Juan - nowy żołnierz w walce USA i Chin. Spowolni światową gospodarkę?

2019-08-07, 19:41

Juan - nowy żołnierz w walce USA i Chin. Spowolni światową gospodarkę?
Perturbacje wokół kursu juana mocno uderzyły 5 sierpnia w amerykańską giełdę. Foto: PAP/EPA/JUSTIN LANE

Konflikt między USA i Chinami zapewne będzie eskalował i obejmie kolejne pola. W ostatnim czasie objął on również kwestie walutowe. To wszystko może przyczynić się do spowolnienia światowej gospodarki, także gospodarki UE – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Damian Wnukowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

PolskieRadio24.pl: Władze USA oficjalnie zarzuciły Chinom manipulowanie kursem juana. Działania Chin wywołały reakcję na całym świecie. Co tak naprawdę się stało, dlaczego Chiny uciekły się do gry walutą?

Damian Wnukowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych:  Wydarzenia ostatnich dni to kolejna  odsłona sporu gospodarczego między USA i Chinami. Konflikt został teraz rozszerzony o kwestie walut – ta sprawa była w tle rywalizacji obu państw, od kiedy Stany Zjednoczone nałożyły pierwsze cła na Chiny. Trzeba też zaznaczyć, że od wielu lat Amerykanie oskarżają Chiny, że manipulują w większym lub mniejszym stopniu swoją walutą, aby uczynić chińskie towary bardziej konkurencyjnymi.

Powiązany Artykuł

kor12.jpg
KIM OSTRZEGA USA. CZY TO DLATEGO, ŻE DOSTAŁ PREZENT OD CHIN?

Jednak teraz po raz pierwszy od 1994 roku w oficjalnym stanowisku departamentu skarbu Stanów Zjednoczonych,  wskazano na Chiny jako państwo, które manipuluje walutą. To reakcja USA na to, co zdarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni, czyli mocne osłabienie juana względem dolara.

5 sierpnia przekroczono psychologiczną granicę 7 juanów za dolara. W ostatnich latach bank centralny Chin interweniował na rynku walutowym, aby juan utrzymywał się poniżej tej granicy, bo mógłby to być swego rodzaju sygnał dla inwestorów, że w chińskiej gospodarce może dziać się coś złego (np. odpływa z niej kapitał). W reakcji na osłabienie się juana i amerykańską odpowiedź spadki zanotowały indeksy na największych światowych giełdach, w tym w USA.


Nerwowość na amerykańskiej giełdzie 5 sierpnia. Fot. PAP/EPA/JUSTIN LANE Nerwowość na amerykańskiej giełdzie 5 sierpnia. Fot. PAP/EPA/JUSTIN LANE

To wszystko jednak ma swój kontekst. Na szczycie G20 w Osace pod koniec czerwca Donald Trump i Xi Jinping zapowiedzieli wznowienie negocjacji handlowych (załamały się one w połowie maja, gdy USA podniosły cła na import z Chin o wartości 200 mld dol.). Pod koniec lipca odbyły się pierwsze rozmowy amerykańsko-chińskie, które jednak nie przyniosły postępu w rozwiązaniu sporu. Aby wywrzeć presję na ChRL 1 sierpnia prezydent USA Donald Trump ogłosił, że 1 września wprowadzi nowe 10-procentowe cła na towary z Chin o wartości około 300 mld dolarów. Jeśli uwzględnić dotychczas wprowadzone cła (łącznie na towary o wartości 250 mld dol.) to praktycznie całość importu z Chin zostanie obłożona dodatkowymi opłatami.  To uderza w eksporterów z Chin – ich towary stają się bowiem mniej konkurencyjne cenowo. Umożliwienie spadku kursu juana względem dolara ma złagodzić skutki wprowadzanych przez USA ceł.

CZYTAJ TAKŻE: STRATEGICZNE PARTNERSTWO USA I MONGOLII >>>

W jaki sposób doszło do osłabienia juana?

Wygląda na to, że Bank Centralny Chin pozwolił na to, by chińska waluta się osłabiła i nie reagował na jej spadki. Zapewne do osłabienia juana doszło w ten sposób, bo raczej nie miało to miejsca w wyniku operacji walutowych, choć tego nie wiemy z całą pewnością.  

W reakcji na osłabienie juana 5 sierpnia Amerykanie wystosowali oficjalną skargę pod adresem Chin  jako manipulatora walutowego. To zostanie zgłoszone do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, to jest tej organizacji międzynarodowej, która czuwa nad stabilnością kursów walut. Będą prowadzone konsultacje na temat możliwości wzmocnienia juana względem dolara. Jeżeli jednak konsultacje nie dadzą efektów, Amerykanie w toku dalszej procedury mają różne możliwości odwetu, mogą na przykład odciąć Chiny od amerykańskiego, rynku zamówień publicznych. Oskarżenia pod adresem Chin mogą też być argumentem za dalszym podwyższaniem stawek celnych na produkty sprowadzane z Chin.

MEDIA: AKCJA WOJSK CHIN W HONGKONGU PRZEKREŚLIŁABY UMOWĘ HANDLOWĄ CHINY-USA >>>

Co ważne: już teraz zauważamy, że Chiny znów działają na rzecz wzmocnienia juana, np. poprzez zapowiedź sprzedaży denominowanych w nim obligacji.  W tym kontekście wcześniejsze osłabienie chińskiej waluty można postrzegać jako demonstrację ChRL wobec Stanów Zjednoczonych, iż jest to jeden z instrumentów, który może być wykorzystany w trwającej wojnie handlowej i może być to sposób na uderzenie w amerykańską gospodarkę.

Z wyliczeń instytucji finansowych wynika, że przez spadki na giełdzie nowojorskiej, spowodowane wymianą ciosów w ostatnim czasie, inwestorzy odnotowali ponad 700 mld dol. straty To mocne uderzenie w rynek finansowy, tym bardziej, że Donald Trump lubi się chwalić, że za jego kadencji giełda radzi sobie bardzo dobrze, podobnie jak cała amerykańska gospodarka.

Chiny chciały zapewne pokazać, że nie będą pasywne, będą reagowały na działania Stanów Zjednoczonych i mają instrumenty, które mogą wykorzystać w przypadku eskalacji sporu i nie zawahają się tego zrobić.


Na zdjęciu: spadki na giełdach azjatyckich 6 sierpnia. Doradca ekonomiczny Białego Domu Larry Kudlow powiedział w wywiadzie dla telewizji CNBC, że „chińska gospodarka jest w rozsypce”. 
„Myślę, że Chiny ponoszą znaczne straty w wojnie handlowej, znacznie większe niż my” – powiedział Kudlow.  Fot. PAP/ EPA/DAVID CHANG Na zdjęciu: spadki na giełdach azjatyckich 6 sierpnia. Doradca ekonomiczny Białego Domu Larry Kudlow powiedział w wywiadzie dla telewizji CNBC, że „chińska gospodarka jest w rozsypce”. „Myślę, że Chiny ponoszą znaczne straty w wojnie handlowej, znacznie większe niż my” – powiedział Kudlow. Fot. PAP/ EPA/DAVID CHANG

Ten temat był na czołówkach wszystkich zachodnich portali na Zachodzie: w Niemczech, Francji, we Włoszech etc. Czy można zobrazować, jakie skutki może przynieść owo osłabienie juana, gdzie można spodziewać się największych konsekwencji?

Jeśli chodzi o efekty krótkofalowe – eksport Chin może być bardziej konkurencyjny cenowo. Kupujący posługujący się w rozliczeniach międzynarodowych dolarem będą mogli nabyć więcej towarów czy usług za juany, tym samym importerzy z USA nie odczują wprowadzanych ceł tak dotkliwie.

Z drugiej strony to miecz obosieczny, gdyż tańszy juan może mieć też efekty negatywne dla gospodarki Chin. Dobra importowane będą droższe. Wiele firm chińskich wykorzystuje komponenty z zewnątrz, za które rozliczają się w dolarach. Podobnie jest z ropą naftową. . Osłabienie juana zwiększa ich koszty, co może rzutować na wyniki przedsiębiorstw. W niektórych branżach w chińskiej gospodarce przedsiębiorstwa są mocno zadłużone w walucie obcej, głównie w dolarach. Obsługa długu przy słabnącym juanie będzie droższa.

Z kolei w przypadku aktorów zewnętrznych tańszy juan może sprawić, że zakup półproduktów np. do produkcji w Polsce może być tańszy. Wtedy koszty europejskich producentów mogą być niższe. Jednak ostatecznie będą musiały konkurować na rynkach międzynarodowych z relatywnie tańszymi produktami z Chin. Tym samym w niektórych branżach produkty chińskie mogą wypierać np. te europejskie czy amerykańskie.

