Hotel Mariott jak twierdza - agenci, prześwietlenia bagażu, kontrole osobiste

Hotel Marriott w Warszawie, w którym podczas wizyty w Polsce zatrzymał się prezydent USA Barack Obama, na dwa dni zamienił się w pilnie strzeżoną twierdzę.

2011-05-28, 11:00

Hotel Mariott jak twierdza - agenci, prześwietlenia bagażu, kontrole osobiste

Hotel u zbiegu Alej Jerozolimskich i ul. Tytusa Chałubińskiego odgrodzono od ulic metalowymi barierami. Wokół budynku czas obowiązuje bezwzględny zakaz parkowania.

Przez cały czas wizyty Baracka Obamy, goście i pracownicy hotelu musieli poddawać się kontrolom bezpieczeństwa - każda osoba przechodziła przez bramki z detektorami metalu. Rzeczy osobiste oraz bagaże były prześwietlane przez specjalne urządzenie umieszczone w furgonie BOR.

Na balkonie nad hotelowym lobby stali agenci z lornetkami obserwujący okolice i na bieżąco komunikujący się przez specjalne nadajniki z innymi funkcjonariuszami.

Hotel, podobnie jak każde inne miejsce w którym zjawiał się Obama, był zabezpieczany przez amerykańskie służby Secret Service, a także przez policję i oficerów Biura Ochrony Rządu.

REKLAMA

Przedstawiciele sieci Marriott nie udzielali żadnych informacji na temat szczegółów pobytu najważniejszego gościa.

Wszystkie inne szczegóły dotyczące ochrony prezydenta USA także są tajne. Według nieoficjalnych informacji w zabezpieczenie trwającej niespełna dobę wizyty amerykańskiego prezydenta w Polsce zaangażowanych było łącznie ok. 3 tys. funkcjonariuszy.

PAP, wit

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej