Bez tarć w Platformie? Nie będzie rozwodu Tuska i Schetyny
Donald Tusk uznał, że nie warto dzielić Platformy przed wyborami - pisze "Gazeta Wyborcza". Jednocześnie z układaniem list czeka do czerwca - tak na wszelki wypadek.
2011-03-09, 07:24
- Może jesteśmy w separacji, a może nawet po rozwodzie, ale odpowiedzialni rodzice umieją się porozumieć w sprawie opieki nad wspólnym dzieckiem. A naszym dzieckiem jest Platforma - tak premier Donald Tusk miał określić na ostatnim zarządzie PO swoje relacje z marszałkiem Sejmu Grzegorzem
Donad Tusk skalkulował, że wyrzucenie Schetyny może za dużo kosztować PO w wyborach. Lepiej więc posklejać popękaną Platformę, niż godzić się na koalicję z SLD - pisze "Gazeta Wyborcza" w swojej publikacji.
Premier robi pojednawcze gesty wobec Schetyny. Według rozmówców "GW", na zarządzie jasno dał do zrozumienia, że dalsze spory czy odejście kogokolwiek przed wyborami mogłoby drogo kosztować Platformę w wyborach. Nie było wątpliwości, że chodzi o Schetynę i m.in. konserwatystę Jarosława Gowina - zauważa "Gazeta Wyborcza". To oznaczałobny zawieszenie broni między grupą Grzegorza Schetyny, a "spółdzielnią" ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. Kompromisowo ma być m.in. zażegnany konflikt w podlaskiej PO, gdzie zwalczają się liderzy obu tych grup - zamiast nich w jesiennej kampanii ma wystartować Barbara Kudrycka.
Co po wyborach? Według gazety, PO chce utrzymać koalicję z PSL, jeśli osiągnie wynik około 40 proc. W przypadku 30 proc. poparcia do koalicji trzeba byłoby zaprosić SLD - ale do Sojuszu premier nie ma zaufania, zauważa gazeta. Donald Tusk boi się, że za Grzegorzem Napieralskim stoi Włodzimierz Czarzasty, szef stowarzyszenia Ordynacka. Brak zaufania jest zresztą obopólny - czytamy w "GW".
REKLAMA
PAP, Gazeta Wyborcza /agkm
REKLAMA