Niemiecki rząd sprowadzi do kraju dzieci bojowników IS. Heiko Maas: nie będzie to jednorazowe przedsięwzięcie
Niemcy sprowadzą do kraju czwórkę dzieci bojowników Państwa Islamskiego z Syrii. Minister spraw zagranicznych RFN Heiko Maas zapowiada, że nie jest to jednorazowe przedsięwzięcie. Chodzi w tym przypadku o dzieci islamistów, którzy wyjechali z Niemiec na wojnę.
2019-08-20, 16:21
Jest to pierwszy przypadek, gdy Niemcy udzieliły zgody na przyjazd do kraju przebywającym na północy Syrii dzieciom, których rodzice są podejrzewani o przynależność do IS.
Powiązany Artykuł
Niemcy chcą pozbawiać swojego obywatelstwa bojowników tzw. Państwa Islamskiego
Troje dzieci to sieroty, rodzice czwartego przebywają w kurdyjskim obozie jenieckim. W poniedziałek cała czwórka została przejęta przez niemiecki konwój na granicy Syrii i Iraku.
- Będziemy dążyć do tego, by inne dzieci też opuściły Syrię. To są głównie młode osoby. Nie można ich obarczać odpowiedzialnością za czyny rodziców - powiedział Heiko Maas.
800 bojowników w kurdyjskiej niewoli
Obecnie w obozach jenieckich na północy Syrii przebywa około 100 dzieci, które mają prawo do niemieckiego obywatelstwa, bo przynajmniej jedno z ich rodziców było obywatelem RFN.
REKLAMA
Do rangi poważnego politycznego problemu urosła jednak kwestia dorosłych bojowników IS z Niemiec i innych krajów Europy. Berlin, Londyn czy Paryż nie chcą ich sprowadzać z powrotem, argumentując, że mogą oni stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego. W kurdyjskiej niewoli znajduje się obecnie około 800 bojowników z Europy. Prezydent USA Donald Trump chce, żeby kraje UE odebrały ich i postawiły przed swoimi sądami, Europejczycy są jednak niechętni.
>>>[CZYTAJ RÓWNIEŻ] Niemcy: problem z aresztowanymi bojownikami tak zwanego Państwa Islamskiego
W lutym szef niemieckiej dyplomacji wskazywał trudności natury konsularnej, które uniemożliwiają ustalenie tożsamości domniemanych niemieckich bojowników i w związku z tym przyjęcie ich w RFN.
Identyfikacja dżihadystów z Niemiec
Jest to jednak tylko częściowo zgodne z faktami. Z informacji, do których dotarł berliński dziennik "Tagesspiegel", wynika, że funkcjonariusze niemieckiego wywiadu (BND) i policjanci z Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA - odpowiednik polskiego CBŚP) pracują na miejscu w Syrii i Iraku, ustalając tożsamość domniemanych obywateli Niemiec i protokołując ich wypowiedzi, które mogłyby zostać użyte podczas procesów karnych. Dotychczas udało się zidentyfikować około 100 dżihadystów z RFN. Wszyscy chcą wrócić do Niemiec i stanąć przed niemieckim sądem.
REKLAMA
Część z nich jest dobrze znana niemieckim organom ścigania: za 21 osobami zostały rozesłane w przeszłości listy gończe, z kolei 19 jest zaklasyfikowanych jako niebezpieczni islamiści. Jeden z nich - Martin Lemke, spawacz z Saksonii-Anhaltu, który przeszedł na islam - wyjechał z dwiema żonami na wojnę, został wysokim rangą dowódcą tajnej policji IS i zgodził się nawet zeznawać jako świadek koronny.
Opinia publiczna nieprzychylna powrotom
Niechęć niemieckich polityków do przyjmowania z powrotem dżihadystów ma dwa główne powody. Po pierwsze, nie zostanie to przychylnie przyjęte przez opinię publiczną. A co ważniejsze, jak pokazują dotychczasowe doświadczenia, mimo odpowiednich przepisów doprowadzenie do procesu i skazania islamskiego bojownika jest bardzo trudne, bo dostępny materiał dowodowy łatwo jest podważyć.
Od 2012 roku na wojnę do Syrii i Iraku wyjechało z Niemiec około 1050 osób. 340 wróciło, większość z nich jest na wolności.
bb
REKLAMA
REKLAMA