Social media w kampanii wyborczej w USA. Senatorowie wezwali szefów Twittera i Facebooka
Szefowie Facebooka i Twittera, Mark Zuckerberg i Jack Dorsey, bronili we wtorek w Senacie USA polityki swoich firm w walce z dezinformacją w trakcie amerykańskich wyborów. Nie przekonywało to wszystkich parlamentarzystów, z których część zapowiadała nałożenie regulacji na branże.
2020-11-18, 01:41
W kampanii oraz w trakcie przeliczania głosów Facebook i Twitter decydowały się na usuwanie lub oflagowywanie niektórych treści. To drugie dotyczy m.in. wpisów prezydenta USA Donalda Trumpa, których nie potwierdzały władze stanowe. W centrum ponad czterogodzinnego posiedzenia komisji sprawiedliwości Senatu, w którym szefowie wielkich firm uczestniczyli zdalnie, była właśnie "polityka moderowania" wpisów przez gigantów branży mediów społecznościowych.
Powiązany Artykuł
Twitter będzie reagował na "podważanie zaufania do wyborów". Jest oficjalna zapowiedź
Republikańscy parlamentarzyści, bardziej aktywni w trakcie wtorkowego przesłuchania, zarzucali Facebookowi i Twitterowi zaprowadzanie cenzury i ograniczanie wolności wypowiedzi na tych platformach. Demokraci skupiali się głównie na wezwaniach zwiększenia skuteczności w walce z dezinformacją oraz mową nienawiści.
Krytyka działań Twittera
Dorsey, tłumacząc oznaczanie wpisów o wyborczych fałszerstwach, ocenił, że jego firma chce informować o ich szerszym kontekście. Nie przekonało to republikańskiego senatora z Teksasu Teda Cruza, który uznał, że Twitter w ten sposób zajmuje polityczne stanowisko. Szef Twittera przyznał, że błędem były działania firmy wobec niektórych urzędników, przypisując to "podwyższonej uwadze wobec rządowych kont".
Czytaj także:
- [TYLKO U NAS] Twitter ukrywa posty Donalda Trumpa. Maciej Kożuszek: to cenzura prewencyjna
- Po zakończonej kadencji będzie zwykłym użytkownikiem Twittera
Mike Lee, republikański senator z Indiany, ocenił, że "takie błędy" pojawiają się na tej platformie statystycznie częściej wobec osób o poglądach konserwatywnych. Szef Twittera zapewniał, że chociaż decyzje Twittera mogą czasami wydawać się niejasne, to firma ma za cel być jak najbardziej przejrzystą.
REKLAMA
Przekonywał, że polityczne poglądy pracowników "nie są czymś, w sprawie czego przeprowadzamy wywiady".
"Nie tylko memy i dezinformacja"
Mike Lee skrytykował także Facebooka, który oznaczył jego post na temat podejrzenia oszustwa wyborczego, uznając to za coś, co "brzmi bardziej jak państwowe medium ogłaszające linię partyjną, a nie neutralna firma". Jego zdaniem taka polityka "sugeruje, że każdy, kto martwi się oszustwami wyborczymi, jest szalony". - Te obawy mogą być poza głównym nurtem w Palo Alto (siedziba wielu firm technologicznych - red.), ale nie są poza głównym nurtem w pozostałej części Ameryki - argumentował.
Powiązany Artykuł
"Nie dajcie się nabrać". Minister zdrowia ostrzega przed fałszywym kontem na Twitterze
Zuckerberg ocenił, że wielu pracowników Facebooka ma lewicowe poglądy. Powiedział jednak, że firma dba o to, aby polityczne preferencje nie wpływały na jej decyzje. Podkreślał, że moderatorzy treści pracują na całym świecie, a nie tylko w Kalifornii.
Czytaj także:
- Adamski o Trumpie: realizuje politykę przez media społecznościowe, jest absolutnie niesterowalny
- Facebook i jego światowa dominacja. Pytanie: co dalej?
Zuckerberg bronił działań Facebooka w trakcie amerykańskiej kampanii wyborczej. - Na podstawie tego, co do tej pory widzieliśmy nasze systemy zadziałały sprawnie - stwierdził. Wyraził przekonanie, że jego platforma to nie tylko "memy i dezinformacja".
REKLAMA
Planowane zmiany w prawie
Zarówno Demokraci jak i Republikanie, w tym szef komisji Lindsey Graham z GOP, zapowiadają, że powrócą do sprawy i zamierzają wprowadzić zmiany do tzw. Sekcji 230. amerykańskiej ustawy telekomunikacyjnej (ang. Communications Decency Act). Prawo to chroni serwisy internetowe przed procesami sądowymi za treści zamieszczane przez użytkowników.
Było to pierwsze przesłuchanie Zuckerberga i Dorseya w Senacie po amerykańskich wyborach 3 listopada.
REKLAMA