Ukraińska strefa śmierci. Nowy sposób prowadzenia wojny

Walki w Ukrainie nie przypominają już potyczek w okopach z czasów I wojny światowej. Drony zatarły linię frontu, tworząc rozległą strefę zabijania - strefę śmierci.

2025-11-18, 10:29

Ukraińska strefa śmierci. Nowy sposób prowadzenia wojny
Drony opanowały pola bitew w Ukrainie. Foto: General Staff of the Armed Forces of Ukraine

Wojna w Ukrainie zmienia oblicze

Pola bitew w Ukrainie są pełne bezzałogowców, wojskowi mówią o rojach. Część z nich przenosi kamery i termowizję, inne są uzbrojone. Kolejne leżą nieruchomo na ścieżkach i drogach, czekając na jakikolwiek ruch wrogiego żołnierza bądź pojazdu - dopiero wtedy "ożywają". Jedne drony są sterowane radiowo, inne - światłowodowo. Wtedy całe niebo jest upstrzone pajęczą siecią. Takich obiektów nie można w żaden sposób zagłuszyć. Wtedy do akcji wkraczają drony przechwytujące, które polują też na operatorów ukrytych dziesiątki kilometrów za linią walk.

Efekt? Chaotyczna, wielokilometrowa strefa, w której drony polują na ludzi, ranni umierają, bo nikt nie jest w stanie ich ewakuować, a dostarczenie amunicji, żywności czy wody na linię starć graniczy z cudem.

- Przeszliśmy do nowego etapu wojny. Dron walczy z dronem - powiedział Pavlo Palisa, były najwyższy dowódca wojskowy, a obecnie zastępca szefa biura prezydenta Ukrainy. - Potrafią urządzać zasadzki, przechwytywać logistykę przeciwnika, niszczyć zaopatrzenie. Utrzymanie pozycji stało się o wiele trudniejsze. Jeśli drony cię wykryją, stajesz się łatwym celem - wyjaśnił.

Nowy sposób prowadzenia wojny

Bezzałogowce odegrały znaczącą rolę już od pierwszych dni wojny w 2022 roku. Ukraińcy chwalili się wówczas, że tureckie drony Bayraktar TB2 są prawdziwą zmorą Rosjan i niszczą setki celów. Mimo to, obie armie były przygotowane na tradycyjną wojnę: artylerię, czołgi, okopy, ciężki sprzęt.

Sytuacja zaczęła się zmieniać w latach 2023-2024. - Wtedy okopy zaczęły zanikać - stwierdził Iwan Sekacz, rzecznik 110. samodzielnej brygady zmechanizowanej. To ta jednostka zasłynęła z obrony Wełykiej Nowosiłki w obwodzie donieckim.

Ukraińscy żołnierze coraz częściej korzystają z dronów (źródło: General Staff of the Armed Forces of Ukraine) Ukraińscy żołnierze coraz częściej korzystają z dronów (źródło: General Staff of the Armed Forces of Ukraine)

Ukraińska armia zmieniła taktykę. Zamiast obwarowanych, stałych linii okopów obrońcy zaczęli tworzyć punkty oporu i posterunki obserwacyjne. Braki w artylerii 155 mm do haubic zaczęto nadrabiać dronami. Rosjanie z kolei zmniejszyli liczebność oddziałów szturmowych, bo większe grupy były natychmiast wykrywane i likwidowane.

Nowa taktyka Rosjan

Nie ma już słynnych "mięsnych fal", w których rzucano masę żołnierzy na ukraińskie pozycje. - Rosja coraz częściej atakuje małymi grupami - wyjaśnił Władysław Wołoszyn, rzecznik południowego oddziału ukraińskiej armii. - Zebranie grupy szturmowej zajmuje im dwa-trzy dni. Czołgają się, kryją, nie chcą zdradzić swoich pozycji - dodał.

Zazwyczaj dwóch żołnierzy idzie przodem, ale tylko jeden dociera do celu. Małe grupy trudniej wypatrzyć operatorom dronów, zwłaszcza w trudnych warunkach atmosferycznych - we mgle i deszczu.

- W efekcie powstała głęboka szara strefa. Rosjanie zakradają się za ukraińskie pozycje i tam się ukrywają. Jeśli nikt ich nie wypatrzy i nie zlikwiduje - rozmnażają się jak grzyby po deszczu - powiedział Iwan Sekacz. To właśnie zła pogoda pomogła Rosjanom przebić się pod Pokrowskiem po ponad roku nieudanych ataków.

Pogoda przeszkadza dronom

Mgła i deszcz ograniczają loty dronów. - To tworzy krótkie okna czasowe, w których można przesunąć oddziały, rotować ludzi albo dowieźć zaopatrzenie. I Rosjanie z tego korzystają - powiedział Pavlo Palisa.

Ukraiński operator drona (źródło: General Staff of the Armed Forces of Ukraine) Ukraiński operator drona (źródło: General Staff of the Armed Forces of Ukraine)

Okupanci robią wszystko, by jak najbardziej utrudnić Ukraińcom obronę. - Starają się poszerzyć strefę śmierci na tyle, na ile się da. Burzą budynki i schrony precyzyjnymi uderzeniami, zostawiając nagie, puste pola. Tam nie ma się gdzie ukryć - wyjaśnił Władysław Wołoszyn.

Logistyczny koszmar

Drony wypychają artylerię coraz dalej od linii frontu i praktycznie uniemożliwiają użycie opancerzonych pojazdów do zaopatrywania jednostek. Początkowo bezzałogowce były wykorzystywane do rozpoznania, transportu, stawiania min na odległość - czyli zadań, które kiedyś wykonywali żołnierze. Wraz z ich masowym użyciem nawet te funkcje stają się coraz trudniejsze. - Front zamienia się w piekło - stwierdził Palisa.

Najwięcej żołnierzy ginie obecnie podczas rotacji. - Każdy transport to ogromne ryzyko. Dlatego częściej korzystamy z dronów - wyjaśnił Wołoszyn. W efekcie dowódcy trzymają żołnierzy na pierwszej linii - na tzw. "zerówce". Trwa to tygodniami.

To niszczy psychikę żołnierza - jeśli przesiedział na "zerówce" 60, 100, 160 dni, to drugi raz w to samo miejsce już nie pójdzie.

Rannych spotyka najgorszy los

Daryna z batalionu "Da Vinci Wolves" woli pozostać anonimowa. Opowiedziała o losie, jaki spotyka rannych żołnierzy. - On często musi iść albo czołgać się nawet 5 kilometrów, zanim dotrze do miejsca, w którym uda się go zabrać pojazdem - wyjaśniła.

A potem taki pojazd musi przebić się przez rój rosyjskich dronów, które działają nawet 20-40 km za linią frontu. Punkty medyczne trzeba przesuwać coraz dalej, co tylko pogarsza sytuację. Wielu z nich tkwi na pozycjach dniami, a nawet tygodniami, czekając na ewakuację.

Ponieważ medycy nie są w stanie dotrzeć do żołnierzy, sięgają po "telemedycynę" - korzystają z dronów Mavic, by łączyć się z rannymi. - Na obrazie widzimy, jak założono stazę taktyczną. Potem kontaktujemy się z jego kolegami i instruujemy, jak mu pomóc. Drony transportują też leki - dodała Daryna.

Operatorzy dronów coraz bardziej zagrożeni

- Kiedyś w promieniu 10 km od linii frontu można było wyjść zapalić. Dziś nie wychodzimy tam bez broni. Drony na światłowodach latają już 15 km w głąb, więc trzeba mieć oczy dookoła głowy - powiedział Iwan Sekacz. - I na razie nie ma na to lekarstwa - dodał.

Mykoła Bielieskow, starszy analityk w fundacji Come Back Alive, która dostarcza ukraińskim siłom zbrojnym m.in. drony i amunicję, wyjaśnił, że "nie istnieje jeszcze żadna doktryna, która mówiłaby, jak budować obronę w głębi kraju". - W sytuacji, gdy masz mało piechoty, wróg się w ciebie "wślizguje", odcina łączność między pierwszą linią a tyłami i wybija operatorów dronów... To przepis na powolne rosyjskie postępy. Efekt "ściskania" - podsumował.

Czytaj także:

Źródło: politico.eu/pb

Polecane

Wróć do strony głównej