Jak uniknąć katastrofy emerytalnej? Imigracja albo demografia

Wyższy i równy wiek emerytalny lub imigracja - przed takim wyborem stoi Polska w obliczu niskiej dzietności i przyzwyczajenia do rosnących standardów życia. Przedstawiciele prawicowych i lewicowych organizacji debatowali o przyszłości emerytur.

2024-07-29, 16:29

Jak uniknąć katastrofy emerytalnej? Imigracja albo demografia
Wiek emerytalny w Polsce należy do jednego z najniższych w UE. Foto: PeopleImages.com - Yuri A / Shutterstock

Polski system emerytalny stoi przed wielkimi wyzwaniami - zgadzają się analitycy występujący z konserwatywnych i lewicowych perspektyw. W obliczu zmian demograficznych w Polsce w roku 2060 pierwsza emerytura ma wynosić jedynie 25% ostatniej pensji (według Światowej Organizacji Pracy minimalny standard socjalny tej relacji to 40%). Raport "Emerytalna dyskryminacja" opublikowany pod koniec lipca przez organizację Radykalne Centrum daje rekomendację, co zrobić z tą niepokojącą perspektywą.

"Działania, które należałoby podjąć w ramach systemu emerytalnego, powinny zmierzać w kierunku zwiększenia ogólnej stabilności finansowej oraz odporności politycznej, łagodzenia napięć i zmniejszenia stopnia dyskryminacji międzypokoleniowej oraz niwelowania dyskryminacji płciowej" - pisze autor raportu i prezes Radykalnego Centrum, Marek Kułakowski.

Emerytura ponad bieżącą polityką

Kułakowski przypomina, że wiek emerytalny w Polsce należy do jednego z najniższych w UE, a już tylko siedem unijnych krajów charakteryzuje się różnym wiekiem emerytalnym kobiet i mężczyzn - z czego wszystkie poza Polską i Rumunią są w trakcie jego zrównywania (przy czym w Rumunii wiek emerytalny kobiet wyniesie docelowo 63 lata).

Jako że manipulowanie wiekiem emerytalnym to łakomy kąsek dla partyjnych narracji, uniezależnienie wieku emerytalnego od bieżącej polityki to najważniejsze z rozwiązań, które proponuje Radykalne Centrum. "W tym celu proponujemy, aby wiek uprawniający do przejścia na emeryturę zależał od średniej długości życia Polaków" - zaleca raport i daje szereg propozycji, jak obiektywnie wyliczyć taki wskaźnik w sposób równy dla kobiet i mężczyzn. Do tego sugeruje szereg rozwiązań, które uszczelnią system składek i zlikwidują przywileje wybranych grup wiekowych i zawodowych, w tym mundurowych i górników.

REKLAMA

Związkowiec zgodny z wolnorynkowcami

Radykalne Centrum zaprosiło do wyrażenia opinii o projekcie przedstawicieli organizacji pozarządowych o różnorakich profilach. Obok szefów konserwatywnych i wolnorynkowych grup, jak Klub Jagielloński, Warsaw Enterprise Institute czy Forum Obywatelskiego Rozwoju (które powstało z inicjatywy Leszka Balcerowicza), w debacie na temat raportu uczestniczył Piotr Szumlewicz, lider Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa, jeden z czołowych działaczy pozaparlamentarnej lewicy.

Szumlewicz popiera postulaty zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn oraz podnoszenie wieku emerytalnego, pod warunkiem, że będą temu towarzyszyć większe nakłady na poprawę jakości życia, przede wszystkim opiekę zdrowotną. - Osobiście jestem zwolennikiem włożenia wszystkich składek w system podatkowy, jak w modelu duńskim. Wydaje mi się, że to dużo prosty prostszy system. Dziś duża część systemu to chaotycznie zdefiniowane świadczenia, 13, 14 emerytura, jakaś renta - oceniał podczas debaty, krytycznie odnosząc się do pomysłu renty wdowiej. Jego zdaniem to świadczenie, nad którym obecnie pracuje parlament, pomoże nie tym grupom, które wsparcia najbardziej potrzebują.

Inne możliwości: dzietność lub imigracja

Uczestnicy debaty byli zgodni, że Polaków i Polki warto zachęcać, by pracowali dłużej. - Inaczej wiek emerytalny będzie fikcyjny, bo ludzie zmuszeni będą pracować ze względu na niskie świadczenia. To już się dzieje - ocenił prezes Klubu Jagiellońskiego Paweł Musiałek. - Musimy się nauczyć żyć z tym systemem - ocenił brak perspektyw na polityczną zgodę, by problem emerytur potraktować jako ponadpartyjny priorytet.

W to rozwiązanie nie wierzy również Piotr Palutkiewicz z Warsaw Enterprise Institute, i jest sceptyczny wobec możliwości wpływu władz na dzietność w Polsce. - Zostaje polityka migracyjna. Wtedy trzeba się pogodzić, że ulice Warszawy, Częstochowy, Radomia i Gdańska będą wyglądać zupełnie inaczej za kilkanaście lat, ponieważ nie jesteśmy w stanie utrzymać tego rosnącego standardu życia, do którego przywykliśmy - ocenił.

REKLAMA

Maciek Piasecki


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej