Animal Rescue: pół stada kóz przypłaciło życiem zabawę miasta w ekologię
Miasto stołeczne Warszawa nie czuło się w moralnym obowiązku pomóc stadu kóz, z którego połowa, czyli ok. 30 sztuk, przypłaciła zabawę miasta w ekologię swoim życiem - brzmi oświadczenie organizacji Animal Rescue w związku z padnięciem kóz na wyspie na Wiśle.
2019-10-01, 20:00
- Na wiślanej wyspie w niedzielę znaleziono 12 martwych kóz, które przebywały tam w ramach ekologicznego projektu warszawskiego ratusza
- Według organizacji Animal Rescue łącznie ze stada, które liczyło 60 kóz, żywych pozostało 30
- Przedstawiciele organizacji poinformowali, że u 18 żywych jeszcze zwierząt stwierdzono stan zagrożenia zdrowia
- Animal Rescue wydało oświadczenie, w którym krytykuje działania warszawskiego ratusza ws. kóz
Fundacja poinformowała na Facebooku, że około godz. 3 w nocy udało się zebrać wszystkie zwierzęta z wyspy i przetransportować je w bezpieczne miejsce. Ewakuację zwierząt utrudniały silny wiatr i opady deszczu.
Powiązany Artykuł
Martwe kozy w Warszawie. Fiasko ekologicznego projektu Zarządu Zieleni
Według Animal Rescue, miasto stołeczne Warszawa nie umiało wskazać odpowiedniego miejsca, do którego można by przewieźć zwierzęta. Kozy ostatecznie trafiły do gospodarstwa użyczonego fundacji przez jedną z wolontariuszek. "Miasto nie czuło się w moralnym obowiązku pomóc zwierzętom, których połowa, czyli ok. 30 sztuk przypłaciło zabawę miasta w ekologię swoim życiem" - podkreśliła fundacja.
Zarzuty dla właściciela kóz
Zdaniem fundacji, scenariusze stołecznych władz polegały albo na pozostawieniu kóz na wyspie, albo na oddaniu ich właścicielowi, który w ocenie Animal Rescue znęcał się nad nimi ze szczególnym okrucieństwem. Żadne z tych rozwiązań nie było dla fundacji do zaakceptowania. Przeciwko właścicielowi kóz, który jest obcokrajowcem, prowadzone jest postępowanie. Mężczyźnie przedstawiono zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i odmówił składania wyjaśnień.
Dla fundacji problemem okazało się również niezwrócenie przez władze miasta uwagi na to, że w ich projekcie biorą udział zwierzęta, które są niezakolczykowane i nie posiadają numeru stada. Kozy w związku z tym pozbawione były ochrony i nadzoru Powiatowego Lekarza Weterynarii.
REKLAMA
>>>[CZYTAJ WIĘCEJ] Martwe kozy nad Wisłą. Są zarzuty znęcania się nad zwierzętami
"Ten błąd ratusza sprawił, że żadne współpracujące z nami gospodarstwo nie mogło ich przyjąć, nie ryzykując utraty swojego numeru stada" - wyjaśniła fundacja. Zwierzęta musiały trafić w odizolowane miejsce na okres kwarantanny, a nie mogły wrócić do właściciela ze względu na brak odpowiednich do tego warunków.
Prośba do prezydenta stolicy
W otrzymanym przez Animal Rescue gospodarstwie brakuje m.in. słomy i siana. Fundacja zapowiedziała zbiórkę pieniędzy na pomoc kozom oraz adaptację i utrzymanie gospodarstwa. Informacje na ten temat powinny zostać opublikowane na profilu fundacji na Facebooku.
Powiązany Artykuł
Martwe kozy nad Wisłą. Tak skończył się proekologiczny projekt ratusza
Animal Rescue zwróciła się do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, aby przy następnym ekoprojekcie miasto postawiło na "bezdomnych z kosami, a nie kozami". "Obędzie się bez cierpienia zwierząt z pozytywnym efektem dla społeczeństwa i ekologii" - dodała fundacja.
REKLAMA
Jak zaznaczono w oświadczeniu, szacunek należy się również osobom bezdomnym. "50 zł miesięcznie i parówki jako wynagrodzenie za pracę w tak ciężkich warunkach w projekcie Unijnym Miasta Warszawy to sytuacja kompromitująca wszystkich warszawiaków" - wskazano.
12 martwych kóz
Na wiślanej wyspie znaleziono w niedzielę 12 martwych kóz. Zwierzęta przebywały na wyspie w ramach ekologicznego projektu warszawskiego ratusza. Według Animal Rescue łącznie ze stada liczącego 60 kóz, 30 pozostało żywych. Kozy zostały przez ratusz wynajęte od hodowcy z Dagestanu. Zwierzęta miały wyjadać rosnącą na wyspie trawę, by ułatwić gniazdowanie nadwiślańskim ptakom. Jak informowała Animal Rescue, kóz pilnował "na czarno" bezdomny, który powiedział, że pozostałe padłe zwierzęta albo zakopał, albo wyrzucił do Wisły.
bb
REKLAMA