Dariusz Matecki: zamierzam pozwać Nitrasa, Lisa i Śpiewaka

- Zamierzam pozwać osoby z pierwszej ligi: Sławomira Nitrasa, Tomasza Lisa, Jana Śpiewaka. Chcę wybrać takie metody, by jak najbardziej ich zabolało - mówi Dariusz Matecki. Prawicowy bloger w rozmowie z dziennikarzem portalu PolskieRadio.pl opowiada o fali hejtu, jaka spadła na niego po ujawnieniu informacji, że w czasie, kiedy był zatrudniony w Ministerstwie Sprawiedliwości, publikował w sieci materiały szkalujące opozycję.

2018-08-20, 18:16

Dariusz Matecki: zamierzam pozwać Nitrasa, Lisa i Śpiewaka
Bloger Dariusz Matecki i kandydat na prezydenta Warszawy Patryk Jaki. Foto: Facebook/Dariusz Matecki

W ostatnim czasie jest o panu głośno. Prawicowy vloger zaangażowany w prekampanię Patryka Jakiego, który pracował jednocześnie w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Od około trzech lat prowadzę bloga i vloga. Mój vlog ma prawie 80 tysięcy subskrypcji i jest jednym z największych politycznych vlogów w polskim internecie. Moje filmy docierają do kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy ludzi. Od dawna popieram też Solidarną Polskę. Byłem na kongresie założycielskim tej partii, zakładałem młodzieżówkę, popierałem politykę Patryka Jakiego i Zbigniewa Ziobro. Kiedy dostałem szansę, by podjąć pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości, to się zgodziłem. Nie wiem, dlaczego miałbym się wstydzić tego, że pracowałem w MS. Tam zajmowałem się social mediami, czyli tym, co robiłem prywatnie od wielu lat.

Kto panu zaproponował tę pracę?

Byłem w Pracowni Liderów Prawa. To jest taki projekt edukacyjny pod auspicjami Ministerstwa Sprawiedliwości. Tam młodzi ludzie spotykają się z liderami życia publicznego. Uczą się praktycznej strony działania prawa. Kiedy brałem udział w tych spotkaniach mówiłem, czym się zajmuję, że prowadzę vloga i bloga. Akurat odchodziła z ministerstwa osoba, która wcześniej zajmowała się zarzadzaniem mediami społecznościowymi i zaproponowano mi tę pracę. Na początku miałem umowę na trzy miesiące, później podpisano ze mną umowę o pracę na czas nieokreślony.

Kiedy zaczął pan pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości?

Pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości zacząłem w czerwcu 2017 roku. Ostatecznie zakończyłem ją pod koniec sierpnia tego roku. Jednak decyzję o odejściu podjąłem w maju 2018 roku. Wziąłem wówczas zaległy urlop, później byłem na urlopie bezpłatnym. Zdecydowałem się na ten krok, ponieważ nie chciałem, aby moja praca w ministerstwie i jednoczesna działalność vlogerska zaszkodziły Patrykowi Jakiemu.

Ile pan tam zarabiał? Jaki był pana zakres obowiązków?

Prowadząc prywatne social media zarabiałem kilkukrotnie lepiej niż w urzędzie. Zatrudniono mnie na stanowisku sekretarza. Zajmowałem najniższe stanowisko, jakie może być w aparacie ministerstwa. Obsługiwałem konferencje prasowe, przygotowywałem grafiki, stworzyłem też między innymi fan page ministra Zbigniewa Ziobry. Sławomir Nitras, który skończył zaocznie politologię, zarzuca mi, że tam pracowałem. Skończyłem w Szczecinie najlepsze w Polsce liceum, prawo, studia zagraniczne. Kto miałby zajmować stanowiska w MS, jak nie ludzie z wykształceniem prawniczym?

REKLAMA

Tak, tylko zarzut nie dotyczy tego, że pracował pan w MS jako człowiek z wykształceniem prawniczym, czy specjalista od socjalmediów, a tego, że w tym czasie prowadził pan politycznego vloga. Pan, jako urzędnik ministerstwa, którego jeden z ministrów startuje w wyborach samorządowych, angażował się w kampanię na rzecz tego polityka.

