"Wypalone pole i części ludzkich ciał"
To było straszne - opowiadają lekarki smoleńskiego pogotowia ratunkowego, które dostały wezwanie na lotnisko po katastrofie Tu-154M.
2010-10-09, 15:51
Posłuchaj
- Miałyśmy dyżur na pogotowiu i dostałyśmy wezwanie. Przyjechałyśmy na lotnisko i zobaczyłyśmy jeszcze gorące szczątki samolotu i ciała tych, którzy zginęli. Na miejscu pracowała straż pożarna. Podeszłyśmy zobaczyć, czy może ktoś jest żywy, ale nikt nie przeżył - powiedziała Irina Tałałajewa.
- Dopiero jak dojechaliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się, że to samolot prezydencki - dodaje Oksana Jurijewna. Obie lekarki rozmawiały w przerwie między wezwaniami do chorych.
Straszny widok
Lekarki twierdzą, że od razu było widać, iż nikt nie przeżył. - To rzeczywiście były szczątki, pokaleczone ciała. Z takimi obrażeniami ludzie nie przeżywają - powiedziała Tałałajewa.
- To było straszne. Ogromne, wypalone pole, wszystko w paliwie lotniczym i częściach ludzkich ciał. Naprawdę straszne - opowiada.
- Funkcjonariusze Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych rozłożyli celofan i zaczęli te szczątki po kawałkach wynosić i układać pod numerami, przyporządkowując poszczególnym osobom. Potem przywieźli trumny i z jednej strony były szczątki, a z drugiej góra trumien - mówiły lekarki.
Jak twierdzą obie lekarki, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziały.
W katastrofie Tu-154M pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.
sm
REKLAMA