"Nie byłaby możliwa bez koneksji politycznych i wsparcia ludzi służb". Dziennikarz o karierze Ryszarda K.
- W Prokomie, jak i w innych spółkach, przewijała się masa ludzi powiązanych ze służbami wojskowymi, byłych funkcjonariuszy SB i UOP. Ryszard K. dobierał współpracowników tak, by mieć nad sobą parasol ochronny - powiedział Krzysztof Wójcik, dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej i autor książki "Depresja miliardera".
2020-10-16, 20:10
Powiązany Artykuł
Roman Giertych i Ryszard K. z zarzutami
Zarobki w wysokości 18 tys. zł bez pojawiania się w pracy
Ryszard K. w pewnym czasie był na drugim miejscu na liście najbogatszych Polaków z majątkiem prawie 3 mld zł. Karierę biznesmena Krzysztof Wójcik określił mianem "od zera do miliardera i z powrotem".
- Nie byłaby ona możliwa ani bez koneksji politycznych, ani bez wsparcia ludzi służb. W Prokomie, jak i w innych spółkach, przewijała się masa ludzi powiązanych ze służbami wojskowymi, byłych funkcjonariuszy SB i UOP. Ryszard K. dobierał współpracowników tak, by mieć nad sobą parasol ochronny. Były przypadki, że ktoś zarabiał 18 tys. zł i nie pokazał się ani razu w firmie - wskazał dziennikarz.
Posłuchaj
Powiązany Artykuł
"Według konstytucji wszyscy jesteśmy wobec prawa równi". Publicyści o zatrzymaniu Giertycha
Dodał, że Ryszard K. posiadał "czar, którym potrafił oczarować swoich rozmówców", co miało mu pomagać w dogadywaniu się z ludźmi z każdej opcji politycznej. - Prawie wszystkie jego kontakty były kontraktami rządowymi - stwierdził Wójcik.
REKLAMA
Przydomek "Cesarz"
Jak podkreślił rozmówca Rafała Dudkiewicza, Ryszard K. miał przydomek "Cesarz". Przed turniejem tenisowym, który był przez niego organizowany, do jego pomieszczenia znajdującego się przy korcie, ustawiały się kolejki osób zarówno ze świata polityki, jak i biznesu.
- Każdy chciał z nim zamienić chociaż kilka zdań. Wydaje mi się, że w pewnym momencie utracił poczucie normalnego życia i świata, wydawało mu się, że zbyt wiele może, zachowywał się jak szejk. Sądzę, że to właśnie pycha i pewność siebie go zgubiły - podkreślił Krzysztof Wójcik.
Atak na operatora TVP
Powiązany Artykuł
Atak na operatora TVP przed domem Ryszarda K. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa
Na miejscu zatrzymania Ryszarda K. był gość audycji "Stan rzeczy", który widział, jak syn biznesmena zaatakował operatora kamery TVP Gdańsk. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem i wywołało liczne dyskusje.
- Stało się to zupełnie bez powodu, nie było żadnej prowokacji. Aleksander K. w dość niewybredny sposób wyraził się do dziennikarzy i następnie popchnął jednego z nich. Drugi powiedział, żeby się uspokoił, za co otrzymał, jak to sam określił, "dwa strzały na twarz", upadł na ziemię i został kopnięty. Twarzą uderzył w chodnik. Miał dość poważne rany głowy. Dziś złożył zeznania na policji - relacjonował Wójcik.
REKLAMA
Przyznał, że zachowanie Aleksandra K. było zupełnie nieadekwatne. - Znajdowało się tam kilkunastu dziennikarzy z ogólnopolskich mediów. Nic złego nie robiliśmy w całej sytuacji, a zakończyło się to przykro dla samego operatora - zaznaczył.
***
Audycja: "Stan rzeczy"
Prowadzący: Rafał Dudkiewicz
Gość: Krzysztof Wójcik, dziennikarz PAP i autor książki "Depresja miliardera"
Data emisji: 16.10.2020
Godzina emisji: 19.05
Polskie Radio 24/db
REKLAMA