Partia Borisa Johnsona zaczyna kampanię z kryzysami wizerunkowymi w tle
Brytyjski premier Boris Johnson w środę wieczorem w Birmingham oficjalnie rozpoczął kampanię wyborczą Partii Konserwatywnej przed zaplanowanymi na 12 grudnia przedterminowymi wyborami do Izby Gmin.
2019-11-07, 08:30
Powiązany Artykuł
Boris Johnson: wybory jedynym sposobem na przerwanie paraliżu
Johnson w Birmingham w zasadzie powtórzył wszystko, co w środę wczesnym popołudniem mówił podczas krótkiego wystąpienia przed Downing Street - że nie chciał wyborów, ale z powodu paraliżu w parlamencie nie było innego sposobu na przełamanie kryzysu w sprawie brexitu, że jeśli konserwatyści zdobędą większość, parlament będzie znowu sprawnie działał, że plany opozycyjnej Partii Pracy prowadzą do gospodarczej ruiny.
[POSŁUCHAJ W PR24] >>> Michał Kleiber: brexit lekcją na przyszłość dla Unii Europejskiej
Przekonywał, że uzgodniona przez niego w połowie października umowa z Unią Europejską w sprawie warunków wystąpienia jest tym, co uważa za największe osiągnięcie swoich stu pierwszych dni urzędowania. - Ta umowa zapewnia wszystko o co zabiegałem prowadząc kampanię na rzecz brexitu - mówił.
Powiązany Artykuł
Rozwiązała się brytyjska Izba Gmin. Oficjalnie rusza kampania wyborcza
"Realna zmiana lub niepewność"
Johnsonowi towarzyszyli minister spraw wewnętrznych Priti Patel, która według mediów ma być jedną z pierwszoplanowych postaci w kampanii konserwatystów, oraz przewodniczący partii James Cleverly. - To głosowanie jest wyborem pomiędzy realną zmianą a dalszą niepewnością, dalszymi rozterkami i opóźnieniami - mówiła Patel.
REKLAMA
[POSŁUCHAJ W PR24] >>> Ekspert o wyborach w Wielkiej Brytanii: grudniowy termin uderzy we frekwencję
Wieczorna inauguracja kampanii nie zdołała jednak przysłonić dwóch innych wydarzeń z początku tygodnia, które stają się problemem wizerunkowym konserwatystów. Pierwsze, to źle przyjęte wypowiedzi dwóch ubiegających się o reelekcję posłów, w tym dotychczasowego lidera Izby Gmin Jacoba Rees-Mogga, na temat tragicznego pożaru w londyńskim wieżowcu Grenfell Tower w czerwcu 2017 r., w którym zginęły 72 osoby. Rees-Mogg powiedział, że gdyby osoby w budynku wykazały więcej zdrowego rozsądku i zignorowały polecenia strażaków - jak kilka dni temu wskazał raport, błędne - by pozostać w domach i czekać na ratunek, lecz zamiast tego uciekały, ofiar byłoby mniej. Mimo że polityk już dwukrotnie przeprosił za tę wypowiedź, sprawa nie znikła z mediów.
Powiązany Artykuł
Boris Johnson mówi "nie" nowemu referendum w Szkocji
Rezygnacja ministra ds. Walii
Drugim kryzysem wizerunkowym jest środowa rezygnacja ministra ds. Walii Aluna Cairnsa - najdłużej urzędującego spośród ministrów, bo był on wcześniej w rządach Davida Camerona i Theresy May. Przyczyną dymisji były zarzuty jakoby wiedział, że jego były asystent i protegowany celowo złożył zeznania podważające wiarygodność ofiary w procesie o gwałt. Cairns zaprzeczył, by o tym wiedział, ale by nie pogarszać kryzysu postanowił zrezygnować.
[POSŁUCHAJ W CZWÓRCE] >>> Czy Brexit jest nadal realnym scenariuszem?
Pocieszające dla konserwatystów jest to, że ich główny rywal, Partia Pracy, też ma swoje problemy. Wieczorem o rezygnacji z funkcji wicelidera i ze startu w wyborach poinformował Tom Watson. Jako oficjalny powód podał sprawy osobiste, ale nie jest tajemnicą, że on i lider partii Jeremy Corbyn w wielu kwestiach mieli odmienne poglądy.
kstar
REKLAMA
REKLAMA