Rocznica katastrofy na Kabatach
24 lata temu, 9 maja 1987 roku, pod Warszawą rozbił się samolot IŁ-62 "Tadeusz Kościuszko", na pokładzie którego znajdowały się 183 osoby. Wszyscy zginęli - 172 pasażerów i 11 członków załogi.
2011-05-09, 06:00
Posłuchaj
Z zapisów "czarnej skrzynki" wynika, że dowodzący załogą kapitan Zygmunt Pawlaczyk i drugi pilot - major Leopold Karcher do końca zachowali panowanie i profesjonalizm. Ostatnie słowa kapitana Pawlaczyka, które słyszeli kontrolerzy lotów na Okęciu o godzinie 11.12 brzmiały: "Cześć!!! Giniemy!!!".
Do zbadania przyczyn katastrofy powołano specjalną komisję rządową. W grudniu 1987 roku warszawska prokuratura zakończyła śledztwo, ustalając, że powodem awarii było "zmęczeniowe zniszczenie" materiałów.
Winni Rosjanie
Dopiero po latach w mediach zaczęły pojawiać się opinie polskich inspektorów, którzy ustalili, że do katastrofy doszło z winy radzieckich konstruktorów. Aby ułatwić smarowanie wewnątrz silnika, przewiercili fragment łożyska, a to doprowadziło do zatarcia i awarii. W pobliżu miejsca katastrofy w Lesie Kabackim został postawiony krzyż upamiętniający tragedię oraz kamienny pomnik z wyrytymi nazwiskami wszystkich ofiar lotu numer 5055.
Do awarii maszyny doszło w 23. minucie lotu, na wysokości 8 200 metrów, w pobliżu Grudziądza. Wybuch jednego z silników zniszczył sąsiedni silnik i spowodował pożar w kadłubie samolotu. Kapitan Zygmunt Pawlaczyk zdecydował o powrocie na lotnisko Okęcie, ze względu na to, że był tam nowoczesny sprzęt pożarniczy, a ponadto, aby zgubić część paliwa lotniczego. Zatankowany samolot ważył ponad 160 ton, a to groziło rozbiciem maszyny o pas startowy. Jednak w 55. minucie lotu, w czasie podejścia do lądowania, pilot utracił resztki sterowności.
REKLAMA
"Tadeusz Kościuszko" rozbił się 6 kilometrów od lotniska, na zachodnim skraju Lasu Kabackiego. Wpadając między drzewa z zarejestrowaną prędkością 480 kilometrów na godzinę, samolot rozpadł się na setki fragmentów. Kapitan Pawlaczyk był jednym z najbardziej doświadczonych pilotów w Polskich Liniach Lotniczych, prowadził samoloty pasażerskie przez 32 lata. W opinii warszawiaków, kapitanowi IŁ-a-62, mieszkańcy Ursynowa zawdzięczają, że w ostatniej chwili skierował samolot w stronę lasu. Jedna z ulic na Ursynowie nosi imię Zygmunta Pawlaczyka.
IAR, to
REKLAMA