Barack Obama: Zachód i nasze dwa potężne narody przewodzą światu
Nie ma na świecie krajów, które głośniej, trwałej i silniej bronią demokratycznych wartości niż Stany Zjednoczone i Wielka Brytania - zapewniał Barack Obama w przemówieniu do połączonych izb brytyjskiego parlamentu.
2011-05-25, 18:10
Posłuchaj
Barack Obama w historycznym przemówieniu, bo pierwszym wygłaszanym w Westminster Hall przez amerykańskiego prezydenta, odrzucił twierdzenie, że rosnące potęgi Chin, Indii, czy Brazylii doprowadzą do zmarginalizowania roli Europy i Stanów Zjednoczonych.
Obama w przemówieniu do obu izb brytyjskiego parlamentu zapewnił, że sojusz transatlantycki między Ameryką a Wielką Brytanią pozostanie silny i niezbędny do osiągnięcia celu zwiększenia pokoju i dobrobytu na świecie oraz sprawiedliwości. Zapewnił, że XXI wiek nie przyniesie żadnego osłabienia znaczenia Europy w świecie.
Podkreślił jednocześnie, że takie kraje jak Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, by sprostać rosnącej konkurencji gospodarczej, muszą podwoić inwestycje w naukę i nowe technologie, a także edukację. Dodał, że oba kraje muszą uważać, by nie zadłużyć się w stopniu osłabiającym ich gospodarki. - To będzie wymagać trudnych decyzji i różnych dróg dla naszych krajów - powiedział.
Obama mówił też o walce z terroryzmem. - Nasze kraje nie są i nigdy nie będą w stanie wojny z islamem - podkreślił. Dodał, że jest gotów dążyć do pokoju w Afganistanie z tymi, którzy odejdą z Al Kaidy.
REKLAMA
Kolejnym tematem przemówienia były rebelie na Bliskim Wschodzie i w Afryce północnej. Jego zdaniem, koniec arabskich rewolucji jest bardzo odległy. Obama podkreślił, że sojusznicy powstrzymali masakrę w Libii, ale nie są w stanie zwalczyć każdej niesprawiedliwości w regionie. - Historia uczy nas, że demokracja nie jest łatwa; władza rzadko się poddaje bez walki - mówił amerykański prezydent, mając ewidentnie na myśli Kaddafiego.
Słuchacze raz przerwali przemówienie brawami - gdy Obama powiedział, że to właśnie akceptacja różnorodności - i przybyszy - umożliwia wnukowi Kenijczyka, który służył w armii brytyjskiej jako kucharz, stanąć tu jako prezydent Stanów Zjednoczonych.
Przemówienie prezydent USA zaczął od żartu - "podobno ostatnimi trzema mówcami tutaj byli papież, królowa i Nelson Mandela - a to oznacza albo wysoko postawioną poprzeczkę, albo początek bardzo dobrego dowcipu" - powiedział, a jego słowa bardzo rozbawiły zebranych w Westminster Hall.
sg
REKLAMA
REKLAMA