Tomasz Lipiński: dyrektywa to normalizacja sytuacji. Korporacje powinny dzielić się zyskami

- To jest wprowadzenie elementu cywilizującego i normalizującego sytuację - powiedział o wprowadzonej przez Parlament Europejski dyrektywie o prawie autorskim Tomasz Lipiński - muzyk, były wokalista zespołów "Tilt" i "Brygada Kryzys", który zasiada w Prezydium Zarządu ZAiKS.

2018-09-14, 10:15

Tomasz Lipiński: dyrektywa to normalizacja sytuacji. Korporacje powinny dzielić się zyskami

Parlament Europejski przyjął dyrektywę o prawie autorskim. Nowa rezolucja budzi wiele kontrowersji. Zdaniem krytyków pozwala na cenzurę Internetu. Zwolennicy uważają, że pozwala ona walczyć z nagminnym naruszaniem własności intelektualnej twórców. 

O przyjęcie dyrektywy apelowały do europosłow środowiska artystyczne. Pod petycją w tej sprawie podpisali się między innymi: Stowarzyszenie Autorów Polskich - ZAIKS, Związek Kompozytorów Polskich, czy Gildia Polskich Reżyserów Dokumentalnych. Członek Prezydium Zarządu ZAiKS Tomasz Lipiński był w Brukseli i nawoływał do głosowania za inicjatywą. Jego zdaniem pozwoli ona artystom na sprawiedliwe zyski z powielania ich twórczości.

Michał Szewczuk, PolskieRadio24.pl: O co walczyli artyści w sprawie unijnej dyrektywy o prawie autorskim? Czy można powiedzieć, że dotychczasowe prawo pozwalało na to, by ich okradać?

Tomasz Lipiński: Dotychczas nie istniały regulacje prawne, które obligowałyby wielkie platformy do rozliczania się z twórcami. Sprawa jest bardzo prosta: we wszystkich przypadkach organizacji, firm czy platform dystrybuujących muzykę wynagrodzenia dla artystów są po stronie kosztów. A koszta w każdym modelu biznesowym się ogranicza. Dlatego nie chciałbym tu mówić o "kradzieży" - dostawcy robili to, czego nie zabraniało im prawo. Trzeba było zatem wykonać pracę na polu legislacyjnym i wprowadzić takie uregulowania, żeby artyści tworzący treści, z których żyją te organizacje otrzymywali procent od dochodu tych organizacji. Czyli tak jak to wygląda w radiu, telewizji czy serwisach streamingowych. Te ostatnie zresztą rozliczają się z artystami i przegrywają konkurencję z serwisami takimi jak Youtube.

Do czego nowe prawo zobliguje w praktyce internetowe korporacje?

Chodzi o to, żeby takie koncerny jak Youtube, Google, Facebook czy Alphabet funkcjonowały w taki sposób, żeby musiały z artystami i organizacjami, które ich reprezentują usiąść do stołu i negocjować warunki finansowe eksploatacji ich utworów. Bez takich negocjacji korporacje będą robić co chcą. Dlatego jest to tylko wprowadzenie elementu cywilizującego i normalizującego sytuację.

REKLAMA

Czy dyrektywa, jeśli będzie funkcjonować, pozwoli zagwarantować odbiorcy, że artysta czerpie zyski z tego, że się go słucha w internecie?

Nowe prawo idzie w tym kierunku, że odbiorca będzie miał gwarancję, że legalnie słucha artystów. Odpowiedzialność za treści zamieszczone w Internecie będzie spoczywać na platformach. Jeżeli ktoś na przykład udostępni utwór i on będzie w jakikolwiek sposób zarabiać, to artysta otrzyma "swoją działkę" z tego zarobku. Nie wierzę, że dyrektywa "skręci" w stronę, której się obawiają internauci czy małe start-upy. Poprawki wprowadzone w projekcie maja jak najpełniej zabezpieczyć małe firmy i użytkowników Internetu. To wielkie korporacje, które czerpią duże zyski z muzyki będą musiały się po prostu dzielić w większym stopniu niż dotychczas.

Rozmawiał Michał Szewczuk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej