Sondaż: większość Amerykanów uważa, że debaty nie mają wpływu na ich wyborczą decyzję
Ponad 70 proc. Amerykanów twierdzi, że debaty nie będą miały większego wpływu na ich decyzję w wyborach prezydenckich - wynika z sondażu dla dziennika "Wall Street Journal" i stacji NBC. Jednocześnie niezdecydowany jest nawet co dziesiąty amerykański wyborca.
2020-09-29, 09:33
Na nieco ponad miesiąc przed wyborami prezydenckimi w USA zdecydowana większość Amerykanów ma już ukształtowane preferencje wyborcze. Jak wskazuje sondaż dla "WSJ" i NBC News, więcej niż siedmiu na 10 z nich jest przekonanych, że debaty kandydatów na prezydenta nie będą miały większego wpływu na ich polityczny wybór. 44 proc. - najwięcej od 20 lat - uważa, że telewizyjne starcia kandydatów w żaden sposób nie zmienią ich preferencji.
Powiązany Artykuł
Wybory prezydenckie w USA. Znamy nowe wyniki sondażowe
"Elektorat jest stabilny"
Przeprowadzający sondaże dla "WSJ" Jeff Horwitt twierdzi, że w ostatnich tygodniach amerykańskiej kampanii elektorat jest stabilny. - Sondaż po sondażu, nie ma znacznych zmian - ocenia. Jego zdaniem wtorkowa debata w Cleveland nie wpłynie znacząco na notowania przodującego w sondażach kandydata Demokratów Joe Bidena i ubiegającego się o reelekcję prezydenta USA, Republikanina Donalda Trumpa.
Jednocześnie z badań "WSJ" wynika, że decyzji wyborczej nie podjął jeszcze nawet co dziesiąty Amerykanin. To o tych wyborców na finiszu kampanii walczyć będą sztabowcy obu partii.
"W dobie koronawirusa, który znacznie ograniczył możliwości prowadzenia kampanii, debaty będą prawdopodobnie najważniejszymi wydarzeniami końcówki wyścigu o Biały Dom" ocenia portal publicznego radia NPR. Pierwsza debata "może być najlepszą szansą dla prezydenta Trumpa na zmianę przebiegu kampanii", a dla Bidena stanowić okazję na "rozwianie wątpliwości, jakie można mieć na jego temat" - dodaje.
Czytaj także:
- "Platynowy plan" prezydenta. Donald Trump walczy o głosy Afroamerykanów.
- "Donald Trump pójdzie na całego". Amerykanista o wyborze sędziego Sądu Najwyższego USA
Pandemia nie powstrzymuje zapału Amerykanów do wspólnego oglądania debaty w barach i restauracjach. Waszyngtoński Union Pub w pobliżu Kapitolu w nocy z wtorku na środę będzie wyjątkowo dłużej otwarty, przedwyborcze starcie obejrzeć będzie można też we wszystkich siedmiu stołecznych lokalach sieci Busboys and Poets. Właściciele lokali apelują jednak o zakładanie maseczek i zachowywanie dystansu.
Przedwyborcze debaty telewizyjne tradycyjnie cieszą się sporym zainteresowaniem Amerykanów. Pierwszy taki pojedynek odbył się w 1960 r. między ówczesnym wiceprezydentem Richardem Nixonem a młodym senatorem Johnem F. Kennedym. Oglądana przez ponad 70 mln obywateli USA słowna batalia zmieniła historię amerykańskich kampanii wyborczych.
REKLAMA
Wątki polskie
W prezydenckich debatach pojawiały się też wątki polskie. W 1976 roku prezydent Gerald Ford stwierdził w jednej z nich, że "nie ma sowieckiej dominacji w Europie Wschodniej". Na te słowa zareagował późniejszy zwycięzca wyborów, gubernator stanu Georgia Jimmy Carter, który powiedział, że chce, by jego rywal "przekonał Amerykanów polskiego, czeskiego i węgierskiego pochodzenia", że kraje Europy Wschodniej "nie znajdują się pod dominacją i nadzorem ZSRR".
W 2004 roku kandydat Demokratów John Kerry w kontekście wojny w Iraku oceniał, że wsparcie dla USA ze strony Wielkiej Brytanii i Australii to "nie jest wielka koalicja". Ubiegający się o drugą kadencję Republikanin George W. Bush wytknął wtedy w odpowiedzi, że jego przeciwnik "zapomniał o Polsce".
kb
REKLAMA