Kacper Płażyński: nawet Platforma chyba nie chciała mieć z Adamowiczem zbyt wiele wspólnego
- Wszystkim nam powinno chodzić o to, by po prostu żyło nam się lepiej, o to by było więcej żłobków, przedszkoli i terenów zielonych - mówi kandydat na prezydenta Gdańska Kacper Płażyński. Dodał że obecny prezydent zapomniał na czym polega rola samorządowca.
2018-10-29, 08:49
- Wyborcy oczekują tego, że nie będą spóźniać się do pracy, że będą mieli gdzie odesłać dziecko do przedszkola, że Gdańsk przy każdej większej ulewie nie będzie podtapiany - mówi o swoich rozmowach z wyborcami kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Gdańska Kacper Płażyński. Dodaje, że gdańszczanie chcieliby mieć poczucie dumy z tego, że są mieszkańcami Gdańska, a z tym wiąże się to by ich reprezentanci w urzędzie miasta "przedstawiali również wartość etyczną, co do której nie ma żadnej wątpliwości".
"Nawet Platforma chyba nie chciała mieć z panem prezydentem zbyt wiele wspólnego"
Płażyński w rozmowie z PAP odniósł się również do słów prezydenta Pawła Adamowicza, który podczas sobotniej konwencji powiedział: "Dzisiaj jest prosty wybór, kluczowy, zasadniczy - między Polską samorządną, a wszechwładzą jednej partii, która chce podporządkować każdą sferę życia sobie".
- Trudno to komentować na poważnie. W Gdańsku tak jak w całej Polsce obowiązuje ta sama ustawa o samorządzie gminnym, powiatowym, nie wiem co pan Adamowicz ma na myśli. Do niedawna to on był członkiem partii poprzedniej wszechwładzy Platformy Obywatelskiej, ale nawet Platforma chyba nie chciała mieć z panem prezydentem zbyt wiele wspólnego - ocenia Kacper Płażyński.
Płażyński przypomniał również, że błędy Adamowicza - jak zaznaczył - szczególnie w zakresie polityki przestrzennej jeszcze do niedawna wytykał jego konkurent w pierwszej turze wyborów samorządowych Jarosław Wałęsa.
- Teraz nastąpiła oczywiście zgoda w rodzinie, ale słowa pana prezydenta są dla mnie zupełnie niezrozumiałe. To jest przenoszenie jakichś sporów partyjnych, ogólnopolskich na lokalny rynek samorządowy - zaznacza Płażyński. - Przecież wszystkim nam powinno chodzić, aby po prostu żyło się lepiej. Pan Adamowicz zdaje się zapominać jaka jest prawdziwa rola samorządowca - dodał.
"Nie oddamy Gdańska PiS-owi"
Na pytanie o przewagę sondażową Adamowicza odpowiedział, że traktuje sondaże bardziej jako "zabawę dziennikarzy" niż coś, co determinuje sposób prowadzenia przez niego kampanii wyborczej.
Zaznaczył, że ostatnie dwa tygodnie kampanii wykorzystuje na rozmowy z mieszkańcami, do których wcześniej nie udało mu się dotrzeć ze swoją propozycją programową.
- Uważam, że na tym powinna się opierać prawdziwa kampania wyborcza, a nie na ciągłym straszeniu i używaniu swojego rodzaju nowomowy polegającej na ciągłym powtarzaniu frazy "nie oddamy Gdańska PiS-owi". Uważam, że to jest śmieszne i uwłacza inteligencji gdańszczan - podkreślił.
Płażyński zapytany o jedną z ostatnich publikacji portalu Onet.pl, w której autor sugerował, że kandydat Zjednoczonej Prawicy w walce o fotel prezydenta Gdańska jest osamotniony i jeśli chodzi o "poparcie lokalnych liderów politycznych spoza jego formacji - nie może liczyć właściwie na nikogo" odpowiedział: "To dość zabawne w kontekście moich ostatnich konferencji. W dniu wczorajszym i w dniu dzisiejszym poparło mnie ponad pięćdziesięciu profesorów gdańskich uczelni, z Politechniki Gdańskiej, z Instytutu Maszyn Przepływowych PAN, Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, z Uniwersytetu Gdańskiego. To jest moja szeroka kadra, z którą idę w tegorocznych wyborach po zwycięstwo" - odparł.
dcz
REKLAMA
REKLAMA