Tajemnicza śmierć dyrektora Kancelarii Premiera. Ujawniono dokumenty z prokuratury
Książka "Smoleńsk. Kulisy katastrofy", na podstawie dokumentów z prokuratury, opisuje m.in. sprawę śmierci Grzegorza Michniewicza, dyrektora generalnego kancelarii Donalda Tuska. "Choć prokuratura umorzyła śledztwo, okoliczności jego zgonu trudno uznać za wyjaśnione" - piszą autorzy książki, Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski.
2011-04-04, 15:00
23 grudnia 2009 r. we wsi Głosków-Letnisko znaleziono ciało Grzegorza Michniewicza - od 4 stycznia 2008 r. do śmierci dyrektora generalnego kancelarii Donalda Tuska. Autorzy książki łączą śmierć Michniewicza z faktem, że tego samego dnia do Polski z Samary, po remoncie, wrócił Tu-154M 101, który rozbił się pod Smoleńskim. Jednak fragmenty śledztwa, które publikują w swojej książce nie wskazują na to, żeby te dwa wydarzenia miały ze sobą coś wspólnego.
"Pod wpływem impulsu"
Prokuratura po kilkunastu miesiącach śledztwa umorzyła je, przyjmując, że Grzegorz Michniewicz popełnił samobójstwo. Wnioski ze śledztwa prokuratury, do których dotarli autorzy książki, są zaskakujące. Michniewicz, który miał zaplanowane kolejne spotkania służbowe i wyjazd z rodziną na święta – zdaniem śledczych – popełnił samobójstwo "nagle pod wpływem impulsu".
"Z zeznań szeregu świadków jednoznacznie wynika, iż Grzegorz Michniewicz miał najbliższe dni dokładnie zaplanowane. W dniu 23 grudnia 2009 r. planował bowiem pojechać do Białogardu, aby z żoną i jej rodziną spędzić święta. Wszystkie jego zachowania podejmowane nie tylko w ostatnich dniach, ale także i godzinach życia, wskazywały, iż plan ten chce wypełnić. Wskazuje na to choćby sporządzony przez niego wniosek urlopowy, zakup prezentów czy też podejmowanie jeszcze późnym wieczorem 22 grudnia przygotowania do wyjazdu. Niewątpliwie więc decyzja o popełnieniu samobójstwa podjęta została nagle pod wpływem impulsu" - podsumował prokurator Tomasz Szredzki.
Ostatnie godziny
Ostatnią osobą z pracy z jaką kontaktował się Michniewicz był Tomasz Arabski - szef kancelarii Donalda Tuska. "Był czymś zasmucony [...] W końcu powiedział, że odbył bardzo przykrą rozmowę z ministrem Arabskim [...] bał się, że zostanie zwolniony" - zeznała w prokuraturze matka Grzegorza Michniewicza, która rozmawiała z nim telefonicznie o godz. 21:26. Syn powiedział jej także, że następnego dnia jedzie do żony do Białogardu.
Małżonka Michniewicza potwierdziła słowa o rozmowie z Arabskim. "Świadek dodała, iż od męża dowiedziała się, że miał on nieprzyjemną rozmowę ze swoim przełożonym, ministrem Tomaszem Arabskim. [...] Twierdził, iż na pewno zostanie zwolniony z pracy".
Arabski zeznał w prokuraturze, że chodziło o propozycję Michniewicza w zakresie wynagrodzeń dla dyrektorów zatrudnionych w Kancelarii Premiera.
O godz. 23:08 Michniewicz wysłał Arabskiemu wiadomość tekstową następującej treści: "Panie Ministrze - wieczorem skontaktował się ze mną Andrzej Papierz, polski ambasador w Bułgarii, informując, że cofnięto mu potwierdzenie bezpieczeństwa. Znam go od czasów premiera Buzka (był wtedy z-cą dyrektora CIR). Czasem się kontaktujemy (jego obecna zastępczyni pracowała długo w KPRM). Informuję o tym, bo pewnie zaraz dowie się Pan (od służb), że kontaktuję się z wrogim elementem2. W razie pytań jestem do dyspozycji".
Około godz. 22:40 Michniewicz rozmawiał przez internetowy komunikator Skype z mieszkającym w Wielkiej Brytanii przyjacielem Pawłem Gutowskim. Urzędnik kancelarii miał właśnie wrócić ze spaceru z psem, był "w fatalnym stanie", nie chciał jednak powiedzieć, o co chodzi.
Śmierć Michniewicza wzbudziła w Gutowskim dużo niepokoju – piszą Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski. "Pewnie zabrzmi to głupio, ale przez niego przechodziło wiele tajnych informacji. Może po prostu wiedział o jedną rzecz za dużo" - powiedział, cytowany w książce Gutowski.
Fragmenty książki opublikował portal niezalezna.pl. Wydawcą ksiązki jest "Nowe Państwo".
rk,niezalezna.pl
REKLAMA