Warszawa: ujęto sprawcę zuchwałej kradzieży u jubilera. Wpadł, bo zostawił jeden przedmiot
Włamał się do sklepu jubilerskiego przez szyb wentylacyjny, zjechał na zaplecze po linie i wyniósł z sejfu biżuterię oraz zegarki warte 700 tysięcy złotych. Wpadł, bo zostawił na miejscu przestępstwa linę, a na niej ślady DNA. Okazało się też, że 33-letni obywatel Ukrainy jest poszukiwany Europejskim Nakazem Aresztowania za podobne włamanie na terenie Niemiec.
2018-06-18, 10:00
Do kradzieży doszło w salonie, znajdującym się w jednym ze stołecznych centrów handlowych w nocy z 27 na 28 listopada 2017 roku. Śledczy ustalili, że złodziej jeszcze w trakcie otwarcia galerii ukrył się w toalecie.
Tuż po zamknięciu dostał się do szybu wentylacyjnego w podwieszanym suficie, skąd przeczołgał się nad zaplecze salonu jubilerskiego. Do środka spuścił się po linie. Ze znajdującego się wlokalu biurka wyjął klucz do sejfu. Po otworzeniu znalazł w nim biżuterię oraz zegarki warte około 700 tysięcy złotych. Następnie po linie wrócił przez szyb wentylacyjny do toalety.Tam do rana czekał na otwarcie centrum. Tuż po godzinie 9 opuścił galerię z plecakiem pełnym kosztowności.
Po nitce do kłębka
Na zapleczu salonu jubilerskiego nie było kamer monitoringu. Jedyny ślad, jaki został po włamywaczu, to lina. To wystarczyło.
- Policjanci ze śródmiejskiego wydziału do walki z przestępczością przeciwko mieniu przeglądali monitoring z centrum handlowego. To właśnie dzięki niemu ustalili, że lina, która posłużyła włamywaczowi, została kupiona dzień wcześniej w markecie w tym samym centrum. Kamera zarejestrowała wizerunek tej osoby" – mówił nadkomisarz Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Śródmieście.
REKLAMA
Funkcjonariusze przejrzeli także zapis z kamer w salonie. - Było na nim widać mężczyznę, który rozgląda się po salonie, jakby robił rekonesans. Policjanci porównali jego wizerunek ze zdjęciem kupującego linę w markecie. To był ten sam mężczyzna – opisuje nadkom. Szumiata.
Do 10 lat więzienia
Zapis z monitoringu został opublikowany na stronie Komendy Stołecznej Policji, ale poszukiwania człowieka z nagrania mogłyby spełznąć na niczym, gdyby nie praca śródmiejskich techników kryminalistyki, którzy przebadali kilkumetrową linę znalezioną na zapleczu salonu jubilerskiego.
- Technicy zabezpieczyli ślady DNA z liny. Po wrzuceniu wyników badania do systemu, okazało się, że ta sama osoba, o tych samych śladach DNA, rok wcześniej w Niemczech dokonała włamania do jubilera i jest poszukiwana Europejskim Nakazem Aresztowania – mówi nadkom. Szumiata. Kryminalni wiedzieli już kogo szukają. Chodziło o 33-letniego obywatela Ukrainy.
Sprawca wpadł dopiero pół roku od głośnego włamania. Został zatrzymany przez Straż Graniczną w Hrebenne, gdy przekraczał przejście graniczne z Ukrainy do Polski. Na podstawie ENA ujęto go i doprowadzono do Prokuratury Warszawa Śródmieście-Północ.
33-latek usłyszał zarzut kradzieży z włamaniem. Teraz grozi mu od roku do nawet 10 lat pozbawienia wolności.
REKLAMA
tjak
REKLAMA