Wbrew słowom Łukaszenki granice Białorusi z Polską i Litwą pozostają otwarte
Granice Białorusi z Polską i z Litwą nie zostały zamknięte w piątek, chociaż w czwartek taki krok zapowiadał białoruski prezydent Alaksander Łukaszenka. Eksperci sugerują, że "prezydent zapewne miał na myśli wzmocnienie granicy".
2020-09-18, 16:27
- Białoruskie przejścia graniczne pracują w obu kierunkach - potwierdził Anton Byczkouski z Państwowego Komitetu Granicznego (GPK), odpowiednika polskiej Straży Granicznej.
Powiązany Artykuł
Łukaszenka chce zamknąć granicę z Polską. Dr Bryc: decyzja konsultowana z Moskwą
"Wzmocniono ochronę granicy"
Rano GPK poinformował, że "wzmocniono ochronę granicy", a także kontrole na przejściach granicznych i monitoring strefy przygranicznej.
Posłuchaj
"Odbywa się ona we wzmocnionym trybie funkcjonowania służby granicznej i kontroli oraz z zastosowaniem rezerw taktycznych" - napisał w piątek rano w komunikacie.
Później w ciągu dnia pojawiły się informacje o tym, że białoruskie służby celne nasiliły kontrole osób wjeżdżających do kraju.
Czytelnicy portalu TUT.by poinformowali, że "celnicy pozwalają wwozić (do kraju) tylko rzeczy używane i towary niezbędne w podróży". Państwowy Komitet Celny w oświadczeniu dla TUT.by uściślił, że kontrole zostały zintensyfikowane, ale nie zmieniły się zasady przewozu towarów przez granicę. - Zrobiono to po to, by nie dopuścić do przewozu towarów zabronionych i objętych ograniczeniami, a także przewozu partii produktów na sprzedaż pod pozorem rzeczy osobistych - poinformowała instytucja.
O tym, że granice z Polską i Litwą są przejezdne w obie strony informują od czwartkowego wieczoru białoruskie media niezależne, powołując się na służby graniczne wszystkich trzech krajów.
- Jesteśmy zmuszeni zabrać wojska z ulicy, pół armii postawić pod broń i zamknąć granicę państwową na zachodzie. Przede wszystkim – z Litwą i Polską - powiedział w czwartek wieczorem Łukaszenka. Dodał, że konieczne jest wzmocnienie kontroli na granicy z Ukrainą.
"Zaledwie kilka chwytów"
- Nie wiemy z czym oni jeszcze wyskoczą. Zostało zaledwie kilka chwytów, by rozpocząć gorącą wojnę - oświadczył lider Białorusi, występując podczas Forum Kobiet w czwartek w Mińsku. Ponieważ żadna z państwowych instytucji nie wypowiadała się bezpośrednio na temat "zamknięcia granicy", sprawę komentowali eksperci. Większość z nich uważa, że Łukaszenka "miał na myśli nie zamknięcie a wzmocnienie ochrony granicy". Taką hipotezę wyraził jeszcze w czwartek komentator portalu Naviny.by Alaksandr Kłaskouski.
- Wygląda na to, że chodzi o te kroki militarne, które już zostały podjęte (m.in. manewry wojskowe w obwodzie grodzieńskim), żeby rozkręcić propagandową psychozę - ocenił Kłaskouski. Na tle protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich Łukaszenka i propaganda państwowa, później wsparta przez rosyjską, zaczęli promować wersję o spisku zagranicy i planach destabilizacji Białorusi włącznie z ryzykiem agresji militarnej.
Również politolog Andrej Jehorau powiedział Radiu Swaboda, że mogło dojść do nieporozumienia i Łukaszenka zapewne "miał na myśli, że granice są chronione przez dodatkowe siły wojskowe", co ma sens, zwłaszcza w kontekście wypowiedzi o rzekomym zagrożeniu z zewnątrz.
Wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz, który wziął w piątek udział w wideokonferencji dla białoruskich mediów ocenił, że "oświadczeniami o zamknięciu granicy władze próbują zastraszyć społeczeństwo".
Minister spraw zagranicznych Litwy ocenił, że za wypowiedzią Łukaszenki kryje się chęć "zademonstrowania, że istnieje zagrożenie zewnętrzne". - A jeśli go nie ma, to trzeba je znaleźć - ocenił Linas Linkeviczius.
Z kolei premier Litwy Saulius Skvernelis zapowiedział, że jeśli Białoruś zamknie granice, Polska i Litwa zamknął swoje przejścia dla białoruskich towarów jadących na Zachód.
kb
REKLAMA
REKLAMA