Światłoterapia, czyli lampy do poprawy nastroju
Gdy jadę do pracy, jest jeszcze ciemno, gdy z niej wracam, jest już ciemno… Chyba niejedna nasza czytelniczka i czytelnik, mają tego typu doświadczenia, szczególnie w miesiącach zimowych. Co więcej, deficyt światła słonecznego, może mieć określone konsekwencje psychiczne.
2019-01-22, 19:50
Ludzie, którzy spędzają większość dnia w pracy i nie są wystawieni na działanie promieni słonecznych, mogą narazić się na sezonową chorobę afektywną, zwaną SAD, od Seasonal Affective Disorder. Innymi słowy: jesienno-zimowego "doła". Brak słońca może również być przyczyną ogólnej ospałości, nawet nie związanej koniecznie z obniżonym nastrojem.
Czy proste urządzenia emitujące światło, są w stanie zastąpić brakujące słońce? Tak, ale nie chodzi tu o zwykłe lampy czy latarki. Urządzenia do światłoterapii muszą emitować promieniowanie o określonej mocy i częstotliwości.
Lampy w terapii stanów depresyjnych i w chorobie afektywnej sezonowej (SAD)
Skuteczność lamp naświetlających, została dowiedziona naukowo. W badaniu przeprowadzonym w 2009 roku na Uniwersytecie Maryland, terapii poddano 15 uczestników, którzy skarżyli się na depresję sezonową. Praktycznie wszyscy wykazywali poprawę po naświetlaniu. Jego trwanie wahało się od 20 minut do godziny. Naświetlanie 40 minutowe okazało się najefektywniejsze. Godzinna sesja miała praktycznie takie same wyniki, jak 40 minutowa.
Inną kwestią są uogólnione objawy depresyjne nie związane ściśle z porą roku. Tutaj światło też jest pomocne. Kilka niezależnych badań spełniających rygorystyczne naukowe wymagania, potwierdziło pozytywny wpływ światłoterapii. Jej efektywność jest wręcz porównywalna z farmakologicznym leczeniem antydepresantami. Wyjątkiem okazała się depresja okołoporodowa. W tym przypadku fototerapia okazała się mało użyteczna.
REKLAMA
Charakterystyka urządzeń i środki ostrożności
Dodać należy, że w badaniach stosowano mocne urządzenia o sile 10 tysięcy luksów. Miały one również filtr UV po to, by nie uszkadzać oczu ani skóry badanych. Fototerapię należy stosować ostrożnie w przypadku choroby afektywnej dwubiegunowej, bo silne światło może u takich osób wyzwolić epizod maniakalny.
Sesje światłem najlepiej robić wczesnym rankiem, tuż po obudzeniu się, po to by imitować wschodzące słońce. Nie należy patrzeć bezpośrednio na lampę. Jej światło jest na tyle silne, że przy dłuższym bezpośrednim wpatrywaniu się, może uszkodzić wzrok. Kategorycznie nie powinny być do tego również używane lampy do naświetlania skóry, choćby takie jak w solarium. Emitują one bowiem promieniowanie ultrafioletowe. No chyba, że ktoś chce świadomie pogorszyć swój wzrok lub się go całkowicie pozbawić. Światłoterapia sama w sobie nie uleczy depresji, w tym przypadku nie zastąpi standardowej terapii, ale może zmniejszyć jej dokuczliwe objawy oraz chociażby ilość przyjmowanych leków. Tak jak przy innych formach leczenia, ważna jest systematyczność, bo poprawa może nie przyjść od razu. Mała poprawa lub jej brak, mogą być wskazaniem do innych form terapii.
Jeden szczegół
Wyszedłby z tego całkiem miły tekst o nowej, pozbawionej efektów ubocznych metodzie poprawy nastroju zimą, ale jest pewna kwestia, której nie mogę pominąć: cena. Markowe lampy do fototerapii są po prostu drogie. Jest to wydatek od kilkuset złotych w górę. Oczywiście można szukać tańszych alternatyw kupując niemedyczne lampy LED, choćby takie stosowane do oświetlania planów fotograficznych. Jest tu jednak mały haczyk, diody emitują promieniowanie UV. Nie jest go dużo, ale więcej niż w przypadku lamp medycznych.
A jeżeli nie stać Was na taki wydatek? Drogie urządzenie może często z powodzeniem zastąpić przyjaciel czworo- lub dwunożny, albo po prostu osoba, której można się wygadać bez narażania się na osąd i ocenę. Szczera i głęboka rozmowa z kimś bliskim, potrafi zdziałać cuda.
REKLAMA
Michał Migała
REKLAMA