Prezydent: przy każdej możliwości domagamy się zwrotu wraku Tu-154M
- 10 kwietnia 2010 roku był jednym z najtrudniejszych dni w moim życiu, chyba nawet najtrudniejszym. To był nieprawdopodobny wstrząs, nie do uwierzenia - powiedział prezydent Andrzej Duda. Podkreślił, że pomnik Lecha Kaczyńskiego, wielkiego patrioty, powinien stanąć w Warszawie tuż po katastrofie. - To nieprzyzwoite, że tego pomnika do tej pory władze Warszawy nie postawiły - dodał.
2018-04-09, 10:55
10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku w katastrofie polskiego Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, parlamentarzyści i najwyżsi dowódcy wojska.
"To był wstrząs, nieprawdopodobny wstrząs"
- To na pewno był jeden z trudniejszych dni w moim życiu, to bez wątpienia. Myślę, że chyba nawet najtrudniejszy. Początkowo oczywiście nie mogłem uwierzyć w to, co się stało - powiedział w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej prezydent Andrzej Duda. Jak zaznaczył, informacja o tym, że samolot z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie rozbił się pod Smoleńskiem zastała go w Krakowie, w domu rodzinnym, gdzie pojechał na weekend do żony i córki.
- To był wstrząs, nieprawdopodobny wstrząs, nie do uwierzenia. Nigdy nie zapomnę tych dramatycznych rozmów wtedy z ministrem Maciejem Łopińskim, który był szefem gabinetu pana prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego, z Jackiem Sasinem, który był w Smoleńsku, a był wtedy zastępcą szefa kancelarii, z kancelarią Sejmu, kiedy chodziło o przejęcie władzy prezydenckiej przez ówczesnego marszałka Sejmu pana Bronisława Komorowskiego. Bardzo, bardzo trudne momenty - wspominał prezydent.
Duda poinformował, że we wtorek w dniu 8. rocznicy katastrofy rano będzie w Krakowie, gdzie złoży kwiaty na grobie pary prezydenckiej. - Następnie złożę również kwiaty na grobach tych, którzy są pochowani w Krakowie, a zginęli w Smoleńsku - powiedział.
Następnie prezydent uda się do Warszawy, aby wziąć udział w oficjalnych uroczystościach. - Oczywiście odwiedzę także groby tych, którzy są tutaj pochowani, na Powązkach i także na Cmentarzu Bródnowskim, gdzie między innymi Paweł Wypych i Kasia Doraczyńska są pochowani. To będzie dzień rzeczywiście cały poświęcony obchodom tej rocznicy - zaznaczył prezydent.
Duda podkreślił, że bardzo brakuje mu pary prezydenckiej - Marii i Lecha Kaczyńskich, a także kolegów z kancelarii prezydenta, którzy zginęli w Smoleńsku. Ale przede wszystkim, jak podkreślił prezydent, "bardzo brakuje ich polskiemu państwu, ich śmierć to była naprawdę wielka strata dla polskiego państwa".
- Zginął wspaniały, wielki prezydent, zginęła jego żona, też wspaniała osoba, niezwykle mądra. Zginęli młodzi ministrowie. Przecież Władysław Stasiak miał 44 lata, to był człowiek w kwiecie wieku, z wielką perspektywą na różnego rodzaju funkcje państwowe, niezwykle oddany Polsce. Podobnie Paweł Wypych, Mariusz Handzlik. To byli młodzi ludzie, mający w perspektywie po 20 lat służenia polskiemu państwu, może nawet więcej było przed nimi - mówił prezydent.
- Odeszli i to jest na pewno wielka strata. Dla mnie byli z jednej strony wzorem, bo byli trochę starsi, a z drugiej strony byli moimi kolegami. Współpracowaliśmy ze sobą, blisko się trzymaliśmy, znaliśmy się także rodzinnie. Jest to straszny wstrząs. Zostały dzieci - dodał.
