Andrzej Duda: płacimy cenę za bezkrwawą rewolucję
- Fakty są takie, że w 1989 r. nastąpiła w Polsce w zasadzie bezkrwawa rewolucja, ale płacimy za to cenę - tą ceną są choroby, które wciąż drążą nasze państwo; w SN wciąż orzekają sędziowie, którzy skazywali ludzi niepodległościowego podziemia - powiedział podczas obchodów 38. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w Gdańsku Andrzej Duda.
2018-08-31, 21:30
Prezydent, który zabrał głos podczas mszy św. w kościele św. Brygidy w Gdańsku, podkreślał, że tak, jak dzięki bohaterstwu polskich żołnierzy w 1920 roku i genialnemu planowi marszałka Józefa Piłsudskiego i dowódców wojskowych "czerwona zaraza nie zalała Europy", tak 60 lat później "dłonie polskich robotników zaczęły kruszyć "żelazną kurtynę" i dzięki opiece Opatrzności, dzięki modlitwie kapelanów i dzięki takiemu oddaniu, jak oddanie ks. Jerzego Popiełuszki, zwyciężyliśmy.
W mszy św. w kościele św. Brygidy w Gdańsku z okazji 38. rocznicy Sierpnia 1980 r., podpisania porozumień sierpniowych oraz powstania NSZZ "Solidarność" biorą też udział: premier Mateusz Morawiecki, b. prezydent Lech Wałęsa oraz szef "S" Piotr Duda.
Cena bezkrwawej rewolucji
Prezydent przyznał, że obecnie trwają dyskusje i spory dotyczące przełomu 1989 roku. - Można się zgadzać z różnymi koncepcjami i teoriami, ale fakty są takie, że w Polsce nastąpiła bezkrwawa w zasadzie rewolucja - powiedział Duda. - Nie strzelano do ludzi na ulicach tak, jak tutaj w Gdańsku, w Gdyni w 1970 roku. Nie ma dzisiaj dziesiątków, setek, czy tysięcy krzyży nad mogiłami młodych ludzi, którzy tak, jak ja wtedy, mieli po 17-18 lat i którzy być może byliby gotowi walczyć o wolną Polskę z bronią w ręku - wskazywał prezydent.
Dodał, że płacimy za to jednak cenę. - Tą ceną są także choroby, które bez przerwy, choć w coraz mniejszym stopniu drążą nasze państwo od tamtego czasu. Bo jakże nie nazwać chorobą, że w Sądzie Najwyższym wciąż orzekają sędziowie, którzy skazywali ludzi niepodległościowego podziemia w czasie stanu wojennego? - pytał Andrzej Duda.
REKLAMA
Podkreślił, że prawda na ten temat "wychodzi na jaw" dopiero teraz, po 30 latach. Według niego w SN są ludzie, którzy uczestniczyli w "komunistycznym aparacie represji", będąc wówczas m.in. w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie - jak mówił prezydent - "jedna z osób nadzorowała, czy prawodawstwo stanu wojennego jest we właściwy sposób wdrażane i składała z tego raporty do Komitetu Centralnego" PZPR. Wyraził też pogląd, że żaden z ówczesnych "zbrodniarzy w zasadzie nie odpowiedział za swoje czyny".
Gigantyczna wspólnota
Prezydent podkreślił też że "Solidarność", za którą modlili się uczestnicy uroczystości to nie tylko związek zawodowy, który był, jest i - ma nadzieję - będzie istniał, "bo jest potrzebny Polsce", ale również "solidarność w tym najszerszym tego słowa znaczeniu, w znaczeniu ludzi".
- "Solidarność" to wielka wspólnota, to właśnie dzięki tak pojmowanej "Solidarności", która była gigantyczną wspólnotą, udało nam się odzyskać wolność - podkreślił Duda. Jak zauważył, stało się to także "dzięki wszystkim tym, którzy wtedy mówili "nie", dzięki wszystkim tym, którzy wtedy mieli odwagę i z czystym sercem, nie myśląc o własnych korzyściach, nie myśląc często także i o swoim bezpieczeństwie, ryzykując więzieniem, prześladowaniami, stali twardo, wierząc w to, że ziszczają się właśnie słowa Jana Pawła II wypowiedziane rok wcześniej w Warszawie: Niech zstąpi duch twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi.
Prezydent zwrócił również uwagę, że "Solidarność" to kolejny w historii Polski przypadek, w którym "to, co wydarzyło się u nas, stało się udziałem i zbawieniem dla wielu innych". - Bo jakże inaczej potraktować wielkie zwycięstwo "Solidarności", którego efektem było zburzenie muru berlińskiego, którego efektem był upadek żelaznej kurtyny - tak jak w 1920 r. w efekcie bohaterstwa polskich żołnierzy i genialnego planu marszałka Józefa Piłsudskiego i dowódców "czerwona zaraza" nie zalała Europy - argumentował.
REKLAMA
Pień drzewa polskiego narodu
Wcześniej abp Głódź podkreślił w wygłoszonej homilii, że dziś polskie życie publiczne poddawane jest ciągle nowym "wstrząsom i turbulencjom".
- A życie społeczne pragnie harmonii jak łania wody - zauważył hierarcha. Jego zdaniem Polska doświadcza dziś "niespotykanej eksplozji i niechęci", a także "demonstracyjnego odwracania się od państwa polskiego, od jego instytucji, rozporządzeń i stanowionych praw". - Tego czynić nie wolno. Bo demokracja to bardzo szerokie słowo. Mówił o tym wczoraj (przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec) kard. Reinhard Marx - i wcale nie jest doskonałe i najdoskonalsze. I nie można szafować hasłami - przestrzegał metropolita gdański.
Podkreślił, że w Polsce "wielu ludzi jest zasmuconych anarchizacją życia publicznego". Abp Głódź przywołał słowa papieża Jana Pawła II, który mówił, że "głęboko rozszczepia się pień, choć korzenie wrastają w jeden grunt". - I mogę zaświadczyć, że "Solidarność" na swej historycznej drodze - także dziś - nigdy nie działała tak, aby ten pień drzewa polskiego narodu się rozszczepiał, aby ludzie ojczyzny oddalali się od siebie i zaczynali mówić różnymi językami, których nie rozumieją i używać słów, które co innego znaczą, choć są wypowiadane w polskiej mowie - ocenił arcybiskup.
Zaznaczył, że "Solidarność" prowadzi także dziś rozmowy z rządem w imieniu ludzi pracy. - Różna jest ich amplituda. O tym wiedzą ministrowie, pracownicy i prasa także - może nie każda - jak różna jest temperatura, zgodność racji, uznanie za wiele decyzji o charakterze socjalnym (...). I bywa, że ostry spór, trud negocjacji, jest chlebem powszednim dla "Solidarności". I bywa tak, że stanowiska mogą się rozminąć, ale różnica poglądów - choćby ostatnio w kwestii problemu pracowników sfery budżetowej czy ustawy o solidarnościowym funduszu wsparcia osób niepełnosprawnych, czy krytyczne stanowisko "Solidarności" wobec decyzji Senatu o odrzuceniu wniosku pana prezydenta o przeprowadzeniu referendum konsultacyjnego - ale przecież są to rozmowy partnerskie. I o to chodzi - ocenił abp Głódź.
REKLAMA
fc
REKLAMA