Nie lądowali "za wszelką cenę". Wieża milczała
Wieża nie reagowała, kiedy TU-154M źle podchodził do lądowania, a pilot chciał poderwać samolot, jeszcze przed komendą wieży "Horyzont" – wynika z informacji przedstawionych przez komisję Jerzego Millera.
2011-01-18, 11:57
Posłuchaj
Minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller zaprezentował nagrania rozmów kontrolerów z wieży lotniska w Smoleńsku z 10 kwietnia.
Jerzy Miller, szef MSWiA uważa, że uwagi do raportu MAK, które przedstawiła polska strona powinny były znaleźć się w raporcie.
Prezentacja, którą przygotowała komisja Jerzego Millera rozpoczęła się od pokazania startu z lotniska w Warszawie rządowego TU-154 z prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie. Pokazano, że w tym samym czasie ląduje na lotnisku w Smoleńsku, rosyjski Ił-76, który transportował samochody i obsługę techniczną na uroczystości w Katyniu.
Zdaniem ekspertów z komisji już w momencie lądowania rosyjskiego samolotu widoczność na lotnisku była poniżej 400 metrów. Pokazuje to film Sławomira Wiśniewskiego z TVP, który nagrywał z okna hotelu lądowanie samolotu.
REKLAMA
Widoczność: 200 metrów
Dalej prezentacja pokazuje lot TU-154. Podobnie jak na konferencji MAK, na prezentacji pokazano profil lotu i wszystkie dostępne w samolocie wskaźniki.
Prezentacja pokazuje, że była zgoda do zniżania do wysokości 500 metrów na której wykonuje się manewr lądowania. W tym czasie w wieży na lotnisku w Siewiernyj trwają rozmowy na temat pogody. Informacja od bazy meteo mówiła o widoczności na poziomie 800 metrów, jednak zastępca dowódcy bazy mówi, że widoczność sięga 200 metrów.
Eksperci podkreślają, że wieża nie informowała o lotnisku zapasowym i nie informowała o schodzeniu z kursu lądowania.
Z ustaleń polskiej komisji wynika, że o godz. 8.39 samolot poinformował, iż wchodzi w ścieżkę lądowania i jest w odległości 10 km od celu. "Samolot ze ścieżką 3-12" - informuje załogę kontroler.
REKLAMA
Mjr Robert Benedict zauważył, że gdyby podejście przebiegało właśnie po ścieżce 3-12, to w danym momencie samolot nie byłby w odległości 10 km od celu. - Samolot był wtedy albo o 85 m wyżej od ścieżki, albo komenda wieży powinna paść 13 sekund później - uznał ekspert, zdaniem którego podejście przebiegało ścieżką oznaczoną jako 2-40.
Później stwierdzono, iż samolot był o 130 m za wysoko i zszedł z kursu o 80 m. - Kierownik strefy lądowania zamiast mówić "na kursie i na ścieżce" powinien dać załodze informację "jesteś za wysoko" albo "odchodzisz od kursu", a nie utwierdzać załogę, że wszystko jest w porządku - ocenił ekspert. Dodał, że 2 km przed lotniskiem nadal odchylenie od kursu wynosiło 20 m nad ścieżką i 80 m od kursu - wciąż nie było reakcji kontrolera.
"Na drugi krąg i koniec"
Jak ocenili polscy eksperci, płk Krasnokutski, podczas sprowadzania polskiego samolotu Tu-154 na lotnisko w Smoleńsku, przyjął "bierną pozycję", a w pewnym momencie z jego wypowiedzi wynika, że pozostawia w gestii pilotów, co zdecydować po ewentualnym nieudanym podejściu do lądowania.
Podczas nagrania, które pokazuje lot Tu-154, padają też niepublikowane dotąd wypowiedzi pilotów. O godz. 8.35 z kokpitu słychać: "Musimy się na coś zdecydować", później: "Tam jest obniżenie".
REKLAMA
Na zaprezentowanych nagraniach słychać też słowa z kokpitu: "Nic nie widać" i komendę kapitana Arkadiusza Protasiuka: "Odchodzimy". Pada ona na trzy sekundy przed poleceniem z wieży: "Horyzont".
W tym samym czasie płk Krasnokutski - jak oceniają polscy eksperci - domaga się od swoich przełożonych, żeby podano mu lotnisko zapasowe dla tupolewa, bo chce wiedzieć co ma zrobić z polskim samolotem.