Warto podkreślić, że eskalacja tego sporu wpływa na wzrost niepewności w gospodarce światowej, –co jest bardzo istotne dla biznesu i może wpływać np. na wstrzymywanie się z inwestycjami, które są kluczowe dla długofalowego rozwoju gospodarczego.

Czyli niekorzystnie wpłynie na gospodarkę?

Przeniesienie sporów handlowych na kwestie walutowe będzie wzmacniało tę niepewność. Będzie to rzutowało na nastroje w całej gospodarce światowej, na nastroje przedsiębiorców, inwestycje. Moim zdaniem będzie to pogłębiało to, co teraz już ma miejsce w światowej gospodarce - jej spowolnienie.

Były cła, były spory USA i Chin dotyczące firmy Huawei, teraz są kwestie walutowe. I podejrzewam, że to nie będzie ostatni obszar, w którym będziemy obserwować starcie Waszyngtonu i Pekinu.

Spór obejmuje zatem kolejne pola, tak jak pan mówi. Ale czy możliwe jest jeszcze porozumienie między Chinami i USA, czy obie strony stawiają tu sobie realistyczne cele? Toczyły się przecież negocjacje. Czy to może być prężenie muskułów przed rozstrzygnięciem, czy możemy już tylko obserwować eskalację sporu, nic innego nie jest możliwe?

Szansa na porozumienie topnieje z każdym takim wydarzeniem. Rynki finansowe coraz częściej zakładają, że spór handlowy nie będzie szybko rozwiązany i wpływa na to choćby perspektywa przyszłorocznych wyborów w Stanach Zjednoczonych.

W USA twarde stanowisko wobec Chin jest popularne i  wspierane nie tylko przez Partię Republikańską, ale także przez Demokratów. Czynnik chiński może być  wykorzystywany w kampanii wyborczej. Dlatego też szanse na ustępstwa ze strony USA przed wyborami są coraz mniejsze. Z kolei Chiny zapowiadają, że nie będą ulegały presji USA – przywołuje się m.in. historyczne konotacje, przede wszystkim trwający od połowy XIX wieku „wiek hańby” dla Chin, kiedy to zachodnie mocarstwa dyktowały im, co mają zrobić, były niejako kolonizatorami, zarządzającymi Chinami.

Do tej pory pamięć o tym czasie jest bardzo żywa w społeczeństwie chińskim. Władze Komunistycznej Partii Chin wiedzą o tym i każde ustępstwo wobec zachodniego mocarstwa może być postrzegane jako słabość i skutkować pogorszeniem ich wizerunku w chińskim społeczeństwie.

Wiele postulatów administracji amerykańskiej, gdyby zostały spełnione,  rzutowałoby na długofalowy rozwój Chin, choćby na program ”Made in China 2025”, który ma być katalizatorem zmian w gospodarce chińskiej poprzez rozwój  innowacji, np. robotyki, sztucznej inteligencji. Do tego dochodzi kwestia transferu technologii do Chin i subwencji dla chińskich firm,  które administracja USA chciałaby zakończyć.

Zatem widzimy przesłanki gospodarcze i polityczne, że zażegnanie sporu w krótkim okresie jest mało prawdopodobne. Wiele będzie zależało od tego, jak rozwój tego sporu będzie rzutował na stan gospodarki Chin i USA. Gospodarka chińska zwalnia – tak przynajmniej wynika z oficjalnych danych, bo do końca nie mamy pewności, jak wygląda skala tego spowolnienia.

W USA po bardzo dobrym czasie koniunktury w ciągu ostatnich dwóch lat, też widać oznaki spowolnienia, choćby w produkcji przemysłowej. Duża część biznesu USA nie jest zadowolona z eskalacji sporu z Chinami, bo to rzutuje na ich łańcuchy wartości, w tym produkcję w Chinach.

Wiele zależy zatem, jak duże będzie to spowolnienie, a tego nikt nie jest teraz w stanie przewidzieć, i jak będzie rzutowało na gospodarkę USA i Chin oraz gospodarkę światową. Jeśli będzie miało duża skalę to może być elementem presji na polityków o załagodzenie sporu. Jeśli będzie słabe – presja na osiągnięcie porozumienia nie będzie tak znacząca.