"Przy każdej możliwości domagamy się zwrotu wraku Tu-154M"
- To są trudne relacje. Z jednej strony sprawa Smoleńska, kwestia zwrotu wraku, bardzo wiele dająca do myślenia. Natomiast to nie jest tylko problem tragedii smoleńskiej. To jest też problem rosyjskiej agresji na Ukrainę, problem okupacji Krymu, okupacji części ziem państwa ukraińskiego. Takie są dzisiaj fakty - powiedział prezydent.
Odnosząc się do sprawy zwrotu Polsce przez Rosję wraku samolotu Tu-154M, Duda oświadczył: "my za każdym razem, przy każdej możliwości domagamy się zwrotu wraku".
"Bardzo mi zależy, żeby w Warszawie stanął pomnik Lecha Kaczyńskiego"
Prezydent podkreślił, że wszyscy, którzy 10 kwietnia 2010 roku lecieli na uroczystości, robili to "ze szlachetnych pobudek, żeby oddać hołd polskim oficerom, którzy zostali zamordowani ludobójczo w Katyniu".
- Więc nie ma wątpliwości co do tego, że im się należy upamiętnienie. Przecież zginęli lecąc tam w sprawie państwowej, służyli polskiemu państwu. Wszyscy, którzy byli na pokładzie tego samolotu, nawet ci, którzy pochodzili z różnego rodzaju organizacji, oni też służyli polskiemu państwu, utrwalając tę pamięć i jadąc tam, by złożyć hołd pomordowanym polskim oficerom. Nie ma w ogóle pytania, czy tym ludziom się należy upamiętnienie, pomnik, czy im się nie należy. Oczywiście, że im się należy - zaznaczył Duda.
Jak oświadczył prezydent, pomnik ofiar katastrofy powinien być w centralnym miejscu Warszawy. Podkreślił też, że również prezydent Lech Kaczyński powinien mieć swój pomnik w stolicy.
Prezydent wyraził satysfakcję, że we wtorek w ramach obchodów 8. rocznicy katastrofy smoleńskiej zostanie odsłonięty pomnik ofiar, a także, że będzie odsłonięty kamień węgielny w miejscu, gdzie - według zapowiedzi - jesienią ma stanąć pomnik Lecha Kaczyńskiego.
- To był wielki prezydent, to był wielki człowiek, to był polityk, który miał wizję i wielkie doświadczenie, i który z niezwykłym oddaniem pełnił swoją misję - mówił Duda.
Według prezydenta, odsłonięcie pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego mogłoby się odbyć 11 listopada, w dniu setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę, choć zaznaczył, że nie data jest najważniejsza, a to, by ten pomnik po prostu stanął.
- Mnie osobiście bardzo zależy, żeby ten pomnik po prostu stanął, żeby pan prezydent miał pomnik w stolicy, w swoim mieście, które tak przecież kochał. Kochał Trójmiasto, ale Warszawa była jego miastem rodzinnym, był prezydentem Warszawy. Powiem szczerze, to nawet nieprzyzwoite, że tego pomnika do tej pory władze Warszawy nie postawiły panu prezydentowi, bo on mu się po prostu obiektywnie należy - podkreślił Duda.
W ocenie prezydenta, pomnik Lecha Kaczyńskiego powinien stanąć zaraz po katastrofie smoleńskiej. - Powinien powstać zaraz, bo prezydent prof. Lech Kaczyński jest postacią pomnikową, był naprawdę wielkim prezydentem, wielkim człowiekiem, wielkim patriotą, niezwykle oddanym tej misji, którą pełnił. Ojczyzna była dla niego na absolutnie pierwszym miejscu. To po prostu wstyd, że ludzie, którzy mieli władzę, nie potrafili docenić takiego człowieka - powiedział.
Duda odniósł się też do zapowiedzi Platformy Obywatelskiej, że politycy tej partii nie wezmą udziału w części obchodów 8. rocznicy katastrofy, w tym w odsłonięciu pomnika ofiar na pl. Piłsudskiego w Warszawie.
