Komisja ds. Amber Gold. "Sprawa Amber Gold nie spełniała ustawowych przesłanek"
Na początkowym etapie działalności Amber Gold nie było żadnych informacji, które dawały podstawę do podjęcia działań przez delegaturę CBA w Gdańsku - powiedział w środę przed sejmową komisją śledczą jej b. dyrektor Jerzy Stankiewicz.
2018-01-24, 21:30
Posłuchaj
Podał, że wydział postępowań kontrolnych na jego polecenie miał obowiązek analizy otwartych źródeł informacji - nie tylko o Amber Gold, ale wszystkich zdarzeniach z terenu delegatury, związanych z ustawową działalnością biura. Rozmawiał też z naczelnikiem pionu kontroli po informacjach publicznych na temat Amber Gold i zapoznawał się ze wszystkimi informacjami z przeglądu otwartych źródeł informacji.
- Nie było na tamtym etapie żadnych informacji, które dawały podstawę do podjęcia działań - zapewnił. Gdy organy śledcze podjęły działania wobec firmy deklarował w prokuraturze, że jeśli w tej sprawie "wyjdzie jakiś wątek korupcyjny", to Biuro jest w stanie swoimi ludźmi przejąć go do prowadzenia.
Dopytywany, dlaczego zatem sam nie podjął działań wyjaśnił, że oczywiście mógłby zlecić czynności, ale w jego ocenie dublowałyby one działania ABW. Podkreślił, że takie działania powinien robić podmiot, który dysponuje postępowaniem przygotowawczym, ma z niego przegląd, może te działania poddawać analizie i zaplanować odpowiednie czynności.
Powiązany Artykuł

CBA zrobiło za mało ws. Amber Gold? Komentarze członków komisji
Podkreślił, że sprawa Amber Gold nie spełniała ustawowych przesłanek, do zajmowania się nią bo firma m.in. nie była jednostką z sektora finansów publicznych, nie korzystała z publicznych środków. Stankiewicz zaznaczył, że o przekazaniu śledztwa w sprawie Amber Gold do Łodzi dowiedział się z mediów, ale stale był w kontakcie z dyrektorem delegatury ABW w Gdańsku, któremu przekazywał informacje i dzielił się nimi.
REKLAMA
Każda informacja sprawdzana
Zadeklarował, że każda informacja o możliwości zajścia korupcji była poważnie traktowana przez delegaturę Biura. Przypomniał, że prowadziła ona m.in. sprawę dotyczącą nieprawidłowości przy zakupie siedziby Sądu Okręgowego w Gdańsku. W sprawie Amber Gold w tym czasie nie uzyskał żadnych informacji, która dałyby podstawy do zlecenia działania podległym mu funkcjonariuszom - podkreślił powtórnie.
Pytany, czy CBA korzystało ze swoich informatorów, w celu zbadania, czy w sprawie Amber Gold dochodziło do zdarzeń korupcyjnych odparł, że prosi o powtórzenie tego pytania w trybie niejawnym. Dopytany przyznał, że tak, ale żadna z tych osób nie przekazała takich informacji.
Stankiewicz powiedział, że przed lipcem 2010 r. nie miał informacji nt. Marcina P. Przyznał, że zwrócił uwagę na reklamy Amber Gold w Trójmieście; ocenił, że były podobne do reklam jednego z banków komercyjnych.
"Nie zlecałem dalszych działań"
Podczas przesłuchania szefowa komisji poruszyła też wątek syna b. premiera Donalda Tuska, Michała. Małgorzata Wassermann (PiS) pytała świadka o to, kiedy dowiedział się, że Michał Tusk pracował dla OLT Express. Stankiewicz odparł, że dowiedział się wtedy, kiedy informacja "ukazała w otwartych źródłach". - Pan chyba żartuje - stwierdziła szefowa komisji. - Nie - odparł świadek.
REKLAMA
Szefowa komisji dopytywała też czy fakt pojawienia się w Gdańsku linii lotniczych OLT Express zainteresował tamtejszą delegaturę CBA.
- Wszystkie informacje dotyczące Amber Gold były analizowane na podstawie otwartych źródeł informacji. W naszej ocenie nie było właściwości ustawowej, a więc nie zlecałem dalszych działań - odpowiedział Stankiewicz.
W dalszej części przesłuchania świadek zeznał też, że nie zna Donalda Tuska; nie miał też w zasadzie kontaktów z politykami. - Mój kontakt z politykami na terenie Trójmiasta był ograniczony wyłącznie do sytuacji, gdzie zmierzałem do pozyskania budynku na nową delegaturę CBA w Gdańsku. Miałem kilkukrotne kontakty z wojewodą, prezydentem Gdańska i prezydentem Gdyni - powiedział.
fc
REKLAMA