Przy tym Chiny muszą dostrzegać i to, co widzą politycy na Zachodzie – dysproporcje w bilansie handlowym są olbrzymie. Chińskie produkty zalewają rynek w olbrzymim wymiarze. Natomiast wiele technologicznych produktów Chin nie jest, jak to można delikatnie ująć, ich zdobyczą natury intelektualnej. Wiele rozwiązań skopiowano z Zachodu. Do tego wielu ekspertów zauważa, że Chiny wykorzystały system, w którym gracze światowi muszą się zachowywać fair. Dlatego działania na rzecz uregulowania tej sytuacji, wielkiej dysproporcji eksportowej, muszą być w jakimś stopniu zrozumiałe w swoje konstrukcji logicznej.  Nie jest tak, że nikt nie był pokrzywdzony na Zachodzie.

Chiny rzeczywiście bardzo mocno skorzystały na globalizacji, były (i w znacznym stopniu wciąż są) fabryką świata. Po wejściu do Światowej Organizacji Handlu w 2001 roku ich wymiana handlowa jeszcze nabrała tempa.

Gospodarki zachodnie podnoszą wciąż zasady łamania wolnego handlu, zasad konkurencji . Na transferze technologii zostało wykreowanych wiele przedsiębiorstw chińskich. Są oskarżenia o kradzież własności intelektualnej, szpiegostwo przemysłowe. Z drugiej strony wciąż mocno reglamentowany jest dostęp do rynku chińskiego.

Nie tylko USA podnoszą tę kwestię, ale i Unia Europejska czy Japonia. Mocno naciskają na Chiny, by zreformowały politykę handlową, by szerzej się otworzyły. Inna jest filozofia działania. Zwłaszcza Unia Europejska nie chciałaby, żeby spory eskalowały. Jako jeden z największych eksporterów na świecie może tracić na tym, że w gospodarce światowej spowolnienie będzie pogłębiane przez spory handlowe.

Eskalacja sportu między USA i Chinami mogą zatem też uderzyć w Unię Europejską.

Wspomniał pan o tym, że konflikt będzie się rozszerzał na kolejne pola, gdzie te strony mogą się zetrzeć.

Spór handlowy to tylko jeden z elementów szerszej rywalizacji amerykańsko-chińskiej. Mamy supermocarstwo, USA, które ma obecnie największe wpływy gospodarcze i militarne na świecie i państwo, które szybko rośnie w siłę, pretendenta do czołowej pozycji, czyli Chiny. Administracja USA uznała zapewne, że jest to ostatni moment, by zahamować wzrost Chin.

Jednym z elementów jest wojna handlowa, wiążąca się także ze kwestiami technologicznymi, a teraz także walutowymi.

Jeśli chodzi o kolejne możliwe pola sporu gospodarczego, dużo się mówi o ograniczeniu eksportu metali ziem rzadkich. Z racji ich dużych zasobów w Chinach oraz opłacalności wydobycia ChRL jest potentatem jeśli chodzi o eksport tych pierwiastków. Potrzebne są np. w przemyśle elektronicznym. .  Możliwe jest także utrudnianie działalność amerykańskich firm w Chinach, np. poprzez wstrzymywanie licencji, kontrole. To może przekładać się na ich wyniki finansowe, a tym samym kursy akcji. Silną bronią Chin byłaby groźba lub sprzedanie obligacji rządu amerykańskiego. Chińczycy mają ponad 3 biliony dolarów rezerw walutowych. Z tego ponad 1,1 biliona dolarów to obligacje rządu amerykańskiego, co czyni ChRL jest największym wierzycielem Stanów Zjednoczonych. Byłaby to raczej jedna z ostatecznych broni. Uderzyłoby to bowiem w Chiny, w tym poprzez spadek cen pozostających w ich posiadaniu papierów wartościowych.

W czerwcu Pekin ostrzegł chińskich turystów i studentów przed podróżami do USA. Takie rekomendacje mogą mocno uderzać w ruch turystyczny. Jak widać, wymiarze gospodarczym mamy jeszcze wiele instrumentów.

Drugim obszarem jest rywalizacja stratpieniąegiczna i związane z nią kwestie militarne – czyli choćby to, co dzieje się na Morzu Południowochińskim, którzy Chińczycy uznają za swoje terytorium. Amerykanie uznają je zaś za akwen międzynarodowy, przeprowadzają tam loty, kierują okręty , by demonstrować, że to nie jest terytorium Chin. To element rywalizacji strategicznej i militarnej, wpisującej się w szerszy kontekst prób osłabiania, niwelowania wzrostu potęgi Chin.

Z Damianem Wnukowskim z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Polecane

Wróć do strony głównej