Zniszczone sklepy i bijatyki z policją. Protesty w Nowym Jorku na ogromną skalę

2020-06-01, 09:30

Zniszczone sklepy i bijatyki z policją. Protesty w Nowym Jorku na ogromną skalę
Protesty na ulicach Nowego Jorku. Foto: PAP/EPA/JUSTIN LANE

Tysiące ludzi protestowały w niedzielę w Nowym Jorku przeciwko - jak mówią - "brutalności policji", po zabiciu przed tygodniem przez siły bezpieczeństwa Afroamerykanina George'a Floyda. Demonstranci z różnych grup etnicznych widoczni byli we wszystkich dzielnicach miasta.

Posłuchaj

USA: Nowy Jork: zamieszki w związku z protestami po śmierci G.Floyda (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W ciągu czterech dni starć w Nowym Jorku do aresztu trafiło blisko 800 osób. Była wśród nich córka burmistrza Billa de Blasio, Chiara. Co najmniej kilkudziesięciu policjantów zostało rannych.

Powiązany Artykuł

1200_pomnik_Kościuszko_TT.jpg
"Jestem zbulwersowany". Ambasador Polski w USA o zdewastowaniu pomnika Kościuszki

>>>[CZYTAJ TAKŻE] USA: zamieszki przed Białym Domem. Zdewastowano pomnik Kościuszki

Niektórzy policjanci solidaryzowali się z uczestnikami manifestacji, klękali i wyrażali żal z powodu śmierci Floyda. Funkcjonariusz, który go zatrzymał w Minneapolis, przez dziewięć minut przyciskał kolanem szyję mężczyzny skarżącego się, że nie może oddychać.

Początkowo niedzielne protesty m.in. na Times Square i w Bryant Park na Manhattanie, a także na Brooklynie miały pokojowy charakter. W nocy doszło podobnie jak w poprzednich dniach do konfrontacji rozproszonych grup z policją, która usiłowała aresztować sprawców grabieży.

Akty wandalizmu

Niektórzy demonstranci wzniecali ogień i rzucali butelkami w funkcjonariuszy. Włamywali się do sklepów, wybijali witryny i podpalali śmietniki. W obawie przed plądrowaniem wiele firm zabijało okna deskami.

"New York Times" ocenił, że najbardziej niepokojące sceny miały miejsce na Union Square na Manhattanie. Około godz. 22 płomienie z podpalonych śmietników sięgały wysokości prawie dwóch pięter. Gryzący dym wzbił się w powietrze. Nie skutkowały wezwania do spokoju i rozejścia się.

Według wstępnych danych 33 policjantów zostało rannych, a 47 ich pojazdów uszkodzonych lub zniszczonych, w tym niektóre podpalone. W weekend ponad 20 uczestników protestu z obrażeniami zostało przetransportowanych do szpitali.

- Mnóstwo ludzi sympatyzuje z demonstrantami wszystkich ras i wielu narodowości, ale brakuje im dyscypliny. Wszystko rozwinęło się na tak dużą skalę, że może być bardzo groźne. Tym bardziej że nie ma przywódców, którzy wyartykułowaliby żądania pod adresem władz i gotowi byli na negocjacje. Tłumy i spontaniczność bez struktury nie są atutem - powiedział Robert, uczestnik demonstracji z Manhattanu.

Jak przekonywał, kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli, trudno osiągać cele, czego wielokrotnie dowiodły w Ameryce wcześniejsze protesty na różnym tle.

Specjalne grupy anarchistów

W niedzielę burmistrz de Blasio, mający opinię polityka wspierającego Afroamerykanów, usiłował bronić zarówno protestujących, jak i policji. Zapowiadał, że zbada nadużycia ze strony stróżów prawa. Jednocześnie wzywał uczestników manifestacji do powstrzymania się od przemocy.

Burmistrz, inaczej niż niektórzy jego koledzy z innych objętych protestami miast amerykańskich, nie wprowadził godziny policyjnej. O celowe podżeganie do przemocy oskarżał anarchistów, którzy przybyli spoza miasta i stanu Nowy Jork.

Powiązany Artykuł

nyupd pap 1200.jpg
"Niepokojące" reakcje nowojorskiej policji. Gubernator chce śledztwa

>>>[CZYTAJ TAKŻE] Donald Trump zapowiada uznanie Antify za organizację terrorystyczną

- Wspólnie planują działania online, mają bardzo sprecyzowane zasady postępowania. Udostępnimy wszystkie te informacje - zapowiadał.

Ze strony miejskiego departamentu ds. przeciwdziałania terroryzmowi i gromadzenia danych wywiadowczych pojawiły się zarzuty, że grupy anarchistów werbowały specjalnych informatorów podpowiadających, gdzie można wyrządzać szkody bez natrafienia na policję. Przygotowywały też dostawy odłamków gruzu, butelek, substancji zapalających itp.

Protesty zrodziły obawy służby zdrowia, że demonstracje spowodują drugą falę pandemii COVID-19. Rozległy się apele, aby każdy, kto brał udział w demonstracjach, poddał się testowi na obecność koronawirusa.

jp

Polecane

Wróć do strony głównej