"Walczyłam z hałasem w Śródmieściu, miałam skończyć jak Brzeska". Wstrząsające zeznania niedoszłej ofiary "Famy"
- Klub "The View" latami zakłócał nam spokojny sen w nocy. Zaczęłam z tym walczyć, więc jego właściciele wydali na mnie wyrok. Próbowano ze mnie zrobić drugą Jolantę Brzeską. Miałam zostać tak pobita, żeby do końca życia jeździć na wózku - mówiła przed Sądem Okręgowym w Warszawie mieszkanka Śródmieścia Maria O., niedoszła ofiara "Famy".
2020-12-10, 07:14
Maria O. ma w sprawie przeciwko "Famie" i sześciu innym oskarżonym status pokrzywdzonej oraz oskarżycielki posiłkowej. Robert P., który miał zlecić pobicie 61-latki, nie chciał być obecny podczas jej przesłuchania i nie został doprowadzony z aresztu śledczego.
- 9 grudnia 2019 roku przyszli do mnie policjanci z Wydziału Terroru Kryminalnego i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji, którzy poinformowali mnie, że jest na mnie "zlecenie". Poinformowano mnie, żebym była ostrożna, bo wykonawcy mieli mnie pobić tak, żebym do końca życia jeździła na wózku inwalidzkim. Zleceniodawcą był Robert P., właściciel klubu "The View" przy ulicy Twardej w Warszawie. Uznał, że inaczej nie rozwiążą problemu, jaki mieli z mieszkańcami Śródmieścia. Zrozumiałam, że moja walka o normalność weszła na drogę bardzo niebezpieczną - zeznała. Maria O. opisała, na czym polegał trwający od 2015 roku konflikt z właścicielami klubu "The View".
Powiązany Artykuł
Cisza nocna. Prawo do spokoju kontra prawo do dobrej zabawy
- Klub słynął z niesamowitego widoku na miasto. Imprezy odbywały się na dachu, na 32. piętrze budynku, co powodowało, że hałas dochodził bezpośrednio do naszych mieszkań, nie pozwalając ani spać, ani odpocząć. Imprezy trwały od godz. 22 do 5 rano, a czasami dłużej. Nasze protesty niewiele pomagały – powiedziała. Oskarżycielka podała, że "siła rażenia muzyki sięgała 4 kilometrów". - Z takich odległości przychodziły zgłoszenia do policji – zeznała.
"Zaczęliśmy walczyć o spokój w sądzie"
Rok po otwarciu klubu, właściciele mieli wprowadzić zmiany, które "siłę rażenia" zmniejszyły do około 1 km. - Ale ja mieszkam 400 metrów od klubu i nic się dla mnie nie zmieniło. My, mieszkańcy budynków przy placu Grzybowskim, zaczęliśmy walczyć o nasz spokój w sądzie. Ale kary grzywny nie pomagały, bo nie były zbyt wysokie, a ich płacenie jest wkalkulowane w koszty działania klubu – stwierdziła świadek. Wiosną 2018 roku menedżerka klubu została ukarana przez sąd karą ograniczenia wolności, 40 godzin prac społecznych.
REKLAMA
- W sądzie trwały kolejne sprawy przeciwko właścicielom klubu "The View". Adwokat Roberta P. napisał do mnie, że żąda wycofania skarg, a jeśli tego nie zrobię, oskarży mnie o naruszanie dóbr i dobrego imienia klubu, i będę musiała płacić odszkodowanie. Takie samo pismo dostało kilku innych członków wspólnoty mieszkaniowej. Odebrałam to jako groźbę, próbę wpłynięcia na świadka – powiedziała Maria O.
Kobieta zeznała, że w sprawie uciążliwej działalności klubu informowała policję, sądy oraz "jednego z wiceburmistrzów Śródmieścia", który miał z nią rozmawiać, "jakby był adwokatem klubu".
Pokrzywdzona mówiła przed sądem, że dopiero gdy dowiedziała się o planowanym na nią zamachu, zrozumiała, że "tu nie chodzi o imprezy, tylko o pieniądze". Maria O. zeznała, że dzięki jej interwencjom latem 2018 r. klub miał ponieść około 400 tys. złotych kosztów związanych z legalizacją "samowoli budowlanej", jaką było zadaszenie na tarasie "The View". - Myślę, że moje działania spowodowały, że właściciele klubu poczuli się zagrożeni - stwierdziła.
