Dr Dominik Hejj: relacje polsko-węgierskie są fenomenem pod każdym względem

- Wspólna przeszłość to fundament pamięci, każdy na Węgrzech zna rolę Józefa Bema, każdy wie jak Polacy pomogli w 1956 roku. Analogicznie Polacy znają Świętą Kingę, Jadwigę. Jednak część historyczną trzeba oddzielić od politycznej - mówił o relacjach polsko-węgierskich w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr Dominik Hejj (kropka.hu). 

2019-03-15, 12:00

Dr Dominik Hejj: relacje polsko-węgierskie są fenomenem pod każdym względem
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP/EPA/ZOLTAN MATHE

Daniel Czyżewski, PolskieRadio24.pl: Jak by Pan podsumował relacje polsko-węgierskie w ostatnich 30 latach? Jak ważne są dla nich tradycje historyczne, choćby postać Józefa Bema, bardzo ważnej postaci z czasów Wiosny Ludów, którą Węgrzy upamiętniają 15 marca?

Dr Dominik Hejj (kropka.hu): Relacje polsko-węgierskie są fenomenem pod każdym względem. Nie zdarza się, by dwa narody miały tak niesamowite relacje, oparte na autentycznej przyjaźni i braterstwie, wspólnym historycznym dziedzictwie. Wspólna przeszłość to fundament pamięci, każdy na Węgrzech zna rolę Józefa Bema, każdy wie jak Polacy pomogli w 1956 roku. Analogicznie Polacy znają Świętą Kingę, Jadwigę. Jednak część historyczną trzeba oddzielić od politycznej.

Jak Viktor Orban podchodzi do tych relacji? Cynicznie-pragmatycznie czy uważa on Polskę za ważnego sojusznika?

Polityka i PR polityczny nie może opierać się na wspólnej pamięci, wspólnych bohaterach. To może być miłym wprowadzeniem do dalszej współpracy, ale nie celem samym w sobie. Przy stole negocjacyjnym nie ma przyjaźni. Są interesy, niewątpliwie zbieżne, ale i rozbieżne - jak chociażby ocena Rosji przez Węgrów, czy polityka wobec Ukrainy. Nie należy przez historyczną, romantyczną przyjaźń tłumaczyć trudnych działań politycznych. Kiedy rozmawiamy, najważniejszym dla nas jest nasz interes narodowy. Tak negocjuje Viktor Orbán, dla którego sentymenty nie mają większego znaczenia. 

Czy realne jest wyjście z Fidesu z EPL i zawiązanie jakiegoś sojuszu z PiS w PE? "Jeśli będzie trzeba rozpocząć nową inicjatywę w Parlamencie Europejskim, to oczywiście pierwszym miejscem, gdzie będziemy prowadzić rozmowy, będzie Polska" - mówił niedawno premier Węgier. 

Jakakolwiek inna opcja poza Europejską Partią Ludową oznacza spadek znaczenia Węgier Viktora Orbana w Europie i wypadnięcie poza mainstream. Tym Viktor Orban nie jest zainteresowany. Ostatnie kroki deklaratywne także wskazują na to, że premier Węgier chciałby pozostać w EPL.

Nie wydaje się, aby w razie rozstania Fideszu z EPL partia Orbana mogła dołączyć do którejś z istniejących frakcji w Parlamencie Europejskim. Ewentualnie Fidesz mógłby stworzyć coś nowego, ale jest to gigantyczne political fiction i nie chce mi się w to wierzyć. Gdyby miało do tego dojść, musielibyśmy widzieć znaczne kroki wyprzedzające taki ruch albo musiałoby się stać coś wielkiego, żeby Fidesz wypadł z EPL. Niewiele na to wskazuje i raczej to nie będzie formułowane w tym kierunku. Ostatniecznie o wszystkim przekonamy się po 20 marca, jednak znów - jeśli negocjacje z Polską, to trzeba pamiętać, że Orbána interesuje przywództwo. Nie odda takiej pozycji nawet przyjacielskiemu narodowi. A jeśli odda, to należy zachowywać tym większą ostrożność, bowiem nie byłoby to typowe, a oznacza to jeszcze ciekawszy plan działania.

REKLAMA

Rozmawiał Daniel Czyżewski, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej