Religioznawca: koniec świata jest potrzebny osobom o rozchwianych emocjach
Amerykański pastor zyskał sławę i wielu zwolenników, kiedy wyliczył, że koniec świata nastąpi 21 maja 2011 - Człowiek obawia się końca i chce się dobrze przygotować – tak etnolog wyjaśnia przyczyny zainteresowania.
2011-05-20, 09:00
- Czas dla człowieka w naszej kulturze musi mieć początek i musi mieć koniec – mówi dr Grzegorz Odoj, etnolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Człowiek obawia się końca i chce się do niego przygotować, nie chce, żeby go ten koniec zaskoczył. W związku z tym niekiedy oddaje się pod kuratelę tych, którzy są w stanie to przewidzieć. Bo oni, mamy nadzieję, powiedzą nam, jak się do niego przygotować - dodaje.
Harold Camping, 89-letni amerykański pastor zyskał sławę i wielu zwolenników, kiedy wyliczył, że koniec świata nastąpi 21 maja 2011 r.
Religioznawca dr hab. Piotr Balcerowicz ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej uważa, że w kolejne przepowiednie końca świata wierzą ludzie potrzebujący zmiany rzeczywistości. - Osoby o rozchwianych emocjach, które nie mogą się znaleźć w świecie, które nie radzą sobie ze światem, szukają uproszczonych wyjaśnień - mówi.
Według Odoja, przepowiednie końca świata to nie jest nic nowego. Myślenie o nim obecne jest z resztą nie tylko w kulturze i religii, ale również w nauce: naukowcy na podstawie m.in. przesłanek fizycznych próbują wyliczyć, kiedy nastąpi kres Ziemi czy Słońca.
REKLAMA
Koniec świata jest obecny również w potocznych wyobrażeniach, a czasem ludzie wzdychają: "koniec świata!", komentując jakieś zachowania czy zwyczaje.
PAP / IAR, wit
REKLAMA