Krzysztof Olewnik instruował swoich porywaczy?

2011-11-18, 08:30

Krzysztof Olewnik instruował swoich porywaczy?
Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Foto: Artur Andrzej/Wikimedia Commons/CC

W czwartek policja i prokuratura przeszukały domy rodziny Olewników. Według mediów szukali oni dowodów na pierwotną wersję śledztwa, czyli samouprowadzenie.

Wiceszef prokuratury, Zbigniew Niemczyk, poinformował, że na przeszukanie domów członków rodziny Olewników zdecydowano się m.in. ze względu na ekspertyzy wykonane w czasie śledztwa, które ujawniły, iż "część nośników, przekazanych przez członków rodziny pokrzywdzonego, nie zawiera oryginalnych zapisów, a jedynie kopie akustyczne co uniemożliwia przeprowadzenia pełnego zakresu badań fonoskopijnych". Poza tym czas trwania części nagrań dokonanych przez rodzinę jest inny niż czas - zarejestrowanych w bilingach, połączeń telefonicznych.

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>

"W treści części nagrań zawarte są wypowiedzi zarówno ze strony rodziny Krzysztofa Olewnika, jak i ze strony sprawców, co do wysokości kwoty okupu, które nie znajdują pokrycia w treści innych nagrań, co może wskazywać na to, że negocjacje w tym zakresie - o czym wiadomość nie została nigdy przekazana organom ścigania - były prowadzone przez rodzinę Krzysztofa Olewnika również w inny sposób, a do postępowania nie przekazano do tej pory nośników z zapisami rozmów w tym zakresie" - napisał w oświadczeniu Niemczyk.

Wiceszef gdańskiej prokuratury w swoim oświadczeniu napisał o jednym z ważniejszych dowodów mogących potwierdzać wersję o samouprowadzeniu. Niemczyk ujawnił, że w czasie postępowania śledczy pozyskali opinię fonskopijną nagrania rozmowy między rodziną Olewników a przedstawicielem porywaczy przeprowadzonej w styczniu 2002 roku, a więc kilka miesięcy po porwaniu, w czasie gdy Krzysztof Olewnik miał być więziony na działce w okolicach Kałuszyna. W tle rozmowy dotyczącej okupu słychać głos trzeciej osoby instruującej przedstawiciela porywaczy. Zdaniem autorów ekspertyzy tą trzecią osoba jest Krzyszytof Olewnik.

"Na podstawie innych dowodów ustalono, że dowodowa rozmowa została przeprowadzona w godzinach przedpołudniowych w centrum Warszawy, na zewnątrz, a w trakcie utrwalonego zdarzenia w pobliżu przejeżdżały samochody" - napisał prokurator.

"To kolejna próba dyskredytowania"

- Przeszukania nie miały żadnego uzasadnienia faktycznego i podstaw w zgromadzonym materiale dowodowym - twierdzi Włodzimierz Olewnik - ojciec Krzysztofa Olewnika. Według Olewnika była  to "kolejna próba dyskredytowania" jego rodziny. Zapewnił, że wszelkie oryginalne nośniki nagrań dźwiękowych dotyczące kontaktów członków jego rodziny z porywaczami Krzysztofa "były na bieżąco przekazywane organom ścigania".

"Nie pamiętam, aby kiedykolwiek organy te zwracały się do mnie o ponowne wydanie tych samych nośników nagrań. Do tej pory nikt nigdy nie podważał ich oryginalności. Zarówno ja, jak i członkowie mojej rodziny, nie dokonywaliśmy żadnej ingerencji w przekazane organom ścigania nośniki. Nagrań rozmów z porywaczami dokonywali zarówno pracownicy Biura detektywistycznego Rutkowski, jak i sami policjanci. W kilku ostatnich kontaktach również my sami. Nikt nigdy nie zwracał się do mnie o wydanie urządzeń służących do rejestracji tych nagrań" - podkreślił w oświadczeniu Olewnik. Zaznaczył, że nie istnieje żaden zapis z monitoringu posesji domu jego syna, "gdyż takiego monitoringu w 2001 roku nie było.

"Ponadto, stwierdzam z całą stanowczością, że przekazaliśmy organom ścigania oryginały wszystkich listów pisanych ręką Krzysztofa w okresie jego przetrzymywania przez porywaczy. Ja widziałem osobiście oryginały tych listów w aktach sprawy toczącej się przeciwko porywaczom w Sądzie Okręgowym w Płocku na etapie jej rozpoznawania. Oryginały tych listów nie zostały do dziś nam zwrócone" - napisał Olewnik. Nawiązując do hipotezy o samouprowadzeniu, Olewnik podkreślił, że chcąc poznać prawdę o tragicznej śmierci syna "z niecierpliwością czeka na konkretne dowody".

Wszystkie te czynności zamierzają do ustalenia co wydarzyło się między dniem uprowadzenia a morderstwem Krzysztofa Olewnika. Po uprowadzeniu porywacze kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewników. Mimo przekazania 300 tysięcy euro okupu, mężczyzna został zamordowany. Jego zwłoki odnaleziono dopiero w 2006 roku. Sprawą porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika prokuratorzy z Gdańska zajmują się od ponad trzech lat.

Porwanie Krzysztofa Olewnika

W maju 2008 roku gdańska prokuratura apelacyjna przejęła od olsztyńskich śledczych prowadzone tam od 2007 roku postępowania, w których ustalane są nieznane okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz badane nieprawidłowości przy dotychczasowych postępowaniach.

Po przejęciu śledztwa gdańscy prokuratorzy przeprowadzali m.in. powtórną analizę akt oraz dowodów zebranych w czasie dotychczasowych postępowań w tej sprawie. Przeprowadzono też ponowne przesłuchania osób związanych ze sprawą oraz przeszukania istotnych dla śledztwa miejsc, w tym m.in. położonego w podpłockim Drobinie domu ofiary.

Efektem pracy śledczych było m.in. znalezienie w domu Krzysztofa Olewnika śladów krwi, które wcześniej nie były znane organom ścigania. Niektóre z tych śladów dotąd nie zostały zidentyfikowane - nie wiadomo, kiedy, w jakich okolicznościach i kto je pozostawił.

Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 roku. Sprawcy porwania kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewnika, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro okupu, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany.

Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r., a w 2010 r. po ekshumacji na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Krzysztofa Olewnika.

PAP,kk

Polecane

Wróć do strony głównej