Nigdy tych wszystkich „ławek” Rafała nie nagrywałem podczas godzin pracy. Albo byłem wtedy na urlopie, albo byłem tam po godzinach pracy. „Ławki” zwykle były po 17.00. W ministerstwie wykonywałem swoje obowiązki. Gdzie tu jest konflikt interesów? Nie ma tu związku między wykonywaniem technicznej działalności dla MS, a kampanią na rzecz Patryka Jakiego. Jeśli ktoś jest urzędnikiem państwowym, to automatycznie ma zapomnieć o swoich poglądach?

Ale tu włączył się pan w prekampanię wyborczą. To inna sytuacja.

Ja przychodząc do ministerstwa miałem zagwarantowane, że mogę dalej prowadzić swojego vloga i że mogę publikować nawet takie filmy, które krytykują rząd. Te filmy kręcę dlatego, że mam takie poglądy, takie osoby popieram, a nie dlatego, że ktoś mi za to płaci.

Czy ze sztabu wyborczego Patryka Jakiego otrzymywał pan jakieś pieniądze za swoją blogerską działalność? Czy ktoś z szeroko pojętego środowiska zjednoczonej prawicy wpływa na treść publikowanych przez pana materiałów?

Patryk Jaki nigdy mi nie zapłacił żadnych pieniędzy za agitowanie na jego rzecz, czy za atakowanie Rafała Trzaskowskiego. Zarabiam na publikacji swoich filmów na YouTube. Nigdy nic za polityczne pieniądze tam się nie pojawiło. Nikt mi nie mówi, co mam nagrywać, wszystko robię z własnej nieprzymuszonej woli. To spowodowało tę nagonkę.

REKLAMA

Zamierza pan podjąć walkę z osobami, które pana atakują?

To, co się stało, te ataki, dla każdego byłyby oszałamiające. Nawet dla polityka z wieloletnim doświadczeniem. Największa partia opozycyjna w Polsce robi o zwykłym vlogerze konferencje prasowa dwa dni z rzędu. I wylewa się na mnie potężny hejt, który jest masą spreparowanych manipulacji i kłamstw. Robi się ze mnie faszystę, rasistę i nazistę. Na oficjalnym profilu Platformy Obywatelskiej pojawiła się informacja, że jestem „rasistą”. Tomasz Lis nazwał mnie „nazistą”, Jan Śpiewak nazwał mnie „brunatnym”. Moje poglądy nigdy nie były tak skrajne. To gigantyczna kampania oszczerstw, która wzięła się stąd, że nagłośniłem wpadki Rafała Trzaskowskiego czy życiorys Jana Śpiewaka.

Skoro o rasizmie mowa. Blogerka Tamara Gonzalez Perea, bardziej znana jako "Macademian Girl", w jednym z wywiadów sugerowała, że jest pan osobą, która prześladowała ją z powodu jej ciemnej skóry. Pisał też o tym Jan Śpiewak. Prześladował pan tę dziewczynę w czasach, gdy uczyliście się w jednej szkole?

Tamara nigdy nie powiedziała czy to byłem ja, czy nie. Apelowałem do niej, że skoro było tak jak twierdzi, to powinna mi wytoczyć sprawę cywilną. Wtedy mieliśmy około dziesięciu lat. Uczyliśmy się razem w jednej klasie w podstawówce. Nie przepadaliśmy za sobą, bo byliśmy dwójką najlepszych uczniów w klasie i czasami mieliśmy sprzeczki. Ona mnie nazywała grubasem, ja może jakiegoś rasistowskiego hasła w stosunku do niej użyłem.

A jak nazywał pan Tamarę, gdy się kłóciliście?