Według polskiej komisji, po tych konsultacjach pułkownik przyjmuje bierną postawę. Padają słowa Krasnokutskiego: "Przede wszystkim przygotuj go na drugi krąg. A... na drugi krąg i koniec". A dalej: "Sam podjął decyzję...niech sam dalej....". Według polskich ekspertów, w ten sposób pułkownik zostawił załogę na własną odpowiedzialność.
Dopiero na wysokości 70 metrów pada komenda "Horyzont". – To za późno – twierdzi komisja, bo powinna paść na wysokości 100 metrów.
REKLAMA
Na prezentacji nie odtworzono samej dramatycznej końcówki nagrania z kokpitu tupolewa, którą w ubiegłym tygodniu zaprezentował MAK. Zakończyła się tuż przed momentem zderzenia samolotu z brzozą.
- Nie ma wielu elementów, które jeszcze badamy – przyznał Jerzy Miller. Zapewnił, że wszystkie materiały, które obecnie bada komisja, mają być zawarte w raporcie końcowym.
REKLAMA
MSWiA wycofuje stenogramy
Materiały dotyczące rozmów kontrolerów na wieży na lotnisku Smoleńsk, które mają zostać upublicznione na konferencji, nie zostaną opublikowane na stronie internetowej polskiej komisji badającej okoliczności katastrofy - powiedziała przed konferencją rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.
Pułkownik Edmund Klich mówił w Polskim Radiu, że liczy, iż polscy specjaliści odczytają więcej informacji z nagrań z katastrofy smoleńskiej niż udało się odcyfrować Rosjanom. Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych zwrócił uwagę, że wśród rozmów około 20 procent stanowią anonimy i rozmowy niezrozumiałe.
"Trzeba powiedzieć Polakom, k..."
W poniedziałek tygodnik "Wprost" ujawnił fragmenty zapisów nagrań z wieży. Rozmowy prowadzone tego dnia przez rosyjskich oficerów były bardzo nerwowe. Świadczy o tym duża liczba przekleństw.
"Trzeba Polakom powiedzieć: jaki dla nich, k..., wylot" - mówił płk Nikołaj Krasnokutski do kierownika lotów Pawła Plusnina. Słowa padły po tym, jak rosyjski transportowiec ił-76 po raz pierwszy podchodził do lądowania. Prawdopodobnie oznaczało to niezadowolenie związane z wylotem Tu-154 z Warszawy. Wtórował mu kierownik lotów Plusnin: "Gdzie tu, do ch..., się Polacy pchają". Płk Kransokutski, zobaczywszy nieudaną próbę lądowania iła, mówił też: "Job twoju mać, o k..., ale jaja!"
REKLAMA
Z zapisów wynika, że do zmiany zdania najprawdopodobniej nakłoniły kontrolerów dopiero konsultacje z moskiewską "Logiką".
Z ustaleń "Wprost" wynika, że polska komisja dysponuje nie tylko zapisem rozmów kontrolerów między sobą, ale także nagraniami korespondencji wieży z moskiewską "Logiką". Nie pada na nich jednoznaczny rozkaz, by sprowadzać polskiego tupolewa, ale presja wywierana na kontrolerach jest wyraźnie odczuwalna. Kontrolerzy prawdopodobnie kontaktowali się z "Logiką" także za pośrednictwem telefonów komórkowych. A tych nagrań polska komisja już nie ma.
Po konsultacjach z Moskwą na wieży kontroli lotów pada też zdanie mogące świadczyć o strachu rosyjskich kontrolerów: "Nie trzęś się, ni ch..., nie trzęś się". Niestety nie wiadomo, kto wypowiada te słowa.
Brak zapisów z radarów
Za szczególnie istotne polscy eksperci uważają odczytanie zapisów wskaźników radiolokacyjnych Tu-154M. Są to bardzo ważne informacje, gdyż nie zachowały się taśmy z zapisami lotu oraz próby lądowania rządowego samolotu. Rosjanie stwierdzili, że doszło do uszkodzenia przewodów łączących urządzenie rejestrujące i magnetowid.
REKLAMA
W ubiegłym tygodniu swój raport przedstawił Międzypaństwowy Komitet Lotniczy w Moskiwe, który winą za tragedię obarczył wyłącznie stronę polską. Wskazano m.in. na błędy pilotów i złą organizację lotu. Piloci- według MAK- mimo złej pogody, zdecydowali się na lądowanie w Smoleńsku. W raporcie MAK całkowicie pominięto działania rosyjskiej strony, czyli kontrolerów lotów na lotnisku. Zdaniem polskich ekspertów, bardziej dokładny odczyt zapisu rozmów z wieży może dostarczyć nowych faktów w śledztwie.
rr,rk
REKLAMA