Michel Viatteau: obietnice Emmanuela Macrona będą Francję drogo kosztować
- Część manifestujących w żółtych kamizelkach uważa, że powinni dalej protestować, żeby uzyskać większe ustępstwa ze strony władzy i to jest niezwykle trudna sytuacja dla prezydenta Macrona - powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Michel Viatteau, dyrektor biura AFP w Polsce.
2018-12-11, 16:59
Damian Nejman, PolskieRadio24.pl: czy dotychczasowe ustępstwa prezydenta Emmanuela Macrona wystarczą do zażegnania kryzysu we Francji?
Michel Viatteau: duża część Francuzów ma nadzieje, że tak się stanie, ale nie wszyscy. Część manifestujących w żółtych kamizelkach uważa, że powinni dalej protestować, żeby uzyskać większe ustępstwa ze strony władzy i to jest niezwykle trudna sytuacja dla prezydenta Macrona. To co obecnie obiecał, będzie Francję kosztować dość drogo, bo około 10 mld euro, na domiar deficyt publiczny się powiększy, a Francja miała nadzieję, że w tym roku będzie poniżej granicy 3 proc. PKB, które Bruksela proponuje jako granicę nie do przekroczenia.
Jak w takim razie Macron może uspokoić ostre protesty Francuzów?
Jest zwłaszcza jeden taki punkt, który wydaje się psychologicznie ważny dla demonstrantów we Francji. Mowa o podatku dla bogaczy, który długi czas istniał i który Emmanuel Macron zniósł. Ten ruch bardzo zaszkodził jego wizerunkowi. Do tej pory duża część biedniejszych Francuzów uważa go za takiego prezydenta dla bogaczy, który broni tylko ich interesów. Nie jest to do końca prawdą, ponieważ ten zniesiony podatek został zastąpiony przez inny podatek od budynków i mieszkań, a ten poprzedni był od całości majątku najbogatszych ludzi. Chodziło tu o to, żeby ci najbogatsi zainwestowali w gospodarkę francuską, kupili akcje francuskich przedsiębiorstw, a to pozwoli na inwestycje i rozwój przedsiębiorstw, a ostatecznym celem tego ruchu było zmniejszenie bezrobocia, a jest ono dosyć duże we Francji. Gdyby przedsiębiorstwa mogły więcej inwestować, to bezrobocie by szybciej spadało. Jednak pod względem symbolicznym zniesienie podatku dla najbogatszych, a podwyższenie czy utrzymywanie innych podatków dla klasy średniej i najuboższej było fatalne dla jego wizerunku.
Zniesienie podatku dla najbogatszych przelało czarę goryczy?
Jedną z wielkich idei Macrona jest tzw. transformacja ekologiczna, czyli przejście do czystej energii. Jednak są to reformy, które kosztują. Ogromna większość Francuzów zgadza się z tym celem. W Paryżu jest smog, źle się oddycha i ludzie wiedzą, że to szkodzi ich zdrowiu i wiedzą, że trzeba to zmienić. Kiedy jednak przychodzi do płacenia za te reformy, wówczas najbiedniejsze klasy społeczne buntują się przeciwko temu.
REKLAMA
Nowy podatek od benzyny był częścią tych reform?
Prezydent chciał wprowadzić nowy podatek od benzyny, odczuwalny dla tych najbiedniejszych, chciał też wprowadzić podwyżki cen energii, a jak energia kosztuje drożej, to wtedy warto inwestować w te nowe energie ze źródeł odnawialnych, dlatego, że są bardziej opłacalne. To też prowadziło do słusznego celu, ale to droga niespecjalnie przyjemna dla przeciętnego Francuza. Macron chciał też wprowadzić surowe kontrole techniczne, żeby z francuskich ulic wyrzucić te najbardziej trujące, stare diesle, które wypuszczają same trucizny i to też uderzało w najbiedniejszych, no bo kto jeździ starymi dieslami? Ci, którzy nie mają pieniędzy na samochód elektryczny lub nowe, sprawne auto na benzynę.
"Nic nie zrozumiał, a może i nie chce zrozumieć, na czym polega (wyrażany przez Francuzów) gniew" – powiedział Philippe Martinez, przywódca centrali związkowej CGT. Prezydent Macron rozumie uboższe warstwy francuskiego społeczeństwa?
Dobrze rozumie, bo wygrał wybory, ale tylko taki ogólny kierunek, którym Francja musi podążać, żeby pozostać krajem bogatym, zasobnym i szybko rozwijającym się. Prawdopodobnie Macron jest produktem elit, obraca się wśród ludzi bardzo wykształconych, dość bogatych i nie ma bezpośredniego, codziennego kontaktu z ludźmi, którzy zarabiają tysiąc euro, czy mają emerytury w wysokości 800 euro. Nawet najinteligentniejszy człowiek, kiedy nie ma bezpośredniego kontaktu z ludźmi z zupełnie innej grupy społecznej może nie do końca czuć emocje, które nimi rządzą.
Z Michelem Viatteau rozmawiał Damian Nejman, PolskieRadio24.pl
REKLAMA