Tego nie pamiętam. Ale na pewno nie było to systematyczne i ciągłe. Ona robi z siebie jakąś wielką ofiarę. Mówiła w TVN-nie, że cała klasa na nią pod szkołą czekała by ją męczyć. Tamara była gospodarzem klasy sześć lat. Znaliśmy się też przez cały okres gimnazjum i liceum, myliśmy kontakty na studiach. Zapraszano ją na wszystkie imprezy. Jeszcze w czasie studiów, zanim stała się sławna, przychodziła na imprezy i jakoś nic takiego wtedy nie wyciągała. Teraz robi z siebie ofiarę. Jan Śpiewak wyciągnął mi coś, co robiłem w podstawówce. Człowiek z pierwszych stron gazet atakuje blogera za to, że miał kłótnię z dziewczyną w podstawówce. Porównajmy to do tego, kim się otacza Rafał Trzaskowski. Z jednej strony Aleksandra Gajewska, która współpracowała z fundacją Otwarty Dialog – to oni wzywali do obalania rządów w PiS i protestowania przed domami polityków. Z drugiej członek sztabu Rafała Trzaskowskiego Lech Obarycki, który był wyrzucany z gabinetu Ewy Kopacz i ministra sportu Mirosława Drzewieckiego za nielegalny lobbing. A PO i Jan Śpiewak atakują Patryka Jakiego, że kręci się wokół niego człowiek, który miał kłótnię z dziewczyną w podstawówce. Tymczasem po tamtej stronie są osoby, które mają nieporównywalnie więcej za uszami, którzy naprawdę szkodzą.

Jeśli nie jest pan rasistą, nazistą i nacjonalistą, to kim pan jest? Jakie reprezentuje pan poglądy?

Od lat głosowałem na PiS i Solidarną Polskę, ale nie wiem czy istnieje ktoś, kogo poglądy mogą się zamknąć w jednej partii. Popieram postulaty wolnościowe u kukizowsców. Popieram postulaty Ruchu Narodowego, że Polska powinna prowadzić suwerenną politykę zagraniczną, ale to nie czyni mnie nacjonalistą, czy rasistą. Nie jestem też szowinistą. Nie darzę innych grup etnicznych i religijnych nienawiścią.

REKLAMA

A pańska grupa na Facebooku „Nie chcę islamizacji Polski” jest szowinistyczna?

Nazywają mnie rasistą, bo prowadzę taką grupę. A jest ktoś, kto chce islamizacji Polski? Nawet trudno to komentować. Przeciwko islamizacji Polski, przeciwko sprowadzaniu imigrantów do Polski wypowiadali się „pisowscy”, „kukizowcy”, „wolnościowcy”. Ja zakładając mojego bloga miałem na celu integrację wszystkich środowisk konserwatywnych. Moje poglądy są konserwatywno-katolickie i nie widzę powodu, aby takich poglądów nie eksponować.

Czy zamierza pan wytoczyć procesy ludziom, którzy nazywają pana rasistą i nazistą?

Zamierzam pozywać osoby z pierwszej ligi: Sławomira Nitrasa, Tomasza Lisa, Jana Śpiewaka. Chcę wybrać takie metody, by jak najbardziej ich zabolało. Chciałbym żeby zapłacili np. na organizacje opowiadające się za obroną życia.

Zamierza pan dalej publikować swoje materiały w sieci? Ma pan jakieś plany związane z karierą polityczną?

REKLAMA

Dostałem propozycje współpracy z całą masą instytucji z trzeciego sektora, zgłaszają się też do mnie prywatne firmy. Dostałem prośby o pomoc przy organizowaniu kampanii w wielu miastach, ale prawdopodobnie dalej będę się skupiać na Warszawie i Szczecinie w tym zakresie. Publikowania na kanale YouTube, pisania bloga nie zamierzam porzucić. Nie chodzi tylko o dochód, to jest moje hobby. Tak też wyrażam swoją wolność słowa. Dla mnie to jest zaszczyt, że chce mnie słuchać tysiące ludzi. Dlaczego miałbym przestać? Tylko dlatego, że atakują mnie media? To mi daje jeszcze większego „powera”. TVN, „Gazeta Wyborcza” od bardzo dawna manipulowały opinią publiczną wprost nazywali patryiotów rasistami, atakowali Żołnierzy Wyklętych, którzy są dla mnie autorytetem. Tomasz Lis co chwilę publikuje jakieś „fake newsy”. Jeśli takie osoby mnie atakują, to daje „kopa” do dalszego działania nie tylko mi, ale też osobom, które oglądają moje materiały.

rozmawiał Paweł Kurek

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej