Skazana za flagę. "Jej wina nie budzi wątpliwości"

Kobieta sama zgłosiła się na policję, a przed sądem przyznała się do winy i chciała dobrowolnie poddać się karze.

2010-08-31, 15:13

Skazana za flagę. "Jej wina nie budzi wątpliwości"
. Foto: Wikipedia

Na karę sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz dozór kuratora skazał we wtorek wrocławski sąd okręgowy 20-letnią Monikę P., oskarżoną o zniszczenie i znieważenie flagi państwowej. Wyrok nie jest prawomocny.


Do zdarzenia doszło 12 kwietnia w Oleśnicy (Dolnośląskie) podczas trwania żałoby narodowej po katastrofie smoleńskiej. Późnym wieczorem Monika P. najpierw zerwała flagę wiszącą na jednym z budynków, następnie próbowała ją spalić, a gdy to jej się nie udało, napisała na niej obrażający nieżyjącego prezydenta napis.


Kobieta sama zgłosiła się na policję, a przed sądem przyznała się do winy i chciała dobrowolnie poddać się karze. Prokurator oskarżył ją o zniszczenie i znieważenie flagi państwowej oraz o znieważenie urzędu prezydenta, domagając się kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzy lata.


Sąd uznał kobietę za winną zniszczenia oraz znieważenia flagi państwowej i skazał ją na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz dozór kuratora. "Jej wina w tej kwestii nie budzi żadnych wątpliwości" - zaznaczyła sędzia Lidia Hojeńska.

REKLAMA


Jako okoliczności łagodzące przy wydaniu wyroku sędzia wskazała m.in. fakt, że oskarżona sama zgłosiła się na policję, złożyła wyjaśnienia i współpracowała z prokuraturą.
Jednocześnie sąd uniewinnił Monikę P. od zarzutu znieważenia urzędu prezydenta, ponieważ, zdaniem sądu, przedmiotem ochrony objęta jest w tym wypadku osoba urzędującego prezydenta, a nie sam urząd prezydenta, tak jak to ujęto w akcie oskarżenia.


"Wszystko działo się dwa dni po śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, więc nie był on już urzędującym prezydentem. W tym czasie funkcję tę pełnił z urzędu marszałek Sejmu Bronisław Komorowski" - mówiła Hojeńska. Sędzia dodała, że sam czyn był oczywiście naganny i budzący powszechny sprzeciw, ale nie może skutkować wydaniem wyroku skazującego.


Podczas rozprawy oskarżona przyznała, że nie wie, dlaczego zerwała flagę i próbowała ją spalić. "Bardzo żałuję tego, co zrobiłam, jest mi głupio z tego powodu. To był głupi wybryk z mojej strony" - mówiła.


W czasie śledztwa Monika P. zaznaczyła, że nie interesuje się polityką, a gdyby nie katastrofa, to nie wiedziałaby nawet, jak się nazywa prezydent. "Wcześniej myślałam, że nazywa się Kwaczyński, a nie Kaczyński. Drażniła mnie ta żałoba związana z katastrofą, irytowało mnie to, że nagle wszyscy ludzie stali się wielkimi patriotami i katolikami, a wcześniej tak się nie zachowywali. To mnie śmieszyło, bo było na pokaz" - dodała.

REKLAMA


Po ogłoszeniu wyroku Monika P. w rozmowie z dziennikarzami powiedziała, że czuje olbrzymią ulgę, ponieważ spodziewała się surowszego wyroku. "Jest mi naprawdę wstyd za to, co zrobiłam. Mój przykład może być przestrogą dla innych" - przyznała.


Prokurator Bartosz Kupniewski w rozmowie z PAP nie wiedział jeszcze, czy złożone zostanie odwołanie od wyroku. "Decyzja o tym zapadnie, gdy zapoznamy się z pisemnym uzasadnieniem wyroku" - zapowiedział.

rr

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej