Jest wyrok za napaść na policjanta w Warszawie. Sprawcy z karą od 4 do 8 lat więzienia
Czterej mężczyźni oskarżeni o napaść na policjanta w grudniu 2017 r., którzy mieli używać noża i szczuć funkcjonariusza psem, zostali skazani przez warszawski sąd. Sędzia Maciej Jabłoński wymierzył im kary od czterech do ośmiu lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny.
2018-10-01, 11:43
Proces toczył się przed Sądem Rejonowym dla m.st. Warszawy. Prokurator Anna Sieradzka-Kośla z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Ochota oskarżyła w nim Artura B., Sebastiana B., Marka F. i Norberta U. o dokonanie "wspólnie i w porozumieniu" czynnej napaści na funkcjonariusza policji, który 8 grudnia ubiegłego roku, u zbiegu ulic Kopińskiej i Białobrzeskiej, podejmował wobec nich interwencję.
Dwóch dostało 6, dwóch po 4 i 8 lat
Policjant był po służbie, ale zareagował, bo – jak twierdził – mężczyźni kogoś bili. Oskarżeni mieli przewrócić stróża prawa, kopać go, grozić użyciem noża i szczuć psem, by zmusić go "do odstąpienia od czynności służbowych". Funkcjonariusz użył broni, padły strzały.
Choć żaden z domniemanych sprawców nie przyznał się do zarzucanych czynów i nie złożył wyjaśnień, to sędzia Maciej Jabłoński uznał ich jednak za winnych. 27 września ogłosił wyrok w tej sprawie. Sebastian B. został skazany na 4 lata pozbawienia wolności, Artur B. i Marek F. na 6 lat pozbawienia wolności, a Norbert U. na 8 lat więzienia.
Norbert U. został ukarany najsurowiej, bo jako jedyny działał w "warunkach powrotu do przestępstwa", co zaostrzało mu maksymalny wymiar kary z 10 do 15 lat pozbawienia wolności.
REKLAMA
Na poczet orzeczonych kar sąd zaliczył oskarżonym okres tymczasowego aresztowania od grudnia ubiegłego roku. Zostali także zwolnieni od ponoszenia kosztów sądowych.
Interweniował, gdy jechał do narzeczonej
Wyrok nie jest prawomocny. Został wydany na drugiej rozprawie. Poprzedziło ją przesłuchanie pokrzywdzonego stróża prawa oraz świadków, którzy 8 grudnia widzieli zajście przy ul. Kopińskiej i Białobrzeskiej.
26-letni kryminalny z Targówka tłumaczył, że feralnego wieczora był po służbie i jechał do narzeczonej. Na wysokości Hali Kopińskiej zauważył "mężczyzn kopiących leżącego mężczyznę". Pamiętał, że próbowała ich rozdzielić jakaś kobieta. Funkcjonariusz zatrzymał samochód, wysiadł i podjął interwencję. Mężczyźni, którzy wcześniej kogoś kopali, zniknęli. Poszedł ich szukać.
Policjant zapewnia, że zanim przystąpił do interwencji wobec dwóch mężczyzn, okazał legitymację służbową i przedstawił się. Wtedy miał usłyszeć pierwsze wyzwiska i doszło do rękoczynów. Funkcjonariusz użył gazu. Zza budynku miało wówczas wybiec dwóch kolejnych mężczyzn. Jeden trzymał nóż, a drugi biegł z psem na smyczy. "Usłyszałem: +zginiesz cwelu+".
REKLAMA
Dalej sytuacja była dynamiczna. Policjant opisywał, że został przewrócony, był bity, kopany, straszony nożem i szczuty psem. Oddał strzały ostrzegawcze, ale, jak twierdzi, "nie zrobiły żadnego wrażenia na tych mężczyznach". Wtedy funkcjonariusz oddał kilka szybkich strzałów, jeden z nich drasnął Norberta U. w stopę, drugi ranił w nogę Artura B. Mężczyzna do dziś chodzi o kulach.
bb/hz/krap/pap
REKLAMA