Klan pedofilski zabił świadka?"Zbieg okoliczności"
Znaleziono ciało głównego podejrzanego w aferze pedofilskiej na Litwie, Andriusa Usasa. Przedsiębiorca i polityk, jest czwartą ofiarą w tzw. aferze pedofilskiej.
2010-06-14, 13:23
Usas był jedyną osobą, której postawiono zarzuty w sprawie molestowania dwuletniej córki Drasiusa Kedysa, zwanego przez media "mścicielem z Litwy". Sprawa miała być rozpatrywana pod koniec maja. Jednak z powodu nieobecności adwokata Usasa, została odroczona do 16 czerwca.
"Nietypowy zbieg okoliczności" - tak określa śmierć Usasa litewski minister spraw wewnętrznych Raimundas Palaitis.
Na Litwie coraz głośniej mówi się, że kolejna śmierć w tzw. sprawie pedofilskiej, nie jest przypadkiem. Chodzą słuchy, że klan pedofilski pozbywa się niewygodnych świadków, że zabójstwo jest próbą odwrócenia uwagi od znacznie poważniejszych przestępstw, a także że może mieć związek z porachunkami gangów handlu narkotyków.
Ciało w wodzie i nowy quad
Prokuratura liitewska wszczęła dochodzenie w sprawie śmierci Usasa. "Czy zgon nastąpił w wyniku przemocy, wykażą badania" - powiedział p.o. prokuratora generalnego Raimondas Petrauskasw w wywiadzie dla Litewskiego Radia Petrauskas.
Ciało Usasa znalezione nieopodal Alitusu (Olity), leżało w wodzie. Obok znajdował się quad, który Usas nabył przed dziesięcioma dniami.
Skargi bez odpowiedzi
W październiku ubiegłego roku zamordowani zostali w Kownie sędzia Jonas Furmanaviczius i Violeta Naruszevicziene. O ich zabicie był podejrzany Drasius Kedys, którego ciało znaleziono pod koniec kwietnia.
Kedys złożył w 2008 roku na policji skargę, że jego czteroletnia córka była molestowana, wskazując jako podejrzanych m.in. sędziego Furmanavicziusa i Usasa. Naruszevicziene miała rzekomo umożliwić sędziemu kontakt z dzieckiem.
Kedys wysłał około 200 listów z nagraniem, na którym dziewczynka opowiada o tym, jak była molestowana. Skierował je m.in. do posłów, eurodeputowanych i mediów. Jednak ani jego skarga na policji, ani listy nie przekonały wówczas wymiaru sprawiedliwości, polityków i dziennikarzy do wyjaśnienia sprawy.
REKLAMA
ag, PAP
REKLAMA