Inwigilacja dziennikarzy: "służby mają pokusy"

2010-10-08, 10:59

Inwigilacja dziennikarzy: "służby mają pokusy"

Prezes PiS odmawia komentarza w tej sprawie, mówiąc że to "bajki".

Posłuchaj

Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna: powinniśmy domagać się wyjaśnień
+
Dodaj do playlisty

Władza PiS chętnie podsłuchiwała, obserwowała i prowokowała - powiedział premier Donald Tusk, komentując doniesienia "Gazety Wyborczej", że w latach 2005-2007 służby objęły kontrolą operacyjną telefony dziesięciorga dziennikarzy różnych mediów.

"Nie dziwcie się tak. Tamta władza chętnie korzystała z tego typu narzędzi i podsłuchiwała, obserwowała, czy prowokowała i nie tylko dziennikarzy" - powiedział szef rządu dziennikarzom w Sejmie.

Jak dodał, pamięta jak pojawiły się pierwsze informacje, które dotyczyły polityków ówczesnej opozycji. "Ta sprawa szybko znikęła z obszaru zainteresowania. Chyba wszyscy zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić, że to co się kojarzy z PiS, to przede wszystkich podsłuchy i manie prześladowcze, które każą bać się dziennikarzy" - ocenił Tusk.

Podkreślił, że jako premier nie ma wielkiego pola do popisu i "może jak najskuteczniej nadzorować służby państwowe, by tego typu pokusom nie ulegały". "Co do wykroczeń czy przestępstw trzeba rozmawiac z prokuraturą" - dodał.

"Służby na całym świecie i do końca świata ulegały pokusom by nadużywać władzy, a zadaniem uczciwej, demokratycznej władzy jest, by te służby powściągać. Wtedy tamte służby nie tylko miały swoje pokusy, ale spełniały też zamówienie polityczne" - uważa Tusk.

"Nie jestem ciekawy o czym rozmawiacie przez telefon po północy" - zwrócił się premier do dziennikarzy.

Według "Gazety Wyborczaj" w latach 2005-07 Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralne Biuro Antykorupcyjne i policja zbierały dane na temat rozmów telefonicznych. Służby miały inwigilować między innymi: Monikę Olejnik, Piotra Pytlakowskiego z "Polityki", Romana Osicę z RMF FM, Wojciecha Czuchnowskiego oraz Bogdana Wróblewskiego z "Gazety Wyborczej".

Marszałek Sejmu: sprawa do wyjaśnienia

Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna mówi, że całą sprawę trzeba ujawnić. Dodaje, że informacje o podsłuchach specjalnie go nie dziwią, bo takie były czasy. Domaga się wyjaśnień w tej sprawie od ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, który pytany przez dziennikarzy o tą sprawę odpowiedział "nie będę komentował takich bajek".

Ówczesny premier i prezes PiS tych informacji komentować nie chce. Przypomniał, że śledztwo w tej sprawie zostało umorzone, a on sam nie zna artykułu opublikowanego w gazecie.

Kwiatkowski: zmieni się kodeks karny

Za niedopuszczalne w państwie prawa uznał minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski podsłuchiwanie dziennikarzy przez służby w latach 2005-2007. Jak powiedział w piątek, zdziwiło go umorzenie przez prokuraturę postępowania w tej sprawie.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski przekonuje, że był zwolennikiem wznowienia postępowania w sprawie podsłuchiwanych dziennikarzy już po jego pierwszym umorzeniu. Jak tłumaczy, po tym gdy objął stanowisko w resorcie zdecydowano o kontroli prawidłowości tej decyzji. Następnie ponownie podjęto postępowanie, zakończone w maju.

Minister Kwiatkowski przypomina też, że w Sejmie jest już nowelizacja kodeksu karnego, która szczegółowo reguluje zasady korzystania z technik operacyjnych stosowanych przez służby specjalne. Co roku służby mają przedstawiać informacje o stosowanych podsłuchach.

Materiały z umorzonej sprawy

GW" dotarła do materiałów ze śledztwa, które prowadziła i w maju br. umorzyła, nie stwierdzając przestępstwa, zielonogórska prokuratura. Według informacji gazety, służby sięgały do historii połączeń nawet sprzed dwóch lat, a jednym z celów było ujawnienie źródeł informacji dziennikarzy, krytykujących poczynania ówczesnych władz państwowych

O nielegalnych podsłuchach miał mówić w 2007 r. przed sejmową speckomisją b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Według niego, do przedłużania podsłuchów miał służyć kruczek prawny, zgodnie z którym możliwy jest podsłuch bez zgody sądu, trwający do pięciu dni. Przed upływem tego czasu wyłączano na chwilę nasłuch. Następnie włączano go powtórnie.

Po raz pierwszy śledztwo umorzono 31 lipca ub. roku. Dotyczyło domniemanego przekroczenia uprawnień przez Ministra Sprawiedliwości-Prokuratora Generalnego w latach 2005-2007, poprzez polecanie bez podstawy prawnej szefowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego, komendantowi głównemu policji i dyrektorowi Centralnego Biura Śledczego - składania wobec określonych osób wniosków o zarządzenie kontroli operacyjnej.

Drugi z wątków dotyczył przekroczenia uprawnień w tym okresie przez szefa ABW, poprzez wnioskowanie bez podstawy prawnej do Prokuratora Generalnego i sądu o zarządzenie takiej kontroli operacyjnej. Wówczas, prokurator uznał, że nie stwierdzono, aby którakolwiek z wymienionych służb państwowych naruszyła prawo i obowiązujące w zakresie stosowania podsłuchów reguły postępowania. Nie uzyskano także dowodów na złamanie obowiązujących procedur.

Po pierwszym umorzeniu śledztw Prokurator Krajowy uznał, że w toku postępowania nie wyjaśniono wszystkich okoliczności i nie zebrano kompletnego materiału dowodowego. Wydał więc decyzję o wznowieniu śledztwa. W maju 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze po raz drugi umorzyła śledztwo. Uznała, że nie było naruszenia prawa i nie znalazła podstaw do przedstawienia komukolwiek zarzutów.

agkm

Polecane

Wróć do strony głównej