"Chciał spowodować, żeby ludzie przestali zgłaszać skargi"
Maria O. jest przekonana, że atak na jej osobę miał być ostrzeżeniem także dla innych mieszkańców Śródmieścia. - Robert P. chciał spowodować, żeby ludzie przestali zgłaszać skargi, bo mogą skończyć tak jak ja. Niestety, jestem bardzo ostrożna i nigdy nie otwieram drzwi, jeżeli nie jestem z kimś umówiona – zeznała. Mieszkanka Śródmieścia pamiętała, że do jej mieszkania dobijał się ktoś, kto przedstawiał się jako listonosz. Nie umiał jednak wskazać od kogo i dla kogo ma korespondencję. Podejrzenia pokrzywdzonej wzbudził także fakt, że listonosz, który roznosi listy w jej okolicy, zawsze kontaktuje się z nią telefonicznie.
REKLAMA
Przesłuchany w toku śledztwa Robert P. twierdził, że faktycznie wynajął "Famę", ale po to, by porozmawiał z Marią O., bo jest "bardzo skuteczny".
- O czym miał ze mną rozmawiać specjalista od wymuszeń i porwań? To pytanie chyba nie wymaga odpowiedzi. Sytuacja jest kuriozalna. Próbowano ze mnie zrobić drugą Jolantę Brzeską. Bo jeżeli zleceniodawca wysyła do starszej pani gangsterów i instruuje, jak mają bić, to można było przewidzieć, że mój wiek i stan zdrowia by nie pomogły, a pobicie mogłoby się skończyć trochę inaczej – powiedziała Maria O.
Oskarżycielka posiłkowa powiedziała, że nie czuje się bezpieczna, mimo że skonfliktowany z nią Robert P. przebywa obecnie w areszcie śledczym. - Nie wiem, czy wszyscy zostali zatrzymani. Jestem bardziej ostrożna niż normalnie, ponieważ spodziewam się zemsty – zeznała.
Oskarżony o podpalenie
Proces Krzysztofa U. ps. Fama i sześciu innych oskarżonych rozpoczął się 17 listopada przed Sądem Okręgowym w Warszawie. "Fama" oskarżony jest o podpalenie we wrześniu 2019 r. klubu przy ul. Foksal na zlecenie konkurencji, czyli właścicieli klubu "The View" – Roberta P. oraz Zbigniewa L., a także udział lub usiłowanie dokonania rozbojów, pobić, porwań, kradzieży wraz ze współoskarżonymi, w różnych konfiguracjach.
REKLAMA
"Fama" został zatrzymany 2 października 2019 r. w Gołdapi wraz z czterema innymi mężczyznami. Mieli przy sobie pistolety na plastikowe kulki, do złudzenia przypominające broń palną oraz kamizelki i legitymacje policyjne. Z ustaleń operacyjnych "terroru" w stołecznej policji wynikało, że grupa zamierza dokonać wymuszenia rozbójniczego w prywatnym mieszkaniu. On zapewniał, że wybierał się na imprezę paintballową.
Śledczy połączyli go ze sprawą pożaru na Foksal dzięki nagraniom z monitoringu oraz wyjaśnieniom tzw. małego świadka koronnego, jednego z zatrzymanych 2 października wspólników "Famy". "Mały świadek koronny" dostarczył prokuraturze wiedzy także o innych przestępstwach, których dokonali "Fama" i jego grupa. Jednym z tych przestępstw było usiłowanie dokonania pobicia Marii O.
Według ustaleń prokuratury, Krzysztof U. "w zakładzie karnym spędził niemal całe dorosłe życie". "Fama" pierwszy raz trafił do więzienia w wieku 17 lat za usiłowanie zabójstwa i spowodowanie kalectwa. Został skazany na 15 lat pozbawienia wolności, ale z danych zebranych przez organy ścigania wynika, że korzystał z przerw w odbywaniu kary i wchodził wtedy w konflikt z prawem. Aktualnie figuruje on jako osoba dziewięciokrotnie karana.
W marcu 2019 roku "Fama" opuścił więzienie po tym, jak uzyskał zgodę na przerwę w odbywaniu kary. Według sądu penitencjarnego, miał wykazywać postępy w resocjalizacji. Oskarżony twierdzi, że przed zatrzymaniem prowadził firmę i zarabiał 14 tys. zł miesięcznie. Jednak z ustaleń policjantów ze stołecznego "terroru" wynika, że bezpośrednio po odzyskaniu wolności Krzysztof U. założył zorganizowaną grupę przestępczą, z którą dopuścił się przestępstw objętych aktem oskarżenia.
REKLAMA
bartos
REKLAMA