- Już się zwracałem z apelami o jedność, ale zanim zdążyłem w tym roku cokolwiek powiedzieć, to już mamy oświadczenie, że Platforma Obywatelska odcina się całkowicie od obchodów 8. rocznicy tragedii smoleńskiej. Można to zostawić bez komentarza. Mam tylko nadzieję, że zwykli Polacy w tej sprawie są jednomyślni i uważają, że tym ludziom hołd zwyczajnie się należy, niezależnie od tego, jakie barwy polityczne, czy jaki światopogląd reprezentowali - podkreślił Duda.
Prezydent dodał, że odbudowanie jedności wokół tragedii smoleńskiej to sprawa bardzo trudna, która "dzieli i polityków i w efekcie także i społeczeństwo". - Dla mnie to jest bardzo przykre, a najbardziej przykre jest dla mnie to, że buduje się jakieś podziały, a tak czyni PO, wokół kwestii upamiętnienia tych, którzy zginęli. Jest to dla mnie niezrozumiałe. Przecież zginęli tam także ich koledzy partyjni. Nie należy im się upamiętnienie, nie należy im się to, by ich nazwiska po wieczne czasy były upamiętnione i pamiętane przez ludzi? To jest dla mnie niezrozumiałe - powiedział Duda.
"Obecność armii USA w Polsce to było marzenie Lecha Kaczyńskiego"
Duda zaznaczył w wywiadzie dla PAP, że poprzez swą prezydenturę stara się kontynuować politykę, którą prowadził prezydent Lech Kaczyński, zarówno jeśli chodzi o relacje z państwami regionu, jak i stosunki ze Stanami Zjednoczonymi, czy też kwestie dotyczące bezpieczeństwa energetycznego.
- Staram się kontynuować pewne wątki polityki wschodniej pana prezydenta, staram się kontynuować pewne wątki dotyczące relacji polsko-amerykańskich, które prezydent bardzo wyraźnie zaznaczał, wskazując, że Stany Zjednoczone to jest nasz podstawowy sojusznik. Obecność armii Stanów Zjednoczonych w Polsce to było jego marzenie, mówił, że to bardzo ważne dla naszego bezpieczeństwa - powiedział Duda.
Jak podkreślił prezydent, wzruszeniem było dla niego, kiedy szczyt NATO w Warszawie podjął decyzję o obecności sojuszniczej w Polsce oraz to, że obecność armii amerykańskiej w Polsce stała się faktem. - Nie wiem, czy prezydent w ogóle marzył, że uda nam się podpisać umowę na dostawę systemu rakiet Patriot do Polski, który będzie chronił polskie niebo - dodał. Duda zaznaczył, że to jest właśnie realizowanie polityki i wizji prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Podobnie w kwestiach energetycznych: gazoport, rozwijanie sieci połączeń gazowych w naszej części Europy. Również koncepcja Trójmorza, współpracy w Europie Środkowej. Prezydent Kaczyński starał się wiązać te sojusze, żebyśmy dobrze współpracowali z sąsiadami, z państwami bałtyckimi i krajami bardziej na południu. Szukał możliwości współpracy - mówił prezydent.
Wyraził satysfakcję, że "ta wizja prezydenta Kaczyńskiego - powoli, bo takie są realia - się realizuje". - To jest dla mnie niezwykła satysfakcja. To jest w moim poczuciu realizacja polityki prezydenta Lecha Kaczyńskiego - powiedział.
Pod koniec marca szef MON Mariusz Błaszczak podpisał umowę na dostawę amerykańskich zestawów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Patriot dla Polski; będą one podstawą programu obrony powietrznej średniego zasięgu Wisła.
Decyzję o wysłaniu do Polski i państw bałtyckich czterech wielonarodowych batalionowych grup bojowych potwierdził szczyt NATO w Warszawie w lipcu 2016 roku. Batalionowe grupy bojowe to wzmocnione, samodzielne bataliony, liczące 1-1,5 tys. żołnierzy. Każda z nich jest wielonarodowa - tzw. państwo ramowe wystawia większość sił i dowodzi całą grupą, złożoną także z żołnierzy innych krajów. W batalionie stacjonującym k. Orzysza rolę państwa ramowego pełni USA.
mg