Postawa KO ws. daty wyborów zaszkodzi Trzaskowskiemu? Eksperci o możliwych scenariuszach
- Pokazanie prawdziwych intencji polityków PO może, choć nie musi, zaszkodzić kampanii Rafała Trzaskowskiego - mówi portalowi PolskieRadio24.pl politolog dr hab. Rafał Chwedoruk. Dr Artur Wróblewski z Uczelni Łazarskiego stwierdził z kolei, że "KO zagrała trochę nieuczciwie wobec pozostałych kandydatów, wycofując Małgorzatę Kidawę-Błońską".
2020-06-03, 12:59
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła dziś datę wyborów prezydenckich. I tura odbędzie się 28 czerwca. Na 25 dni przed wyborami wśród polityków wszystkich ugrupowań parlamentarnych panuje zgoda w sprawie tego, że wybory mogą odbyć się zarówno w formie tradycyjnej, w lokalach wyborczych, jak i korespondencyjnej. O ile postawa PiS nie jest zaskoczeniem - partia dążyła do przeprowadzenia głosowania korespondencyjnego w pierwotnie zarządzonym terminie, czyli 10 maja - o tyle niezrozumiała może być postawa polityków KO. Dlaczego?
"Zabójcze koperty" i troska o zdrowie Polaków
Miesiąc przed wyborami prezydenckimi samorządowcy związani z Koalicją Obywatelską sygnalizowali Państwowej Komisji Wyborczej, rządowi oraz marszałek Sejmu Elżbiecie Witek, że nie są w stanie przeprowadzić wyborów prezydenckich zarządzonych na 10 maja. Argumentowali to troską o zdrowie Polaków, przekonując, że pójście do lokali wyborczych będzie zagrożeniem dla zdrowia i życia Polaków. Kiedy 6 kwietnia Sejm głosami posłów Prawa i Sprawiedliwości przyjął ustawę stwierdzającą, że wybory prezydenckie we wspomnianym terminie odbędą się w formie korespondencyjnej, to spotkało się to ze sprzeciwem ze strony opozycji.
Powiązany Artykuł

PiS rusza z kampanią Andrzeja Dudy. Sobolewski: będzie to podróż po zwycięstwo
Politycy Koalicji Obywatelskiej znów tłumaczyli się troską o zdrowie i życie Polaków, przekonując, wbrew faktom podawanym przez wirusologów, że również ta forma głosowania jest niebezpieczna. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki mówił nawet o "zabójczych kopertach", a kilka dni wcześniej jasno dał do zrozumienia, że izba na czele której stoi, podejmie obstrukcję parlamentarną, aby uniemożliwić przeprowadzenie wyborów 10 maja. Miała ona polegać na tym, że Senat wykorzysta pełne 30 dni przysługujące mu do procedowania nad ustawą dotyczącą wyborów korespondencyjnych. I tak też się stało. Wspomniana regulacja została przyjęta przez Senat dopiero 6 maja. Z tego powodu zabrakło czasu, aby wybory przygotować na 10 maja.
REKLAMA
PiS sygnalizował sabotowanie wyborów przez KO
Politycy Prawa i Sprawiedliwości już pod koniec marca przekonywali, że Koalicja Obywatelska może wykorzystać zamieszanie wywołane przez koronawirusa do przełożenia wyborów prezydenckich i tym samym wymiany kandydata. - PO się zorientowała, że pani Kidawa-Błońska jest beznadziejnie słabym kandydatem. (...) Chętnych w PO jest wielu, choć szanse mają podobne jak pani Kidawa-Błońska. Mówi się też, że jesienią Tusk mógłby się pojawić jako kandydat - mówił w Sejmie pod koniec marca szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Ostatecznie Donald Tusk na start się nie zdecydował, ale wyzwania podjął się Rafał Trzaskowski. Zaraz po 10 maja zastąpił on Małgorzatę Kidawę-Błońską, która pod naciskiem władz PO zrezygnowała z udziału.
- PO doprowadziła do olbrzymiego chaosu konstytucyjnego, prawnego, tylko po to, żeby wymienić kandydatkę na dublera - tak tę decyzję skomentował rzecznik sztabu prezydenta Andrzeja Dudy, europoseł PiS Adam Bielan. W podobnym tonie wypowiadali się również pozostali politycy ugrupowania rządzącego. Dziś argumenty te raz jeszcze przywołała marszałek Sejmu Elżbieta Witek podczas ogłaszania nowej daty wyborów.
Marszałek Sejmu: KO chodziło o partykularny interes
Marszałek przypomniała o propozycji przewidującej głosowanie korespondencyjne. - Musieliśmy znaleźć rozwiązanie w sytuacji epidemicznej, które dałoby poczucie bezpieczeństwa. (...) Wtedy okazało się, że ze strony opozycji napotkaliśmy zdecydowany opór i dziś już wiemy na pewno, że nie chodziło o życie, ani zdrowie Polaków, tylko o prywatny, partykularny interes - mówiła podczas konferencji w Sejmie Elżbieta Witek.
