjechać do Turcji. Ale żona Ruwejda nie może wyjechać z Libanu. 4-letnia Sana formalnie… nie istnieje. Dziecko urodziło się w Libanie i nie zostało nigdzie zarejestrowane. Nie ma żadnych dokumentów. - Bardzo chciałabym wyjechać do Turcji. Legalnie się nie da, więc być może spróbujemy przez morze. Gdybyśmy mieli jakiekolwiek dokumenty, to już byśmy wyjechali. Dzieci nie widziały ojca od czterech lat i tak strasznie za nim tęsknią - mówi Ruwejda.

Wpis do książeczki rodzinnej

Laif i Ahmad mają więcej szczęścia. Rodzice chłopców 5 lat temu uciekli z Homs i mieszkają w libańskiej Dolinie Bekaa. Tam też chłopcy przyszli na świat. Obaj są co prawda bezpaństwowcami, ale mają przynajmniej odpowiedni wpis do książeczki rodzinnej. - Znaleźliśmy człowieka, który wziął książeczkę, pojechał z nią do Syrii i przyjechał do Libanu z odpowiednim wpisem. To jedyne co mamy, bo nie ma certyfikatów urodzeń dzieci. Ale nasze dzieci są Syryjczykami, więc mam nadzieję, że kiedyś dostaną paszport - mówi matka chłopców, 24-letnia Khulfa, obecnie w ciąży z trzecim dzieckiem.

REKLAMA

Syryjka nie chce powiedzieć, jak dużą łapówkę zapłaciła za wpis. Jej krewny z tego samego obozu mówi, że paszport to kwestia co najmniej tysiąca dolarów. Żeby dostać jakikolwiek dokument dla dziecka, Syryjczycy w Libanie masowo się zadłużają.

Problem narasta z każdym rokiem

Według szacunków ONZ, w całym Libanie jest około 100 tysięcy syryjskich dzieci, które prawnie nie istnieją. Nie mają ani syryjskiego ani libańskiego obywatelstwa, a jedynie część z nich posiada wpisy do książeczek rodzinnych lub certyfikaty wydane przez ONZ. Jak mówi Wojciech Wilk, ekspert ONZ i prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, które pomaga syryjskim uchodźcom, takie osoby znalazły się w dramatycznie trudnej sytuacji. - Te dzieci nie będą mogły wrócić do swojej ojczyzny i nie będą mogły pójść do libańskiej szkoły, bo nie mają dokumentów. Pozostaną w takiej administracyjnej czarnej dziurze, gdzie nie będą mogły ani uzyskać wykształcenia ani uczciwie zarabiać na życie. Jest to ogromny i dramatyczny problem, który narasta z każdym rokiem - dodaje Wilk w rozmowie z wysłannikiem Polskiego Radia do Libanu Wojciechem Cegielskim.

Problem nie zniknie wraz z zakończeniem syryjskiej wojny. Prawdopodobnie bowiem syryjskie władze nie będą chciały przyznać się do takich dzieci. Zwłaszcza, że do Libanu uciekły przede wszystkim rodziny sunnickie, przeciwne prezydentowi Asadowi. - To jest błędne koło. Uchodźcy nie będą mogli pojechać do Syrii, by odebrać akt urodzenia. Zostaną więc tutaj w Libanie. Ale bez dokumentów nic tu nie zrobią. Nie będą też mogli wrócić do Syrii… bo nie mają dokumentów - przyznaje szejk Muhammad Awad Merheb, lokalny duchowny zajmujący się pomocą dla potrzebujących w miejscowości Al-Bireh przy granicy z Syrią.

Eksperci alarmują, że bezpaństwowe dzieci łatwo mogą zostać poddane radykalizacji przez grupy ekstremistów lub mogą paść ofiarą wykorzystania seksualnego bądź handlarzy ludźmi.

REKLAMA

Obecnie w Libanie ONZ zarejestrowała milion syryjskich uchodźców. Ocenia się jednak, że w praktyce uciekinierów jest znacznie więcej.

fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej