Rusza proces szantażystów senatora Piesiewicza
W środę ma ruszyć proces trojga oskarżonych o szantażowanie senatora PO Krzysztofa Piesiewicza. On sam będzie oskarżycielem posiłkowym.
2010-06-30, 07:24
Śledztwo o posiadanie przez niego kokainy umorzono, bo Senat nie uchylił mu immunitetu. Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wyłączył jawność procesu, gdyż dotyczy on spraw obyczajowych.
Akt oskarżenia wobec Joanny D., Haliny S. i Zbigniewa Sz. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga skierowała do sądu w marcu br. Zarzuty dotyczą zmuszania Piesiewicza do "określonego zachowania" w zamian za nieujawnianie kompromitujących go materiałów - za co grozi do 3 lat więzienia. Oskarżeni (wcześniej karani za czyny kryminalne) szantażowali Piesiewicza od jesieni 2008 r.
We wrześniu 2008 r. nagrano spotkanie Piesiewicza z Joanną D. i striptizerką Joanną S., a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów, w sumie senator miał zapłacić za nagrania ponad 550 tys. zł. W listopadzie 2009 r. zatrzymano osoby wskazane przez Piesiewicza. Nie było wobec nich wniosków o areszt, co prokuratura tłumaczyła stosunkowo niską grożącą im karą.
Kilka dni przed oskarżeniem szantażystów umorzono odrębne śledztwo wobec Piesiewicza. Prokuratura zamierzała zarzucić mu przestępstwa posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia. Senat nie zgodził się jednak na uchylenie mu immunitetu - bez czego nie można było postawić mu zarzutu. Początkowo Piesiewicz sam zrzekł się immunitetu, ale potem wycofał zgodę (jego mandat wygaśnie w 2011 r. - wtedy prokuratura zapewne wróci do sprawy). Senator zaprzeczał, by zażywał narkotyki; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale wiele lat wcześniej. Mówił, że Joannę D., od której zaczął się szantaż, poznał przypadkowo i kilka razy się z nią spotkał.
REKLAMA
rk,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)
REKLAMA