Komisja weryfikacyjna bada sprawę zwrotu Pięknej 49. "Od początku były niejasności"
Prawie 7 godzin trwała 13 czerwca rozprawa komisji weryfikacyjnej do spraw reprywatyzacji. Badano podczas niej zwrot działki przy ul. Pięknej 49 - zeznania złożyło czworo świadków, na pytania odpowiadali też beneficjenci decyzji reprywatyzacyjnej.
2018-06-13, 21:01
Posłuchaj
Według informacji komisji, w sprawie Pięknej 49 wydano decyzję zwrotową na osobę, która nie żyła. Dodatkowo, zmarły właściciel był reprezentowany przez nieżyjącego kuratora.
Jako pierwsza przesłuchana została naczelnik Wydziału Nieruchomości w Dzielnicy Śródmieście - Wiesława Iwanicka. Już na początku przyznała, że w sprawie "od początku były niejasności". I dodała: w trakcie analizy dokumentów zwrócił uwagę fakt, że osobą, co do której ustanowiony jest kurator, jest osoba, która złożyła wniosek w 1949 roku. Jak zaznaczyła, zrodziło to wątpliwości, czy ta osoba żyje.
W sprawie zeznawał też ówczesny referent w Wydziale Nieruchomości Urzędu Dzielnicy Śródmieście - Przemysław Niedzielski. Przyznał, że przeglądając akta sprawy, które uzyskał z Biura Gospodarowania Nieruchomościami, znalazł informację, że Mieczysław Szenfeld zmarł w 1974 roku. - Uznałem, że BGN pokieruje dalej tę sprawę, by unieważnić decyzję zwrotową - zeznawał przed komisją Przemysław Niedzielski.
"Moją rolą było pilnowanie interesów"
Zeznania złożył również kurator Bartłomiej Kościuszko, który w postępowaniu zwrotowym z urzędu reprezentował Mieczysława Szenfelda. Odpowiadając na pytania wiceprzewodniczącego komisji Sebastiana Kalety świadek powiedział, że "nie udało mu się ustalić, co dzieje się z Mieczysławem Szenfeldem". Przyznał też, że "nie znał jego daty urodzenia ani imion rodziców". - Moją rolą było pilnowanie interesów tego pana - zeznał świadek.
REKLAMA
Imiona rodziców Mieczysława Szenfelda podczas podpisywania aktu notarialnego miał podać Sławomir Janiszewski, który razem z Magdaleną Motylińską również był beneficjentem decyzji reprywatyzacyjnej. Dziś oboje uczestniczyli w rozprawie jako strony postępowania. Bartłomiej Kościuszko przyznał, że nie zainteresował się, skąd Sławomir Janiszewski miał te informacje.
Kolejnym przesłuchiwanym był notariusz Grzegorz Arczyński, który w Kielcach przyjął klientów - rzekomego Mieczysława Szenfelda, Magdalenę Motylińską i Sławomira Janiszewskiego. Notariusz zeznał, że mężczyzna podający się za Szenfelda miał około 60-70 lat i mówił po polsku, choć legitymował się paszportem ukraińskim. Notariusz nie zauważył jednak niczego podejrzanego w tej sprawie.
Później przesłuchiwana była jedna ze spadkobierców działki przy ulicy Pięknej 49 - Magdalena Motylińska. Kobieta zeznała, że Mieczysław Szenfeld sam się do niej zgłosił. - Domofonem zadzwonił pan Szenfeld, przedstawiając się, że on jest też spadkobiercą. Wpuściłam go do domu. Powiedział, że chce sprzedać swoje udziały za 100 tysięcy złotych. Ja nie wiedziałam, czy to jest
"Winę ponosi ratusz"
REKLAMA
fc
REKLAMA