- Już 8 kwietnia przewodniczący PO Borys Budka mówił, że w Senacie zrobią wszystko, żeby wybory nie mogły się odbyć w zaplanowanym terminie, powiedział nawet, że może się założyć, że ich wtedy nie będzie - mówiła Witek. Jej zdaniem w tamtym czasie "głównie Platforma Obywatelska, ale też inne partie opozycyjne, pracowały, ale nie nad ustawami, tylko nad tym, co zrobić, żeby wybory nie mogły odbyć się 10 maja".
REKLAMA
- My w poczuciu odpowiedzialności za państwo i za prawo obywateli dotyczące tego aktu wyborczego, widząc, że jest zła wola ze strony opozycji (...) staraliśmy się przygotować takie przepisy, które pozwolą na przeprowadzenie wyborów - tłumaczy marszałek. Elżbieta Witek przypomniała w tym kontekście, oprócz propozycji wyborów korespondencyjnych, również propozycję szefa Porozumienia, Jarosława Gowina, która przewidywała przedłużenie kadencji obecnego prezydenta do 7 lat i brak możliwości reelekcji. Dodała, że również ten pomysł został storpedowany przez opozycję.
- Zobaczyliśmy kolejną obstrukcję, nie tylko w Senacie, gdzie ustawa była trzymana 29 dni, ale też zaczęła się akcja ulica, zagranica, więc widać, że opozycja świetnie czuje się w chaosie, destrukcji i awanturze politycznej - powiedziała marszałek. Dodała, że "wcale nie było dobrej woli, żeby się porozumieć i żeby wybory się odbyły".
KO tłumaczy się odmrożeniem gospodarki
W podobnym tonie wypowiadał się również wczoraj w Sejmie minister zdrowia Łukasz Szumowski, którego dymisji domaga się opozycja, argumentując to m.in. narażeniem zdrowia i życia Polaków przez rekomendowanie korespondencyjnej formy głosowania 10 maja. - Chciałbym zapytać, jak państwo zagłosujecie w dzisiejszym głosowaniu, jak będziemy się pochylać nad głosowaniem mieszanym, w którym jest forma korespondencyjna zabezpieczona dla wszystkich Polaków, ale jest również forma tradycyjna (...). Czy teraz jest już to bezpieczne, a wtedy korespondencyjne było niebezpieczne? - mówił Łukasz Szumowski. Jak w tej sprawie tłumaczą się posłowie KO?
REKLAMA
- Od zawsze opowiadaliśmy się za wyborami korespondencyjnymi. (...) Zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego wybory korespondencyjne są konstytucyjne tylko wtedy, gdy są wyborem każdego obywatela, ponieważ tylko wtedy możemy zrezygnować z jednej z cech wyborów, jaką jest tajność - mówi portalowi PolskieRadio24.pl wiceprzewodnicząca KO Katarzyna Lubnauer. W debacie dotyczącej tej formy głosowania politycy Koalicji Obywatelskiej wysuwali jednak przede wszystkim argumenty dotyczące kwestii zdrowotnych. Czy teraz są już nieaktualne?
Powiązany Artykuł

Kalendarz wyborczy z pozytywną opinią PKW. Zobacz najważniejsze daty
- Mamy odmrożenie gospodarki, wszyscy poszliśmy już do pracy, możemy iść do kina, do kościoła. W momencie, kiedy rozluźniły się wszystkie ograniczenia, to nie mówmy o zagrożeniach epidemii - dodaje Lubnauer. PiS-u te argumenty nie przekonują. Politycy partii rządzącej zauważają, że epidemia nie miała żadnego wpływu na głosowanie korespondencyjne, które było kwestionowane przez posłów KO.
- Wtedy w maju mamiono nas, że chodzi o względy zdrowotne. Dziś już wiemy, że chodziło o wymianę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego - mówi rzecznik sztabu Andrzeja Dudy Adam Bielan.
Eksperci: to może zagrozić kampanii Trzaskowskiego
Zdaniem politologa, dr hab. Rafała Chwedoruka, pokazanie prawdziwych intencji polityków PO może, choć nie musi, zaszkodzić kampanii nowego kandydata PO Rafała Trzaskowskiego i tym samym szybko roztrwonić jego premię sondażową za tzw. efekt nowości. - To, czy tak się stanie leży trochę w rękach konkurencji. Zarówno sztabu Andrzeja Dudy, jak i kandydatów opozycyjnych, a także niektórych publicystów - mówi portalowi PolskieRadio24.pl politolog UW. Zdaniem Chwedoruka, jeśli wspomniani sztabowcy będą nagłaśniać ten temat, to rzeczywiście może on zaszkodzić kampanii Trzaskowskiego.
REKLAMA
Podobnie uważa dr Artur Wróblewski, politolog Uczelni Łazarskiego. - To może mieć wpływ na grupę wyborców, którzy nie są jeszcze przekonani i nie wiedzą, na którego z kandydatów zagłosować. Pod warunkiem, że przypomni się im, że kandydatura Rafała Trzaskowskiego jest trochę taką matrioszką, która wykluła się z innej kandydatki i może wystartować dlatego, że KO zagrała trochę nieuczciwie wobec pozostałych kandydatów, wycofując Małgorzatę Kidawę-Błońską. Jeśli tak się stanie, to może mieć to wpływ na margines wahających się wyborców - mówi rozmówca portalu PolskieRadio24.pl.
MF, PolskieRadio24.pl
REKLAMA