Fotyga: śmieszne jest to, co mi się zarzuca
Anna Fotyga uważa, że depesze amerykańskich dyplomatów dotyczącej jej jako szefa polskiego MSZ oparte są na medialnych doniesieniach i nieprzyjaznych komentarzach jej podwładnych.
2011-09-07, 16:52
Posłuchaj
Depesza amerykańskiej dyplomacji o polskim MSZ>>>
Dyplomaci USA w swoich depeszach sugerowali, że ówczesna minister spraw zagranicznych Anna Fotyga nie nadaje się do pełnienia tej funkcji. Określają ją jako osobę bez potrzebnego doświadczenia w dyplomacji, "nieporadną", nieufną, niesamodzielną w podejmowaniu decyzji i nie potrafiącą zarządzać ludźmi. MSZ pod rządami Anny Fotygi był uznawany za zdemoralizowany i osłabiony.
Dzień na zdjęciach - zobacz galerię>>>
"Krytyka salonu warszawskiego"
Anna Fotyga stwierdziła, że główna depesza z zarzutami wobec niej powstała gdy przeprowadzała "intensywne działania" zmieniające personalną obsadę w "miejscach decyzyjnych MSZ". Podkreśliła, że główne media w kraju oceniały jej ówczesne działanie krytycznie.
- Podniósł się ogromny szum, zarówno w mediach, jak i wśród ekspertów, dyplomatów. Najoględniej - salonu warszawskiego - wyjaśniła była minister. Według Anny Fotygi, "jak się dobrze wczytać się w tę depeszę, to jest ona komplementem."
Politycy o depeszy>>>
Zaznaczyła, że długie oczekiwanie na nominacje ambasadorskie wynikało z jej dociekliwości. - Nie miałam innych możliwości sprawdzenia, czy nominacja to nie kolejny Turowski - powiedziała, nawiązując do tytularnego ambasadora w Moskwie, który współpracował z wywiadem PRL. - Zaraz jak się upewniałam, że taką nominację mogę procedować, to to robiłam - zaznaczyła.
Anna Fotyga powiedziała, że "śmieszne jest to, że zarzuca się jej, że w najdrobniejszej sprawie" konsultowała się z prezydentem (taka informacja również znalazła się w depeszy). Podkreśliła, że z Lechem Kaczyńskim rozmawiała "niezwykle rzadko". - My się po prostu bardzo rozumieliśmy i naprawdę nie musieliśmy się konsultować - dodała była minister.
IAR,kk
REKLAMA